MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dobry den, dobry den... Czyli jak zostać gwiazdą

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
MIROSŁAW ORTYŃSKI ,,Mynio'' - basista (z lewej)PIOTR SOŁODUCHA ,,Lolek'' - wokalista (z prawej)Enej powstał w 2002 r. w Olsztynie. Mówią o sobie, że grają ,,energetycznego rocka z dokładką folku, dolewką reggae, całość okraszona jest niebanalną nutą wschodniego akordeonu przeplatanego dźwiękami szeroko rozbudowanej sekcji dętej''.W 2008 r. zespół nagrywa debiutancką płytę "Ulice”. Dwa lata później, 12 listopada 2010 r. wydaje, album "Folkorabel”.
MIROSŁAW ORTYŃSKI ,,Mynio'' - basista (z lewej)PIOTR SOŁODUCHA ,,Lolek'' - wokalista (z prawej)Enej powstał w 2002 r. w Olsztynie. Mówią o sobie, że grają ,,energetycznego rocka z dokładką folku, dolewką reggae, całość okraszona jest niebanalną nutą wschodniego akordeonu przeplatanego dźwiękami szeroko rozbudowanej sekcji dętej''.W 2008 r. zespół nagrywa debiutancką płytę "Ulice”. Dwa lata później, 12 listopada 2010 r. wydaje, album "Folkorabel”. Jakub Pikulik
- Nie wzięliśmy się znikąd. Gramy od lat. Po prostu długo pracowaliśmy na sukces - mówią Lolek czyli wokalista Piotr Sołoducha i Mynio czyli basista Mirosław Ortyński, z zespołu Enej.

- Sodówa jest?
- Nie ma.

- Jeszcze nie jesteście zblazowani i upojeni tym całym sukcesem?
- Nie ma szans na zblazowanie, jak się jeździ dzień w dzień busem na koncerty. Dajemy ich kilkanaście miesięcznie.

- Imprezy, fanki, orgie?
- (śmiech) Marzymy o spaniu. Taki tryb życia jest po prostu męczący, ale w wakacje chcemy grać jak najwięcej. Jeśli imprezy, to może dwie w miesiącu. Nie mamy za wiele wolnego, a nie wyobrażamy sobie, by być w złej formie. Ludzie płaca za bilet, powinni więc dostać to, co najlepsze.

- Rok temu mało kto słyszał o zespole Enej. Ale stały się dwie rzeczy: zagraliście rewelacyjny koncert na Woodstocku 2010. To wtedy masy usłyszały ,,Radio Hello''. A później wygraliście telewizyjne show ,,Must be the music'' w Polsacie. Dziś ta piosenka jest wszędzie!
- Boli nas, że niektórzy uważają, że to od niej zaczyna się nasza historia. Gramy razem długo. Od 2002 r. Po prostu długo pracowaliśmy na sukces. W Polsce strasznie trudno wypromować swoją muzykę. Nie grasz tego, co łatwe i przyjemne, to nie ma cię w radiu. Nie ma cię w radiu, to niewielu cię zna. Z piosenką ,,Radio Hello'' jest podobnie. To był przebój w publicznej Jedynce już niemal dwa lata temu! Jednak inne stacje zauważyły, że to dobry utwór dopiero, gdy zrobiło się o nas głośniej.

- To teraz szczerze: jaracie się, gdy słyszycie siebie w RMF-ie czy Zetce?
- Był taki czas, że natychmiast dzwoniliśmy albo ktoś dzwonił do nas i była radocha: - Lecimy na antenie! Teraz po prostu cieszymy się, że nasza muzyka przypadła ludziom do gustu. Wiesz, kiedy jesteś dzieciakiem, piszesz piosenki gdzieś pod kołdrą, marzysz o tłumach przed sceną i nagle - no, nie tak nagle - te marzenia się spełniają.

- Nie męczy was ta powszechna obecność ,,Radia Hello''? Młodzi ludzie pozdrawiają się ,,Dobry den'', przerabiają to powitanie, wrzucają na portale społecznościowe. Refren waszej piosenki na dobre wszedł do powszechnego użycia!
- Nie męczy, ale przypominamy zawsze w takiej sytuacji, że nagraliśmy dwie płyty i wiele innych piosenek. Choć mieliśmy inne obawy.

- Jakie?
- Piosenka została świetnie przyjęta na zeszłorocznym Woodstocku. Ale później odniosła komercyjny sukces. Wygraliśmy z nią program telewizyjny, trafiła na listy przebojów. Obawialiśmy się, że przylgnie do nas jakaś łatka, że woodstoskowicze po roku przyjmą nas inaczej (tak się nie stało, Enej był przywitany entuzjastycznie - red.).

- Jeszcze jakieś cienie sławy?
- Czasami niektórzy są do nas uprzedzeni, choć nie zawiniliśmy. Graliśmy niedawno koncert w jednym z miast. Okazało się, że dźwięk nie jest gotowy. Za całą akustykę odpowiadał jeden człowiek! Próba trwała godzinę i 40 minut, pojawiło się opóźnienie. Ludzie uważali, że to nasza fanaberia. Ale gdyby nic albo źle słyszeli, to też by były pretensje. Poza tym czasami podpisujesz kartki 200 osobom. Na 201 podpis nie masz siły lub czasu, musisz odejść, to możesz usłyszeć: o, gwieździe się nie chce.

- To jak z tą popularnością. Jest męcząca czy nie?
- Nie. Owszem, ludzie nas rozpoznają, mamy mniej czasu, więcej zajęć, ale to wszystko jest po prostu przyjemne. Chcieliśmy tego, chcieliśmy, by słuchacze byli blisko. To są. Ale nikt się nie rzuca, nie blokuje przejścia. Proszą o autograf, gratulują, ściskają dłonie.

- Plany na przyszłość?
- W wakacje gramy. Dużo. 18 koncertów w samym sierpniu. Na jesień chcielibyśmy wydać nowy singiel. Musimy i chcemy wykorzystać tę chwilę na wypromowanie kolejnych utworów. Bo nie chcemy być zespołem jednej piosenki.

- W internecie powodzeniem cieszy się wiele z nich, nie tylko ,,Radio Hello''.
- Tak, cieszy nas to, ale wciąż takie rzeczy niektórzy mówią: że kończymy się na tym przeboju. Nie przejmujemy się tym, robimy swoje. Moglibyśmy szybko się muzycznie przebranżowić, grać muzykę łatwiejszą, bardziej popową, ale nie chcemy takiego sukcesu. Nigdy nie ciągnęły nas łatwiejsze drogi.

- Często podkreślacie, że przeszliście tę drogę sami, bez niczyjej pomocy, broniąc się własną muzyką. Pytanie brzmi: warto założyć kapelę i przebijać się do na szczyt?
- Tak, choć nie zawsze skończy się podobnie, jak nasza historia. Mieliśmy mnóstwo szczęścia. Bez tego nawet najlepsze zespoły się nie obronią. Muzyka może być kapitalna, trafiać do ludzi, ale musi też być moment, kiedy uda się z nią przebić.

- Jak to jest grać przez kilkudziesięciotysięcznym tłumem?
- (uśmiech) Nie da się opisać tego uczucia.

- Dziękuję.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska