Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Dobiegniew Cup to nasz sukces. Ale Błękitni są w zapaści - mówi prezes klubu Jerzy Plewako

Robert Gorbat
Robert Gorbat
Prezes Błękitnych Dobiegniew Jerzy Plewako chce oddać ster klubowej władzy przed upływem obecnej kadencji.
Prezes Błękitnych Dobiegniew Jerzy Plewako chce oddać ster klubowej władzy przed upływem obecnej kadencji. Robert Gorbat
Dzięki turniejowi Dobiegniew Cup miasto wzbogaciło się o piękne obiekty sportowe. Sukces ten nie przełożył się jednak na wyniki Klubu Sportowego Błękitni. Miniony sezon piłkarze zakończyli na ostatnim miejscu w klasie A.

Prezesem Błękitnych jest Jerzy Plewako. Ma 68 lat, pochodzi z Dobiegniewa. Kiedyś właściciel prywatnych firm, dziś emeryt. Rozmawiamy z nim o Międzynarodowym Młodzieżowym Turnieju Piłki Nożnej Saller Dobiegniew Cup im. Kazimierza Górskiego oraz dniu dzisiejszym kierowanego przez niego klubu.

Znamy się od pierwszego turnieju Dobiegniew Cup. Pamiętasz, jak do niego doszło?
Mogę powiedzieć, że ten turniej jest również moim dzieckiem. W 1994 roku byliśmy gminną delegacją w duńskim Vildbjergu. Zaproszono nas tam na młodzieżowy turniej piłkarski. W powrotnej drodze podszedłem w autobusie do burmistrza Leszka Walocha i powiedziałem, że warto by coś podobnego zorganizować u nas. Leszek chwilę pomyślał i odpowiedział: „Dobrze, przyjdź, coś wymyślimy”. No i wymyśliliśmy. Wspólnie z Leszkiem i nieżyjącym już prezesem GOZPN Markiem Pospiesznym. Szybko poszło. W następnym, 1995 roku trener Kazimierz Górski wykonał inauguracyjne kopnięcie piłki podczas pierwszego Dobiegniew Cup. Stałem wówczas obok Trenera Tysiąclecia.

Czy wtedy, 27 lat temu, potrafiłeś sobie wyobrazić, jak bardzo turniej zmieni cały Dobiegniew?
Trudno było wtedy nawet marzyć o takich obiektach, jakie miasto ma dziś w kompleksie przy ulicy Leśnej. Zaczynaliśmy od jednej zniszczonej płyty, a dziś mamy cztery trawiaste, nawadniane płyty, główną ze sztucznym oświetleniem, nową trybunę, halę sportową, skate park, boisko do mniejszych gier zespołowych, tartanową bieżnię… Widziałem kiedyś takie obiekty w Goeteborgu, w Danii, ale przez myśl mi nie przeszło, że doczekam podobnych w moim Dobiegniewie. Sądzę, że bez turnieju Dobiegniew Cup nie byłoby to możliwe. Kolejni burmistrzowie: Leszek Waloch, Kazimierz Błaszczyk i dziś Sylwia Łaźniewska zrobili naprawdę dużo, by tej szansy nie zaprzepaścić.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że w ostatnich latach zainteresowanie turniejem maleje. I to niezależnie od pandemii koronawirusa…
Pierwsze dwa, trzy turnieje były swoistym zaczynem pod kolejne imprezy. W końcówce lat 90. ruszyliśmy z wielkim impetem i w rekordowych latach mieliśmy co roku blisko sto drużyn. Kiedyś nie było takich zawodów, więc w całym kraju wzbudzaliśmy duże zainteresowanie. Wykorzystywaliśmy efekt novum, ściągaliśmy do siebie zespoły dosłownie z całej Europy. Dziś podobnych zawodów jest zdecydowanie więcej, więc mamy sporą konkurencję. I zaczynamy z nimi przegrywać, bo mamy problem z obiektami noclegowymi. Świat poszedł do przodu. Teraz nawet młodzieżowym drużynom nie wystarcza materac w szkolnej sali…

A jak odczytywać skrócenie turnieju do dwóch dni?
Długie, 7-8-dniowe zawody wyszły już z mody. Zespoły nie chcą przyjeżdżać na tak długi okres, bo wiąże się to również ze sporymi wydatkami. Ja mam pewien pomysł na stworzenie turnieju… miesięcznego. Tak, tak, miesięcznego! Na czym by on polegał? A no na tym, aby przez cztery kolejne soboty w Dobiegniewie rywalizowały drużyny w różnych kategoriach wiekowych. Moglibyśmy zacząć od żaków, a skończyć nawet na juniorach. Ekipy przyjeżdżałyby tylko na jeden dzień, rozgrywały sporo meczów i wyjeżdżały. Są w Polsce miasta, które już tak robią i przyciągają nawet 120 drużyn. Kto wie, może spróbujemy także w Dobiegniewie?...

Jesteś prezesem Błękitnych, a cały czas rozmawiamy o Dobiegniew Cup. Rozumiem, że klub i komitet organizacyjny turnieju to dwie zupełnie odrębne struktury?
Tak, to oddzielne stowarzyszenia. My mamy swoje władze, a turniejem kieruje wydział kultury i sportu Urzędu Miejskiego. Nie wchodzimy sobie w kompetencje, choć oczywiście ściśle współpracujemy. Choćby w taki sposób, że corocznie kilka drużyn Błękitnych uczestniczy w turnieju.

