Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fatalna pierwsza część meczu i nieskuteczna pogoń. Zastal Zielona Góra znów przegrał

Mariusz Kapała
Mariusz Kapała
Cezary Konarski
Cezary Konarski
Wideo
od 12 lat
Koszykarze Stelmetu Enei Zastalu Zielona Góra znów pokonani w Orlen Basket Lidze. Przegrali we własnej hali z Arką Gdynia, ponieważ bardzo źle zagrali w pierwszej połowie meczu.

Stelmet Enea Zastal Zielona Góra – Polska Grupa Spożywcza Arka Gdynia 73:78

  • Kwarty: 12:25, 20:20, 22:15, 19:18.
  • Stelmet Enea Zastal: Hall 20 (9 zbiórek), English 11 (3x3), Woroniecki 8 (2x3), Rakocević 6 (8 zbiórek), Kołodziej 4 oraz Musić 12, Horne 6 (2x3), Wójcik 6, Kikowski, Lewandowski.
  • Polska Grupa Spożywcza Arka: Kenić 13 (2x3), Alford 11 (2x3), Hrycaniuk 10, Kamiński 8 (2x3), Pluta 0 oraz Bogucki 14, Leday 12 (12 zbiórek) , Matczak 10, Szumert 0, Marchewka 0.

Kibice Zastalu bardzo liczyli na to, że zielonogórzanom wreszcie uda się przełamać niemoc na własnym terenie i w zapowiadanym meczu o tzw. koszykarskie życie pokonają drużynę, która w tym sezonie jest tylko nieco lepiej sytuowana w ligowej tabeli. W świąteczny poniedziałek (1 kwietnia) w hali CRS stawiło się około trzech tysięcy fanów, jednak gra zastalowców szybko ich rozczarowała. Goście rozpoczęli od prowadzenia 5:0, po trafieniu m.in. Adama Hrycaniuka, zawodnika, który grał w Zastalu w latach 2013-2019 i sięgnął z zielonogórzanami m.in. po trzy tytuły mistrza Polski.

Gospodarze niemal dogonili gdynian (było 4:5), ale później oddali inicjatywę rywalom. Koszykarze Zastalu źle grali w ataku, dlatego goście z minuty na minutę powiększali przewagę, tuż przed końcem kwarty prowadzili 25:9. W tej części spotkania miejscowi trafiali z ledwie 26-procentową skutecznością (przy 44 proc. Arki). W drugiej kwarcie zastalowcy tylko nieznacznie poprawili swoje statystyki (34 proc.; goście – 43 proc.), ale wciąż niemiłosiernie pudłowali z dystansu - żaden z dziewięciu rzutów za trzy punkty nie był celny. Przyjezdni już w 13 min prowadzili różnicą 19 „oczek” (33:14). Zielonogórzanie wciąż „stali” w ataku, dlatego gdynianie długo utrzymywali dużą przewagę, w 16 min było 37:18. W końcówce drugiej kwarty zawodnicy Zastalu nieco przebudzili się w ofensywie, impuls do odrabiania strat dał Darious Hall, m.in. dzięki niemu przewaga Arki zmalała do 11 punktów.

Drugą połowę meczu zespoły rozpoczęły przy 13-punktowym prowadzeniu przyjezdnych (45:32). Zastal nie rezygnował, efektownie „wrócił” do meczu. Zielonogórzanie wreszcie poprawili skuteczność i co ważne, zdecydowanie lepiej bronili dostępu do kosza. W 26 min gospodarze po raz pierwszy trafili za trzy punkty (AJ English). Do końca trzeciej kwarty jeszcze trzy razy oddali celne rzuty z dystansu, dzięki czemu zmniejszyli starty do ledwie sześciu punktów (przed czwartą kwartą było 54:60).

W 32 min Arka uciekła na 12 „oczek”, ale po kolejnych „trójkach” Marcina Woronieckiego i Jeriaha Horne’a miejscowi przegrywali tylko 63:69. Na trzy minuty przed końcem meczu, po efektownym „wsadzie” Dariousa Halla, Arka prowadziła ledwie 73:69, a na 70 sekund przed ostatnią syreną, po trafieniu Novaka Musicia - 76:73. Zastalowcy wybronili kolejną akcję gdynian i mieli szansę na wyrównanie. Jednak w tak ważnym momencie piłkę stracił AJ English, a za chwilę sfaulował jednego z rywali. Goście w końcówce lepiej wytrzymali presję, jaką w końcówce narzucili im zastalowcy i sięgnęli po zasłużone zwycięstwo.

KOMENTARZE PO MECZU:

  • Virginijus Sirvydis (trener Zastalu): - Niestety nie pokazaliśmy kibicom charakteru, we własnej hali powinniśmy grać z większą energią, wszystkie piłki muszą być nasze, a tymczasem stres jest dla nas problemem. Nasi zawodnicy są dobrze przygotowani, a na początku meczu nasza obrona nie działała, był też zły atak. Dokonywaliśmy zmian, ale nic nie wychodziło. Być może to mój błąd, że czasem wymagam od zawodników więcej, niż mogą, ale muszę ich do tego motywować. Przed nami jest jeszcze bardzo dużo pracy.
  • Michał Kołodziej (zawodnik Zastalu): - Dziękuję kibicom, że tak licznie przybyli nas wspierać. To wsparcie jest nieocenione, ale my niestety z tego nie skorzystaliśmy. Przespaliśmy początek meczu, graliśmy niemądrze w ataku, w obronie nie staraliśmy się, dlatego gdynianie zdobywali łatwe punkty i osiągnęli wysoką przewagę. Później ciężko jest wrócić do meczu. Końcówka kosztowała nas wiele sił, niestety w ważnych momentach popełnialiśmy błędy. W każdym meczu gramy o „życie”, dlatego od pierwszej sekundy powinniśmy „gryźć” parkiet i rzucać się na każdą piłkę, a my z jakiegoś powodu tego nie robimy.
  • Wojciech Bychawski (trener Arki): - Chcieliśmy bardzo dobrze rozpocząć mecz, i to nam się udało. Bo wtedy, gdy dobrze zaczynamy, to zwykle wygrywamy. Wiedzieliśmy, że jest to piekielnie ważne spotkanie, znieśliśmy jego trudy trochę lepiej. Zastal nie zagrał tak, jak zwykle gra, bo to jest o wiele lepsza drużyna, niż wskazuje wynik, czy przebieg meczu. To była gra nerwów. Jesteśmy bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie, ale ja życzę zielonogórzanom i kibicom tego, żeby udało im się utrzymać. Bardzo dziękuję kibicom za wspaniałe przywitanie mojego zespołu, nie wszędzie w taki sposób szanuje się zawodników.
  • Bryce Alford (zawodnik Arki): - To był ciężki i bardzo ważny mecz dla obu drużyn. Wiedzieliśmy, że zielonogórzanie nie poddadzą się i będą walczyli do końca spotkania. Wiedzieliśmy, że w drugiej połowie gospodarze zaczną trafiać, a kilkanaście punktów przewagi w koszykówce, to wcale nie jest dużo.
„Brawo Zastal. Mamy medal!” – taki tytuł otwierał tekst na sportowej stronie „Gazety Lubuskiej”. Było czego gratulować i z czego się cieszyć.

Brawo Zastal. Mamy medal! Minęło 11 lat od historycznego suk...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska