Pracownicy opieki społecznej, ludzie ze stowarzyszenia Brata Alberta, oraz strażacy, policjanci i strażnicy miejscy w nocy ze środy na czwartek liczyli w Gorzowie bezdomnych. Wynik przeraża.
W 2007 r. bez dachu nad głową było w Gorzowie 107 osób. Dwa lata temu naliczono ich 131. Teraz już 205. - Liczyliśmy wszystkich. W placówkach pomocowych były 172 osoby, w tym szóstka dzieci. Nasi wolontariusze na ulicach doliczyli się jeszcze 33 osób. Stąd wynik: 205 ludzi - tłumaczy Sylwia Krasińska, która kieruje schroniskiem przy ul. Strażackiej.
Nie kryje, że wzrost o prawie 100 proc. w przeciągu ośmiu lat jest przerażający. - Skala problemu rośnie skokowo. Co będzie za dwa lata? Już musimy myśleć o tym zjawisku - dodaje Krasińska.
Akcja liczenia - zlecona przez ministerstwo pracy i polityki społecznej - zaczęła się w środę po 20.30. Patrole (dwu i trzyosobowe) dostały do sprawdzenia konkretne miejsca. W sumie trzeba było zajrzeć w 79 wytypowanych lokalizacji, ale i tak sprawdzono około setki. Skąd wskazania? Jedne ze skarg od mieszkańców (że bezdomni śpią na klatkach, że załatwiają się przy strychach), inne z własnych obserwacji, a kolejne z rozmów z bezdomnymi, którzy zdradzają czasem, gdzie można przenocować. kolejne Nasz reporter był w jednym z patroli - w centrum. Namierzyliśmy pięć osób bezdomnych, w tym trzy kobiety. Tylko jedna wyraziła chęć pójścia do ogrzewalni. Reszta wolała spać w klatce schodowej kamienicy. Wszystkie były pod wpływem alkoholu.
Więcej o akcji w sobotnim "Głosie Gorzowa" dla Czytelników z Gorzowa i północy regionu.
Zobacz też: Zabójstwo w Międzyrzeczu. Zarzuty dla syna ofiary i jego kolegi (zdjęcia, wideo)