Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy wyborcy patrzą na dalsze miejsca na listach kandydatów?

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
Henryk Maciej Woźniak (z lewej) i Witold Pahl - gorzowscy parlamentarzyści Platformy. Na liście wyborczej odpowiednio pod numerami: 22. i 17.
Henryk Maciej Woźniak (z lewej) i Witold Pahl - gorzowscy parlamentarzyści Platformy. Na liście wyborczej odpowiednio pod numerami: 22. i 17. Kazimierz Ligocki
Czy wystarczy znane nazwisko i dobre miejsce na liście, aby wejść do parlamentu? - Jestem bardzo ciekawa, czy znów sprawdzi się "mechanizm jedynki" - mówi politolog Agnieszka Opalińska.

Do Sejmu dostanie się kandydat z największą ilością głosów, a jego miejsce na liście nie jest ważne - tak jest w teorii. W praktyce wysoka pozycja na liście znanej partii prawie gwarantuje mandat. Dlaczego? Według badań Polacy przy urnie kierują się przede wszystkim sympatiami do liderów ogólnopolskich partii lub ich szyldami.

- To działanie w pewnym stopniu sensowne, ponieważ wynik komitetu w skali kraju będzie miał decydujące znaczenie dla wyłonienia składu rządu. Niemniej jest to jedynie pierwszy stopień wtajemniczenia - komentują eksperci Fundacji Batorego z koalicji Masz Głos, Masz Wybór.

Świadomy wybór kandydata z imienia i nazwiska, a nie tylko wskazanie listy poprzez nasz głos, zwiększa wpływ wyborcy na obsadę Sejmu. W przeciwnym wypadku oddajemy decyzję tym, którzy układali listy wyborcze, czyli - w praktyce - liderom partii politycznych. - Proces tworzenia list jest skomplikowany i nie do końca przezroczysty. Wyborca tak naprawdę nie wie, jak one powstają - uważa Tomasz Marcinkowski, socjolog z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Gorzowie.

- W demokracji głosujemy na kandydatów z list, które zostały stworzone w nie do końca demokratyczny sposób. Wewnętrzną rywalizację o miejsca widać szczególnie w partii rządzącej. W naszym województwie obserwujemy też podział regionalny, a więc rywalizację między Gorzowem i Zieloną Górą.

Tendencja głosowania przez wyborców na partie i miejsca, a nie na nazwiska, to także jeden z powodów, dlaczego do regionu trafiło mniej pieniędzy na kampanię. Z powodu okrojonego budżetu liderzy partii postanowili skupić się na kampanii centralnej.

Kłam twierdzeniu, że przy urnach stawiamy głównie na najbardziej znane nazwiska oraz że nie chce nam się spojrzeć na dół spisu kandydatów, mogą zadać gorzowianie. Ze względu na bardzo niskie pozycje gorzowskich parlamentarzystów minionej kadencji na liście Platformy Obywatelskiej do Sejmu. Chodzi o dotychczasowego senatora Henryka Macieja Woźniaka (nr 22) oraz posła Witolda Pahla (nr 17), którzy stracili poparcie wśród władz lubuskiej PO.

Woźniak w ogóle miał nie wystartować do parlamentu z PO, a Pahl nie zgodził się na kandydowanie do Senatu. Obaj prowadzą bardzo intensywną kampanię, zarówno w internecie, jak i na ulicach. Szukają też poparcia wśród ważnych osób w polskiej polityce. - Czekam na ich wynik wyborczy z zainteresowaniem. Mimo niskich miejsc na liście, nie można odbierać im szans - dodaje dr Opalińska z Uniwersytetu Zielonogórskiego.

Niespodzianek na liście PO jest więcej. Dopiero ósme miejsce dostał zielonogórzanin Waldemar Sługocki, wiceminister w resorcie rozwoju regionalnego. - To bardzo ceniony polityk i fachowiec. Jego ósma pozycja zaskakuje - ocenia Opalińska. Wyżej niż Sługocki, oprócz posłów ostatniej kadencji, są m.in. Małgorzata Issel czy szefowa gorzowskiej Rady Miasta Krystyna Sibińska, która poniosła porażkę w ostatnich wyborach prezydenckich.

Na liście SLD dopiero z trójką jest lider lubuskiej lewicy - zielonogórzanin Bogusław Wontor. Ciekawa walka będzie się toczyć też wśród ludowców. Jedynką jest minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak, a za nią znalazł się znany poseł Józef Zych. Pamiętajmy, że cztery lata temu PSL w Lubuskiem wywalczył tylko jeden mandat... Najmniej niespodzianek jest na liście PiS. Tu będzie można zwrócić uwagę za to na wynik Władysława Dajczaka ze Strzelec Kraj. - senatora, który ubiega się teraz o poselski mandat.

Wśród kandydatów z okręgu lubuskiego stosunkowo dużo wysokich miejsc przypadło kobietom, co w polskiej polityce wciąż nie zdarza się często. Nr 1 mają kandydatki PO i PSL. A wiceliderkami są panie z PiS (Elżbieta Rafalska), SLD (Mirosława Winnicka) i Ruchu Palikota (Katarzyna Raginia).

We wcześniejszych wyborach parlamentarnych i prezydenckich większość Lubuszan poparła PO. - Mapa wyborcza funkcjonuje od 1989 r. Wschód to rezerwuar wyborców o poglądach prawicowych, zachód i północ liberalnych i lewicowych - podkreśla politolog Waldemar Urbanik z gorzowskiej Wyższej Szkoły Biznesu.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska