Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dożywocie dla Jacka L. za brutalne zabójstwo żony

Piotr Jędzura
Jacek L. idzie do sali sądowej
Jacek L. idzie do sali sądowej Piotr Jędzura
We wtorek, 17 maja, w Sądzie Okręgowym w Zielonej Górze zapadł wyrok w sprawie brutalnego morderstwa w Płotach. Oskarżony o zabójstwo żony Jacek L. został skazany na dożywocie.

Jacek L. będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie dopiero po odbyciu 40 lat kary.

Oskarżony o brutalne zabójstwo żony w domu w Płotach wyrok wysłuchał ze spuszczoną głową, ale - tak jak zawsze - nie miał na twarzy żadnych emocji. Sąd ogłaszając wyrok zgodził się z prokuratorem, który dokładnie takiej kary żądał.

Przeczytaj także: Proces o morderstwo. Zeznawali matka oskarżonego i biegły [ZDJĘCIA]

Nie stawił się obrońca Jacka L., który przysłał zastępstwo. Adwokat zastępująca niespodziewanie wniosła, by jeszcze raz przesłuchać jednego ze świadków. Wniosła również w imieniu obrońcy Jacka L. o kolejną opinię biegłych. To zdaniem sądu ewidentnie wpłynęłoby jedynie na opóźnienie procesu. Wnioski zostały odrzucone. Sąd zawiadomi również Okręgową Radę Adwokacką o postępowaniu obrońcy Jacka L.

Przed zielonogórskim sądem zapadł najsurowszy wyrok. Jacek L. w więzieniu spędzi resztę życia. 39-latek będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie dopiero po odbyciu 40 lat zasądzonej kary. Będzie miał wtedy 80 lat. Choć trzeba pamiętać, że ogłoszony we wtorek wyrok nie jest prawomocny.

Sąd w pełni zgodził się z prokurator Małgorzatą Żok z zielonogórskiej prokuratury okręgowej. Dokładnie takiej kary zażądał oskarżyciel. To, co mówiła prokurator było niezwykle smutne. – W dniu morderstwa zobaczyłam zadbany dom, wypielęgnowany ogródek, resztki kolacji na stole, jajecznicę, zwierzę, ale leżał też kawałek ucha, wszędzie były plamy, rozbryzgi krwi, koło drzwi leżał trup – mówiła prokurator Żok. Dodała, że to nie była jej pierwsza krew, ale to co zobaczyła w domu w Płotach, cały czas budzi silne emocje.

W dniu morderstwa zobaczyłam zadbany dom, wypielęgnowany ogródek, resztki kolacji na stole, jajecznicę, zwierzę, ale leżał też kawałek ucha, wszędzie były plamy, rozbryzgi krwi

Kiedy prokurator dotarła na miejsce zbrodni, Jacek L. był już zatrzymany. – Zachowywał się agresywnie, uderzał w radiowóz, wykrzykiwał. Na miejscu był też Dawid i tego nie zapomnę. Chłopak był przerażony, w takiej rozpaczy, że trudno to opisać słowami – mówiła prokurator Żok o synu małżeństwa L. Oskarżyciel powiedziała, że cieszy się, iż jest wyraz "oskarżony", bo jak inaczej nazywać Jacka L. – Bestia, zwierzę... Nie, bo obraziłabym zwierzęta - mówiła prokurator Żok. Jacek L. spokojnie słuchał emocjonującej mowy prokurator. Oskarżyciel opowiadała o piekle, jakie sadysta stworzył w domu w Płotach. – Ta drobna kobieta do perfekcji miała opanowany mechanizm ucieczki. W pięć minut pakował siebie, syna i uciekali z domu, przez okno, przez co się da – mówiła prokurator Żok.

Obrona miała niewiele do powiedzenia. Zastępująca obrońcę mecenas skupiła się jedynie na tym, że oskarżony nie zabił żony ze szczególnym okrucieństwem. Ponad 30 ciosów nożem i niemal odcięcie głowy żony miałoby być wynikiem tego, że Jacek L. nie zdobył wykształcenia i był bity przez ojca. Obrońca wniosła o karę 15 lat więzienia dla Jacka L.

Sam oskarżony nie miał nic do powiedzenia. Po chwili żachnął się: Przepraszam wszystkich ludzi i Dawida za to co zrobiłem.

To było na tyle. Sztuczne zdanie zabrzmiało bez emocji.
Sędzia Ewa Kaczmarek-Kot wyrok ogłosiła po krótkiej przerwie. – Pani prokurator powiedziała w zasadzie wszystko to, co chciał powiedzieć sąd – uzasadniała sędzia Kaczmarek-Kot. Sąd podkreślał, że oskarżony próbował winę zrzucić na swoją żonę. Drobna kobieta miała z nożem rzucić się na silnego mężczyznę. – Poszkodowana była tak zastraszona i tak się bała, że nie była w stanie podnieść ręki na takiego człowieka, jakim jest oskarżony, człowieka bezwzględnego – mówiła sędzia Kaczmarek-Kot. Żyła w związku, w którym od 19 lat trwało piekło. Sędzia Kaczmarek-Kot dodała, że oskarżony Jacek L. słuchając zeznań swojego syna nawet nie był w stanie powiedzieć przepraszam.

Sędzia podkreślała, że właśnie surowość wyroku może wpłynie na to, że takich Jacków L. będzie w przyszłości mniej. – Sąd nie ma władzy przywrócenia życia, nikt nie ma takiej władzy, ale sąd ma władzę zasądzić najsurowszą karę przewidzianą kodeksem karnym, zdaniem sądu nieadekwatną do tego, co zrobił oskarżony – mówiła sędzia. Dożywcie zostało dodatkowo wzmocnione tym, że Jacek L. będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie dopiero po odbyciu 40 lat kary

Surowa kara ma raz na zawsze wyeliminować Jacka L. ze społeczeństwa. - Nie zasłużył na to, żeby być w tym społeczeństwie – mówiła sędzia Kaczmarek-Kot. Ma wiedzieć, że zrobił coś strasznego, że jest oprawcą i katem.

Jacek L. wyroku za brutalne zabójstwo żony w domu w Płotach i mów końcowych wysłuchał ze spuszczoną głową, ale - tak jak zawsze - na jego twarzy nie można było doszukać się żadnych emocji.

Rodzina zamordowanej kobiety zgadza się z wyrokiem. – Innego nie mogło być – powiedziała mama Eli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska