O tym, że były już doradca prezydenta miasta został złapany przez policję za jazdę po pijanemu poinformowaliśmy jako pierwsi 13 września. To była rutynowa kontrola przeprowadzona w ramach akcji "Trzeźwy poranek". Tomasz M. dmuchał w alkomat przy ul. Głowackiego. Pierwszy odczyt wykazał 0,84 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Drugi nieco mniej.
- Takie badanie powtarza się kilka razy, żeby sprawdzić, czy ktoś pił przed chwilą, czy jest to efekt dnia poprzedniego - tłumaczył Tomasz M, w rozmowie z "GL". - Tak, czy inaczej jest to wykroczenie, za które będę musiał odpowiedzieć.
Doradca się mylił. Kierowca, który wydmucha powyżej 0,5 promila w wydychanym powietrzu w myśl obowiązujących przepisów odpowiada już za przestępstwo. Warto wspomnieć, że wyrok w tej sprawie zapadł już zaocznie 6 grudnia zeszłego roku. Ale Tomasz M, jak i jego obrońca odwołali się od tej decyzji. Prokurator też miał zastrzeżenia. Jego zdaniem grzywna w wysokości tysiąca złotych to nieporozumienie z uwagi na dobrą sytuację materialną oskarżonego. Ten tłumaczył, że jest bezrobotny i ma na utrzymaniu dwie córki.
Sędzia Izabela Świetlicka ostatecznie potraktowała go dość łagodnie. Kodeks karny za przestępstwo, którego się dopuścił, przewidywał nawet dwa lata więzienia. Tymczasem sąd zabrał byłemu prezydenckiemu doradcy prawo jazdy na rok (ten termin upływa już we wrześniu). Ponadto zapłaci tysiąc złotych grzywny oraz 100 zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
Jak ten wyrok komentują Tomasz M. oraz prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki? O tym przeczytasz w sobotnio-niedzielnym (6-7 kwietnia), papierowym wydaniu Gazety Lubuskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?