Po co Władysław Pasikowski nakręcił „Psy 3. W imię zasad”? Żeby zderzyć swoich bohaterów z początków lat 90. XX wieku, kiedy w Polsce szalał dziki kapitalizm - z szaleństwem dzisiejszym? To zderzenie wypada nawet ciekawie. I boli. Franz Maurer (Bogusław Linda) po ćwierć wieku wychodzi na współczesną ulicę i odkrywa, że nic już nie znaczy. Współczesne bandziory mają swoich cyngli. Rosyjska mafia okrzepła. Polskiego ronina czeka bieda i margines…
A tu jeszcze Waldemar „Nowy” Morawiec (świetnie kontynuujący rolę Cezary Pazura) szczyci się tytułem… prezesa ogrodów działkowych! Nic, tylko siąść przy wódce. I przypominać o zasadach. Nawet ciężar głównej intrygi kradną weteranom młodsi. Mocno iskrzy w komendzie między ideowcem (Marcin Dorociński) a sprzedawczykiem (Tomasz Schuchardt)…
Ta sentymentalna wycieczka po galerii z dawnych „Psów”, kiedy w kadrze pojawia się Wolf (Artur Żmijewski), Angela (Magdalena Wojnarowska) czy żona „Nowego” (Iwona Katarzyna Pawlak) jest nawet zajmująca…
Tylko ten scenariusz „Psów 3”, w którym Pasikowski chce tak dużo pomieścić (motyw śmierci Igora Stachowiaka we wrocławskim komisariacie czy snajper cierpiący na stres pourazowy w osobie Sebastiana Fabijańskiego), że nie do końca wiadomo, w którym kierunku to zmierza. Bo chyba nie ku „wielkiemu bum!”, czyli nieskładnie nakręconej sekwencji strzelaniny. Z ukradzioną (choćby z „Leona zawodowca”) przebierankową puentą.
Ludzie ruszyli na „Psy 3” gremialnie (prawie 400 tys. widzów podczas weekendu otwarcia). I nie ma się co dziwić. Też byłem głodny dalszego ciągu legendy. Ale już podczas pierwszej sceny, gdy facet ucieka policjantom w klapkach przez autostradę zastanawiałem się, czy Pasikowski reklamuje mi tutaj kuboty? Czy ściga się z modnym Patrykiem Vegą?
W odróżnieniu od „Psów 3” zaskakująco dobrze pochłania się i wciąga opowieść „Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa”. Zaskakująco, choć już wcześniejsza fabuła Macieja Kawulskiego o fajterach MMA – „Underdog” miała zadatki na niezłe sensacyjne kino.
Tu narracja jest klarowna: opowiedziana ze swadą i anegdotą historia życia jednego z polskich mafiosów. Ponoć niezłomnego, bo nigdy na kompanów nie donosił. Polskim chłopcom z ferajny przewodzi Bohater, czyli Marcin Kowalczyk (Magik w „Jesteś bogiem”) w kolejnej magnetycznej kreacji.
Jest ostro jeśli chodzi o przemoc czy seks. Bywa zabawnie, gdy w dynamiczną akcję, zakręconą momentami niczym w filmach Guy’a Ritchiego („Porachunki”, „Przekręt”) zasila anegdota. A przede wszystkim dostajemy opowieść o przyjaźni – tym trudniejszej, im bardziej wspólnik Bohatera (dobry Tomasz Włosok) zatraca się w przemocy i narkotykach.
Ważnym paliwem akcji, wpisującym ją w klimat kolejnych dekad, jest muzyka. A tu dostajemy prawdziwą listę przebojów.
Brawo Krzysztof Gureczny – scenarzysta „Jak zostałem gangsterem…” i autor takiejż książki! To człowiek z Nowego Miasteczka!
Uczniowie V LO w Zielonej Górze na 29. FilmFestival Cottbus:
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?