Wiem, że w 2003 roku wyjechałeś zawodowo na dziesięć lat do Anglii. Nie straciłeś wtedy kontaktu z dobiegniewskim środowiskiem?
Pracowałem w Anglii, ale czas śledziłem to, co się dzieje w Dobiegniewie. Wróciłem w 2013 roku, a sześć lat później zostałem prezesem Błękitnych. Nie pierwszy raz zresztą, bo licząc od 1983 roku pełniłem tę funkcję z przerwami łącznie przez 18 lat.

No to teraz mam pytanie do prezesa Błękitnych. Dlaczego wasza seniorska drużyna, trenująca i grająca na tak wspaniałym obiekcie zajęła w minionym sezonie ostatnie miejsce w klasie A?
Ponosimy konsekwencję tego, że nie pracowaliśmy wystarczająco dobrze z młodzieżą. Nie dorobiliśmy się narybku, który w dojrzałym wieku wracałby do Dobiegniewa i do naszego klubu. Prawda jest taka, że żyjemy w małym miasteczku, skąd młodzież najczęściej wyjeżdża w wieku 15 lat po skończeniu szkoły podstawowej. Okoliczne wioski też się wyludniają. Doszło do sytuacji, że nie mieliśmy kim grać, a nie chcieliśmy sprowadzać armii zaciężnej. I z powodów wychowawczych, i finansowych. Postawiliśmy na swoich, a tych było ostatnio stać tylko na ostatnie miejsce w klasie A. Na szczęście nie spadniemy z niej, bo doszło do małej reorganizacji rozgrywek i powiększenia wszystkich trzech północnych grup klasy A do 14 zespołów. Dostaliśmy więc szansę na poprawę, ale ten czek in blanco będzie ważny tylko przez jeden sezon. Za rok zostaną tylko dwie grupy klasy A.

Naprawdę nic się nie da zrobić w kwestii szkolenia młodzieży? Dysponując takimi obiektami?!
Mamy dziś w klubie cztery drużyny: seniorów, trampkarzy, orlików i żaków. Łącznie około 50-60 chłopaków, w najmłodszej grupie nawet pięcio i sześciolatków. To stanowczo za mało, by myśleć o stworzeniu stałych, solidnych fundamentów kadrowych. Miałem pomysł na stworzenie, mówiąc trochę górnolotnie, dobiegniewskiej akademii, w której futbolu uczyłoby się nawet 150 dzieci. Niestety, nic z tego nie wyszło…

Czego zabrakło: ludzi, pomysłu? A może pieniędzy?
Z funduszami nie jest najgorzej. Rocznie dostajemy od lokalnego samorządu 75 tysięcy złotych dotacji, co wystarcza na podstawową działalność. Na więcej nie mamy co liczyć, bo na naszym terenie trudno znaleźć znaczącego sponsora. Nie mamy tu wielkich firm, a te, które są, pytają o sportowy poziom i wyniki. Jak ich nie ma, rozmowy się kończą. W klubie kierujemy się zasadą, że młodzież nie płaci za uprawianie futbolu. Tylko w grupie żaków rodzice zrobili ostatnio zrzutkę i kupili dzieciakom dresy. To była wyjątkowa sytuacja. A ludzie? Mamy tylko jednego trenera, Edwarda Makuchowskiego. Pracuje i z pierwszym zespołem, i z młodzieżą. Ja jestem drugi. Trochę nieformalnie, zajmuję się tylko żakami.

Czyli brakuje pomysłu? Takiej szerszej wizji funkcjonowania klubu?
Mówiąc uczciwie, noszę się z zamiarem złożenia rezygnacji z funkcji prezesa. Nie sądzę, bym doczekał na tym stanowisku do przyszłego roku, czyli do końca obecnej kadencji. Jestem zmęczony całą sytuacją. A poza tym, mówiąc uczciwie, nie wychowałem swoich następców i aktywnych działaczy. Muszą przyjść młodzi ludzie, by rozruszać ten klub. Kierowanie takim organizmem wiąże się z wieloma obowiązkami, którym ja nie jestem już w stanie podołać. Mam świadomość, że nie udało mi się zbudować pracy całego klubu w sensie organizacyjnym, że zabrakło mi werwy. Przywódca musi być motorem napędowym całego przedsięwzięcia, a ja nie jestem już w stanie podźwignąć tego klubu powyżej klasy A. Kto wie, czy niedługo nie klasy B…

Z Dobiegniewa pochodzi kilku świetnych piłkarzy: Franciszek Filas, Jarosław Staszak, Jakub Ryżyk… Może to oni powinni się podjąć odbudowy sportowej siły Błękitnych?
Franek pracuje jako wuefista w miejscowej szkole podstawowej, Jarek gra jeszcze w Radowiaku Drezdenko, a Kuba pracuje w Urzędzie Miejskim. Nie zwracaliśmy się do nich z żadnymi propozycjami, a oni też nie przyszli z jakimikolwiek deklaracjami. I tak żyjemy obok siebie - wiedząc o sobie, lecz nie współdziałając. Może ta rozmowa coś przełamie? Potrzebujemy dwóch, trzech ludzi, którzy postawią na młodzieżową piłkę, zajmą się szkoleniem dzieci i stworzą solidne podwaliny pod przyszły zespół seniorów. Nie doczekamy się powrotu Błękitnych do poważniejszej ligi, jeśli nie wykonamy tego zadania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska