Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dom Handlowy zaprosił nas na swoje 35 urodziny

Danuta Kuleszyńska 068 324 88 43 [email protected]
Rok 1973. Ostatnie prace przed budynkiem
Rok 1973. Ostatnie prace przed budynkiem
Emil Karewicz kupił sobie spodnie z rudego bistoru. I powiedział, że to na działkę. Andrzej Rosiewicz przymierzał koszulę w kabinie i głośno podśpiewywał.
Lata 70. Konfekcja damsko-męska. Ostatni krzyk mody: męskie płaszcze ze sztucznego misia.
Lata 70. Konfekcja damsko-męska. Ostatni krzyk mody: męskie płaszcze ze sztucznego misia.

Lata 70. Konfekcja damsko-męska. Ostatni krzyk mody: męskie płaszcze ze sztucznego misia.

Któregoś dnia wpadł Stanisław Mikulski z córką. - Ubierała się u nas cała masa gwiazd - wspomina Irena Simonjetz.

- Panie dyrektorze, marzę o tym, żeby tutaj pracować.
- Nie ma sprawy, możesz zaczynać od jutra.
- Ale ja nie mam jeszcze 18 lat...
- No to przyjdź, gdy je skończysz....

Tej rozmowy Irena Simonjetz nie zapomni do końca życia. Odbyła ją w listopadzie 1973 roku, w kilka dni po otwarciu Domu Handlowego. To wtedy koleżanka Danuta Białonowicz, która sprzedawała farby na chemicznym, zaprowadziła ją do gabinetu dyrektora Cyryla Mrówczyńskiego. - Praca w handlu była marzeniem mojego życia - wspomina Irena. - Jako kilkuletni szkrab pomagałam ciotce w sklepie w Zaborze. Już wtedy wiedziałam, że zostanę sprzedawczynią.

Miała 17 lat i codziennie przyjeżdżała do Zielonej Góry. Kręciła się przy Kazimierza Wielkiego i podglądała, jak wznosi się szklany budynek. W dniu otwarcia, 13 listopada 1973 r, był to najnowocześniejszy obiekt w mieście. - Oczywiście, że przybiegłam - wspomina. - Pół Zielonej Góry przyszło. Było światowo i bardzo elegancko.

Od łańcucha dla krowy

Irena Simonjetz pracuje teraz na stoisku cukierniczym. - Kocham to co robię, bo pracując w handlu spełniłam swoje marzenia - mówi.
Irena Simonjetz pracuje teraz na stoisku cukierniczym. - Kocham to co robię, bo pracując w handlu spełniłam swoje marzenia - mówi. fot. Bartłomiej Kudowicz

Irena Simonjetz pracuje teraz na stoisku cukierniczym. - Kocham to co robię, bo pracując w handlu spełniłam swoje marzenia - mówi.
(fot. fot. Bartłomiej Kudowicz)

Pięć miesięcy później stała już za ladą w dziale konfekcji damsko-męskiej. Za pierwszą wypłatę kupiła sobie najmodniejsze spodnie z bistoru, - Kosztowały 600 zł, a ja zarabiałam "aż" 900 - pamięta.

Od towarów uginały się półki i wieszaki. - Sprzedawaliśmy tylko polskie wyroby: garnitury z Vistuli i Inter Mody, spodnie ze Zgierza, garsonki z Teofilowa i Łodzi... Byłam dumna, że mogę klientom doradzić. Wszyscy tacy dla siebie serdeczni... Niektórzy przychodzą do nas jeszcze dzisiaj.

To tu pojawiło się pierwsze w mieście stoisko z ciuchami z importu. Były to austriackie swetry bluzki i koszule. W dziale metalowym na półkach leżało wszystko: od łańcucha do krowy po śrubki. A na AGD królowały wiadra, garnki i patelnie.
Kryzys przyszedł w latach 80. Jak wszędzie. Towar znikał, nim trafił do sklepu. Ludzie rozchwytywali go wprost z samochodów, od nocy stali w kolejkach. A kolejki sprzyjały zawieraniu znajomości. Ba! Nawet głębokie uczucia rodziły się wtedy. - Zapamiętałam jedną parę.

Ona stała za lodówką, on chyba za meblami. No i w tej kolejce zakochali się w sobie. Niedługo potem wzięli ślub.

Gwiazdy wpadają do dziś

Rok 1973. Ostatnie prace przed budynkiem
Rok 1973. Ostatnie prace przed budynkiem

Rok 1973. Ostatnie prace przed budynkiem

Dom Handlowy należał do gminnej spółdzielni "Samopomoc Chłopska". Od początku miał wzięcie w świecie gwiazd. Jak tylko któraś zjechała do Zielonej Góry, obowiązkowo wpadała tutaj na zakupy.

Rok 1975. Irena stoi za ladą. Nagle jak spod ziemi wyrasta Bruner, czyli Emil Karewicz. - Zaniemówiłam z wrażenia. Poprosił o rude, bistorowe spodnie. Mówił, że będzie w nich chodził na działkę. Z tamtego spotkania został mi autograf.

Był jeszcze Andrzej Rosiewicz. Przymierzał koszulę w przebieralni i głośno sobie podśpiewywał. Zbiegli się wszyscy pracownicy.

Stanisław Mikulski wpadł tu kiedyś z córką, Anna Nehrebecka kupowała stylizowane kieliszki. Ale największy ruch był podczas festiwalu piosenki radzieckiej.
Gwiazdy wpadają tu do dziś. - Anna Seniuk, Ewa Minge, Tomasz Lis - wylicza Renata Nawrocka, szefowa zmiany. Pracuje tu od 18 lat (w samej spółdzielni od 25), a zaczynała jako sprzedawczyni w dziale metalowym. - Musiałam wiedzieć, co to mufa i do czego służy - śmieje się.

Od kilkunastu lat DH należy do spółdzielni Domet. Pięć lat temu przeszedł gruntowny remont. A już w czwartek, obchodzić będzie swoje 35 urodziny. - Zapraszamy wszystkich mieszkańców - zachęca Dorota Karska, zastępca prezesa Dometu. - Pierwszych 35 gości otrzyma od nas róże. Będą konkursy, urodzinowy tort i przede wszystkim towary z bonifikatą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska