Pan Marek jest mieszkańcem Ośna. Nie ma tu szpitala, więc gdy we wtorek malec uderzył się skronią o ścianę, zawiózł go do sulęcińskiego szpitala. - Na skroni pojawił się obrzęk i zasinienie. A lekarz Władysław Weryszko nawet nie spojrzał na dziecko. Powiedział, że dziećmi się nie zajmuje i odesłał do dziecięcej poradni chirurgicznej w Gorzowie. Całą drogę do Gorzowa płakałem nad tak daleko posuniętą znieczulicą lekarską. Od momentu wypadku do chwili, gdy dziecko obejrzał lekarz, minęły 3 godziny. Na szczęście po prześwietleniu nie stwierdzono urazów wewnętrznych. Jednak sposób, w jaki zostaliśmy w Sulęcinie potraktowani, uważam za naganny. Wystosuję skargę do Izby Lekarskiej i Rzecznika Praw Pacjenta - zapowiada ojciec.
Lekarz mówi, że obejrzał skroń dziecka i pytał o samopoczucia chłopczyka. - Usłyszałem, że nie stracił przytomności, nie wymiotował, a w gabinecie był pogodny i w pełnym kontakcie. Nie stwierdziłem niebezpieczeństwa dla życia pacjenta, dlatego zgodnie z zaleceniami NFZ odesłałem dziecko do poradni w Gorzowie. Gdyby ojciec nie zachowywał się tak agresywnie w stosunku do mnie, może zleciłbym prześwietlenie na miejscu - tłumaczy się lekarz.
Rzeczniczka prasowa NFZ w Zielonej Górze Sylwia Malcher-Nowak : - Obowiązkiem lekarza jest udzielenie pomocy osobie, której życie lub zdrowie w danej chwili jest zagrożone. Powinien ocenić, czy stan pacjenta wymaga natychmiastowej pomocy. Nie jest możliwe, aby pracownik NFZ ocenił postępowanie lekarza, bo była to jego decyzja medyczna. I na pewno nie wynikała z "wytycznych" NFZ.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?