MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Daleko od domu

Tomasz Hucał
Na co dzień Andrzej Chimko jest na statku nawigatorem
Na co dzień Andrzej Chimko jest na statku nawigatorem Fot. Archiwum Andrzeja Chimko
Dookoła tylko woda, przez lornetkę widać odległy o kilka kilometrów ląd. Ilość tradycyjnych potraw podczas kolacji zależy od narodowości kucharza.

Andrzej Chimko pochodzi z Żagania i gdy nie wypływa w morze, tu mieszka. - Marynarską pasją zaraził mnie kapitan Eugeniusz Chodań, który namówił wiele osób z naszego miasta do pływania - tłumaczy.

Po liceum ogólnokształcącym, przyszła więc kolej na Wyższą Szkołę Morską w Szczecinie (dziś Akademia Morska). W pierwszy poważny rejs żaganianin wyruszył w 2001 roku. - To była praktyka. Potem jeszcze blisko sześć miesięcy przepłynąłem jako zwykły marynarz i zacząłem pracować w zawodzie, w którym jestem do dziś. Jestem nawigatorem - opowiada A. Chimko.

Uwaga na piratów

Żaganianin od początku pływa w marynarce handlowej. - Niektórzy myślą, że jak mamy mundury, to oznacza, że jesteśmy żołnierzami, ale to nieprawda - wyjaśnia.
Pod polską banderą żeglował krótko. Z resztą tak wygląda marynarski świat. Pływa się pod banderami tylko kilku krajów. Tam gdzie armator ma bardziej dogodne warunki do funkcjonowania firmy. - Obecnie pływam u cypryjskiego pracodawcy. Ale rejsy odbywam głównie po morzach Bałtyckim i Północnym - mówi.

Życie marynarza nieco się już zmieniło w porównaniu z dawnymi czasami. - Można nawet powiedzieć, że teraz więcej się lata niż pływa - śmieje się żaganianin. - Bo czasami jest tak, że armator decyduje, że wymiana załóg jest np. w Skandynawii, czy Ameryce Południowej i trzeba tam dolecieć.

Teraz już nie pływa się po osiem, dziesięć miesięcy, a częściej po trzy, cztery miesiące. Pływanie po Europie jest bezpieczniejsze. - Podczas kursów przez Atlantyk spotyka się dwa, trzy statki na tydzień. Przepływając przez cieśniny duńskie ruch jest przeogromny - opowiada A. Chimko. - Co do bezpieczeństwa, najgorsze są rejsy w okolice Afryki, Azji i Ameryki Południowej.
Wszystko ze względu na piratów, którzy mają najnowocześniejszy sprzęt i jak przed laty lubują się w okradaniu statków handlowych.

Sylwester przez lornetkę

Już dwukrotnie A. Chimko zdarzyło się spędzić na morzu Boże Narodzenie i sylwestra. Po raz pierwszy w w2003 roku na Morzu Północnym. - Normalnie święta na statku to dni wolne, choć oczywiście, jak jest praca to nie możemy jej zostawić - tłumaczy.

Trzy lata temu w wigilię o godz. 18.00 A. Chimko wraz z siedmioma kolegami z załogi wypłynął z francuskiego portu, po rozładunku zboża. - Do 21.00 myliśmy statek, a potem siedliśmy do wspólnej kolacji. Załogę stanowili sami Polacy, było więc w miarę świątecznie. Opłatek, gitara, dzięki której pośpiewaliśmy kolędy - opowiada. - Następnego dnia dopłynęliśmy do Rotterdamu i jako, że port nie pracował mieliśmy dwa dni wolnego. Sylwestra spędziliśmy natomiast już w angielskim porcie.

Ubiegłoroczne święta przyszło mieszkańcowi Żagania spędzić w cieplejszym klimacie - na Morzu Śródziemnym - podczas rejsu kontenerowcem. - Liczyłem, że będzie spokojniej, ale nękał nas sztorm. Sylwestra natomiast przeżywaliśmy oglądając przez lornetkę zabawę na Akropolu, stojąc sześć kilometrów od brzegu Aten - tłumaczy.

Marynarze, szczególnie kucharz, specjalnie przygotowują się do świąt. - Jeżeli wiedzą, że wypływamy w grudniowy rejs, często przywożą z Polski odpowiednie jedzenie, które do świąt czeka na nas w chłodni - wyjaśnia A. Chimko.
Mimo tych wszystkich działań, nie zawsze są powody do radowania się. - Rodzina jest daleko. Na lądzie zostają rodzice, żona. Często więc człowiek tęskni - mówi.
Są jednak milsze chwile. - W ostatnie wakacje mogłem w rejs zabrać żonę Annę. Wtedy pracuje się zupełnie inaczej, gdy ten czas na morzu możemy spędzić razem - kończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska