MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dług jak lawina

Stefan Cieśla 0 95 722 67 72 [email protected]
- Strach wisi nad nami, ale wierzymy, że spółdzielnia nas wybroni - mówi pani Aniela ze spółdzielni ,,Projekt'' przy ul. Wyszyńskiego. Jej los i sąsiadów jest w rękach posłów, bo tylko oni mogą ich uwolnić od wiszącego nad nimi długu i strachu przed utratą dachu nad głową.

Spółdzielnia jest malutka, czterdzieści rodzin mieszka w pięciu blokach zbudowanych w Gorzowie na początku lat 90. na skarpie ul. Wyszyńskiego. Kameralne, przytulne osiedle, wysprzątane alejki i parkingi, wzorowo zadbana zieleń.

Ale spokój jest pozorny, bo ludzie regularnie dostają informacje o swoim stanie zadłużenia w PKO. Kwoty liczone w setkach tysięcy złotych są dla większości już abstrakcyjne. Z powodu tego zadłużenia nie są też w stanie wykupić swoich mieszkań na własność.

Bank zmienia umowę

Na budowę osiedla z PKO wzięli 1,5 mln zł kredytu, starczyło na ok. 60 proc. kosztów budowy. Resztę wyłożyli lokatorzy z własnej kieszeni. Spłacali kredyt według zasady 1 proc. wartości mieszkania. - Tak płaciliśmy do 1995 r., kiedy weszła w życie ustawa o pomocy państwa w spłacie kredytów bankowych. Miała pomóc bankom, a nie spółdzielniom, bo to banki miały dostać od państwa narastające odsetki od kredytów.

Wtedy PKO jednostronnie, bez wypowiedzenia umów, nakazało spółdzielniom spłatę wyższych rat kredytów. Naliczano je nową metodą tzw. normatywu, czyli od wielkości mieszkania - opowiada Stanisława Mach, prezes spółdzielni. Wtedy także bank do zadłużenia doliczył odsetki, które miał dostać od państwa i przerzucił je na lokatorów. - Na podstawie swoich rachunków, których zasad do dziś nie znamy, bank wyliczył nasze zadłużenie na kilka milionów, po 200 - 250 tys. zł na mieszkanie - mówi Mach.

Groziła licytacja osiedla

Nie zgodzili się na nowe zasady spłaty kredytu. Płacili po staremu, dług rósł. Zaczęli pisać, protestować gdzie się dało, w spółdzielczym związku, banku, ministerstwach. Ale nawet Sąd Najwyższy nie dał im jednoznacznej odpowiedzi, kto ma rację, oni czy PKO.

Tylko departament prawny NBP odpisał im jasno, że żaden bank nie może zmieniać jednostronnie umów kredytowych i narzucać innych warunków spłaty. Radził skierować sprawę do sądu, ale nie mieli na to pieniędzy, bo komornik na podstawie bankowego tytułu egzekucyjnego zajął konto i spółdzielczy majątek, z wyjątkiem mieszkań. - Ale chodził też po mieszkaniach i spisywał co ludzie mają cennego - mówi prezes.

Groźba licytacji osiedla z lokatorami wisiała do 2006 r. Wtedy nastąpiło przesilenie. - Zaczęliśmy spłacać większe raty kredytu, według normatywu i to spowodowało, że egzekucja komornicza została przez bank wstrzymana, a może nawet umorzona - twierdzi Mach. Ale i tak, jak twierdzi, wszystkie wydatki ponoszą z bieżących wpłat lokatorów i nie używają spółdzielczego konta, aby pieniędzy nie zabrał im komornik. A jako dłużnik mogą tylko pomarzyć o kredytach na grubsze remonty czy termomodernizację.

Posłowie pracują niespiesznie

Dziś spór ten trafił nawet do Europejskiej Komisji Petycji w Brukseli. Ale wszystko właściwie powinno się rozstrzygnąć w Sejmie, w ustawach, które mogą odciąć ,,Projektowi'' i innym spółdzielniom mieszkaniowym stare długi oraz zrekompensować PKO poniesione

straty. Projekt nowej ustawy o pomocy państwa w spłacie kredytów mieszkaniowych, przewiduje skrócenie do 10 lat okresu, po którym spółdzielnie regularnie i terminowo spłacające kredyty mieszkaniowe wg normatywu, mogą wystąpić o umorzenie reszty długu. Dla ,,Projektu" ta szczęśliwa godzina wybiłaby w 2016 r. S. Mach jako ekspert Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców, pracuje w komisji sejmowej zajmują się tą ustawą. Ale nawet ona nie wie, kiedy wejdzie w życie.

W przygotowaniu jest też ustawa o rozłożeniu na raty lub nawet umorzeniu bankowych długów, poręczanych przez Skarb Państwa. Ale tu tym bardziej nie wiadomo kiedy zacznie obowiązywać, bo chodzi o kilka miliardów złotych, które budżet państwa musiałby oddać PKO na pokrycie strat. Dziś takich miliardów nie ma, bo jest kryzys.

Współpraca jest wzorowa

Prezes Mach za nic nie chciałaby aby dziennikarz odebrał, że skarży się na bank i nasyła na niego prasę. Bo sprawa leży dziś poza PKO. - Nasza współpraca ze spółdzielnią jest wzorowa i partnerska.

Nie ma żadnej egzekucji komorniczej, ani blokady konta - zapewnia dyplomatycznie Ryszard Szot, dyrektor II oddziału PKO. Też czeka na to, co zrobi Sejm, rząd i jego centrala. Ale musi pilnować interesu banki i niedawno rozesłał lokatorom ,,Projektu'' rozliczenie zadłużenia na koniec 2008 r. - Nasz dług wynosi 277 tys. zł, rok temu było 200 tys. W życiu tej kwoty nie spłacimy - mówi zrezygnowany pan Ryszard, mąż pani Anieli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska