Ekipa gospodarzy przeciwstawiła nam w sobotę Sebastiana Ułamka (15 pkt. i bonus) oraz specyficznie przygotowany tor. Wszyscy zielonogórzanie narzekali, że liczył się tylko start, dojazd do krawężnika, a później kurczowe trzymanie się "kredy". I faktycznie, akcje na dystansie należały do rzadkości, a jeśli już, to udawały się po błędach rywali.
- Nie spodziewałem się, że tor będzie aż tak twardy. Współczuję kibicom tarnowskiej drużyny, że musieli oglądać taką parodię żużla, bo wszędzie próbuje się zrobić show, a tu jest profanacja. Nie było żadnej mijanki, chyba że ktoś popełnił błąd i odjechał metr, dwa od krawężnika - ocenił Piotr Protasiewicz (9). - Do każdych warunków trzeba się jednak przystosować i nam udało się to lepiej. Fajnie, że Greg był dziś nieuchwytny i pociągnął całą drużynę. Tydzień temu to mi się udało, a dziś jemu. Właśnie w tym tkwi moc Falubazu. Jeśli ktoś ma słabszy dzień albo nie punktuje na trzy lub dwa w biegu to jest kolega, dwóch, którzy robią fajną jazdę. Mamy wyrównaną drużynę.
Zobacz też: Mandat drogowy, zdjęcie z fotoradaru - sprawdź, jak się odwołać
Poza wywołanym przez kapitana Gregiem Hancockiem (14 i bonus) trzeba wspomnieć o Rafale Dobruckim (6 i bonus). W dwóch pierwszych biegach "Rafi" pojechał z Amerykaninem po prostu wybornie. Później coś się zacięło. Niepowodzenie w XIII gonitwie mogło nawet kosztować zwycięstwo. - No właśnie sam nie wiem, co się stało - skwitował Dobrucki. - Nie jestem zadowolony z tego występu. Tor się trochę pozmieniał i jakoś nie potrafiłem się na nim odnaleźć. Poczyniliśmy korekty, ale chyba nie w tę stronę.
Trener Marek Cieślak wyjaśnił później, że dwa pierwsze, dobre starty Dobrucki zaliczył z zewnętrznych pól. Kiedy "orbitowcowi" przyszło ruszać bliżej wewnętrznej części toru, zostawał na dojeździe i później mógł już tylko oglądać plecy rywali.
Słabsze momenty kolegów zrekompensował Andreas Jonsson (11), który był nieomylny w drugiej części zawodów. "Adrenalina" przyznał, że potrzebował dwóch wyścigów, żeby odpowiednio się przełożyć. Później poszło znakomicie, choć i on określił stan toru i same zawody jako "antyżużel". - Po XIII wyścigu podszedł do mnie trener i powiedział, że mam wygrać. Pojechałem i wygrałem - powiedział Jonsson.
I jeszcze dwa słowa o Patryku Dudku (4), który tym razem mógł się zaprezentować na torze. W przypadku naszego juniora chyba zaczął się sprawdzać czarny scenariusz wynikający z nowych przepisów. Trzy starty przetykane bardzo długimi przerwami (I, VII i XII) to raczej zbyt mało, żeby solidnie wejść w sezon i utrzymać ekstraligową dyspozycję.
Zobacz też: Czy za ostrzeganie światłami zapłacisz mandat?
- Chciałem więcej razy pojechać i sprawdzić ustawienia, ale mamy tak wyrównaną drużynę, że mi się nie udało - przyznał Dudek. Zdaniem naszego młodzieżowca długie przerwy powodują znaczny spadek adrenaliny, która pozytywnie napędza choćby przed zawodami. Rzadkie występy to także brak niezbędnego luzu na motocyklu. - Mówiłem o tych przepisach już wcześniej. Trzeba jechać przynajmniej dwa razy lepiej niż dotychczas, żeby ewentualnie dostać szansę na dodatkowy wyścig.
Skład Stelmetu Falubazu uzupełniali Jonas Davidsson (4 i bonus) oraz junior Adam Strzelec (2 i bonus). Szwed nie błysnął niczym specjalnym, a jego młodszy kolega potrzebuje jazdy, jazdy i jeszcze raz jazdy. Sztukę poruszania się w lewo już opanował...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?