MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dwaj zielonogórzanie założyli manufakturę zegarków

Dariusz Chajewski
Zegarki to nasza pasja, ba, nawet miłość - mówią Krzysztof Janczak i Milan Konecki, założyciele zielonogórskiej manufaktury
Zegarki to nasza pasja, ba, nawet miłość - mówią Krzysztof Janczak i Milan Konecki, założyciele zielonogórskiej manufaktury fot. Krzysztof Kubasiewicz
Czasomierz musi zdobyć, tykać i... mieć duszę. Tak uważają Krzysztof Janczak i Milan Konecki wkładając do kopert polską wizję i szwajcarską precyzję.

Kilka słów dla fachowców

Kilka słów dla fachowców

W poprzedniej kolekcji zegarków Polpory zastosowano sprawdzony i solidny kaliber ETA 2824-2. To wyposażony w datownik mechanizm automatyczny szwajcarskiej firmy z Grenchen, specjalizującej się w produkcji mechanizmów dla wielu znanych producentów zegarków.

Każdorazowe pełne nakręcenie sprężyny wystarcza na około 40 godzin pracy. Zabezpieczenie przed wilgocią i kurzem gwarantuje wodoodporna koperta z wysokiej jakości stali. Powierzchnie boczne są satynowane, zaś część górna i spodnia polerowane. Stylowe cyferblaty nadają każdemu modelowi osobisty charakter. Prostotę uzupełnioną równie eleganckimi niklowanymi wskazówkami odmierzającymi i pokazującymi czas w przejrzysty sposób. Uzupełnieniem elementów metalowych jest czarny wytłaczany pasek ze skóry cielęcej.

Milan Konecki wkłada do lewego oka zegarmistrzowski okular, bierze do ręki miniaturowy śrubokręcik.

I tak w przechodnim podwórku przy ul. Kupieckiej powstaje kolejny zegarek marki Polpora, jedynej w Polsce firmy produkującej zegarki. Nie kwarcowe odmierzacze czasu, ale klasyczne, tykające zegarki.

- I mające duszę - dodaje natychmiast Krzysztof Janczak, właściciel firmy.

Jak ciepłe bułeczki

Pierwsza seria zegarków Polpory trafiła na rynek, do renomowanych sklepów, 7 grudnia 2007 roku, w dniu św. Eligiusza, patrona zegarmistrzów. I nie wiadomo, czy sprawił to ten niebiański orędownik, czy też fakt, iż są to pierwsze od lat 60. minionego wieku polskie zegarki mechaniczna, ale cała kolekcja rozeszła się jak ciepłe bułeczki.

Zegarki nawiązywały do stylu lat 50. ubiegłego stulecia, prostych i pięknych. Kolekcja obejmowała trzy limitowane czasomierze o nazwach gnesna, cracovia i varsovia. Wszystkie egzemplarze posiadają indywidualne oznakowania numeryczne poprzedzone pierwszymi literami nazw. I każdy kosztował 2,1 tys. zł. To zegarki mechaniczne z naciągiem automatycznym, czyli wahnikiem. I zgodnie z credo firmy "Polska wizja, szwajcarska precyzja" składają się ze szwajcarskich części.

A co z wizją? I tutaj Janczak opowiada historię o dziadkowym czasomierzu, który odkrył w jakiejś szufladzie. Badania przy pomocy śrubokręta zakończyły się dla zegarka tragicznie i wiele czasu musiał nad nim siedzieć zegarmistrz. Ala fascynacja tykaniem, które odmierza życie pozostała. Dorosłość jak inni przedstawiciele tej generacji zaczął od zmienianych często kwarcowych czasomierzy. Dopiero jako dwudziesokilkulatek kupił zegarek znanej manufaktury w szwajcarskim Biel.

Pomysł i pierwsze projekty cyferblatów zaczął kreślić w roku 2006. Później przyszło spotkanie z zielonogórskim zegarmistrzem Milanem Koneckim...

Jak budzi się do życia

Konecki nadal "grzebie" śrubokręcikiem w plątaninie zębatych kółek, trybików, wahadełek... I jak twierdzi jest szczęśliwy.

- Dla zegarmistrza nie ma większego szczęścia niż stworzenie czegoś od początku i później obserwowanie, jak ten mechanizm, a raczej organizm, budzi się do życia - tłumaczy. - Bo latami, jak każdy dzisiejszy zegarmistrz, głównie zajmowałem się wymianą baterii.

Konecki każdy ze "swoich" zegarków bierze do ręki z ogromną pieczołowitością, ba, miłością. I mówi wprost o spełnieniu marzenia. O zegarku, który byłby od początku do końca jego, ich dziełem. Niby złożonym z gotowych części, ale każdy egzemplarz nosi piętno twórców.

- Nie wiem, czy pamiętacie czasy, gdy zegarek przechodził w rodzinie z ojca na syna, z dziadka na wnuka - dodaje. - Kto by przekazywał jednorazową kwarcówkę? Nasze zegarki przetrwają pokolenia. I mają pamięć. Nie, nie taką elektroniczną, ale... sentymentalną. One będą pamiętały swoich kolejnych właścicieli, będą budowały historię. I staną się rodzinnymi relikwiami. Mamy przynajmniej taką nadzieję.

Jak mówią faceci z zasadami zegarek to jedyna ozdoba, która przystoi prawdziwemu mężczyźnie. Po czym poznać dobry zegarek? Twórcy Polpory tylko się uśmiechają, po czym poznać piękną kobietę? Niby można mówić o tym wiele, ale natychmiast to się dostrzega..

Zobaczyć jak płynie czas

Jakie są marzenia twórców Polpory? Nie, nie chcą produkować większych ilości czasomierzy. Nie na tym przecież polega istota manufaktury.

Mają to być egzemplarze unikatowe umykające wszechobecnej dziś masówce. Mają to być zegarki szlachetne. Na przykład w tej chwili jednym z ich zegarków interesuje się pewien ambasador. Gdyby ich czasomierze trafiły na przeguby znamienitych ludzi...

- Chcielibyśmy zacząć opierać się na bardziej skomplikowanych mechanizmach - dodaje Janczak. - Po głowie chodzi nam już także pewna ciekawostka, niespodzianka, która w środowisku byłaby prawdziwą sensacja. Ale o tym mówić nie będziemy, bo przestałaby to być niespodzianka.

A wnioski z dziecięcych eksperymentów z zegarkami? Czasomierze Polpory mają przezroczysty spód. Aby każdy mógł zobaczyć jak... płynie czas.

Tyk, tyk, tyk...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska