Do czego zdolny jest młody człowiek w obliczu pandemii? – nad tym zastanawiali się uczestnicy konferencji naukowej na Uniwersytecie Zielonogórskim, która odbyła się we wtorek, 7 grudnia. I była jednym z elementów dużego projektu naukowego, prowadzonego pod kierunkiem dra hab. Jacka Kurzępy, prof. UZ.
Teatr życia szkolnego to uczniowie, nauczyciele, rodzice
- Wiosną ubiegłego roku pozyskałem grant na przeprowadzenia badań – Interdyscyplinarna i komparatystyczna diagnoza problemów wtórnych wyłaniających się w postawach i zachowaniach współczesnej młodzieży w konsekwencji pandemii Covid-19, w perspektywie indywidualnej i wspólnotowej – mówi prof. Jacek Kurzępa. - W trakcie przymiarki uznałem, że teatr życia szkolnego to nie tylko uczniowie, ale także nauczyciele i rodzice. Więc podobne pytania, które skierowałem do uczniów, zadałem też nauczycielom i rodzicom.
Świat realny nie jest już potrzebny
Na wtorkowej konferencji naukowej zaprezentowano wyniki badań, dotyczące uczniów. A wzięło w nich udział ponad 7,5 tysiąca młodych ludzi. Jak zareagowali na początku pandemii? Z jednej strony przestrzegali reżimu sanitarnego, obostrzeń, starali się racjonalnie podejść do nowej sytuacji. Z drugiej towarzyszył im lęk i niepewność, stąd nagminne szukanie informacji w sieci sposobu na radzenie sobie z trudną sytuacją.
- Świat realny został unieważniony przez świat wirtualny. Młodzi się osieciowali – zauważa prof. Kurzępa. – Do tej pory świat sieci był wystarczającym, teraz uczniowie jakby weszli na wyższy lewel – sieci w sieci. Wszystko jest tu! Świat realny nie jest już potrzebny!
Z czasem jednak brak kontaktów rówieśniczych był coraz bardziej dotkliwy. Młodzież mówiła, że czuła się ograniczana, uwieziona w domach. Chciała koniecznie wyjść na zewnątrz. Stąd pojawiła się chęć wyrzucania śmieci, robienia zakupów czy spacerowania z psem. Wszystko po to, by próbować przerwać ograniczenia i zjawisko znieruchomienia domowego. Bo nauczanie zdalne spowodowało minimalizację aktywności.
Jak przyznawali uczniowie – najlepszym przyjacielem stawało się łóżko i poduszka.
- Nie chce mi się wstawać, myć. Lekcji słucham jednym uchem leżąc w pościeli, w piżamie, z kubkiem kawy na poduszce – to nie był rzadki głos.
Młodzi zakażają? Wypierali ten komunikat
Zamknięcie w domach spowodowało, że młodzi ludzie przyjęli pasywną postawę. Wystarczyło włączyć komputer. Młodzież mówiła więc o tym, że nic jej się nie chce, że straciła motywację, że nawet książek nie chce się jej czytać, że mniej w niej optymizmu i ciekawości świata. Nierzadko izolacja powodowała częstsze myślenie o śmierci.
- Na dodatek w mediach i nie tylko uczniowie słyszeli, że to właśnie oni winni są zakażeń czy śmierci seniorów – zauważa prof. Kurzepa. – Jak poradzili sobie z tym stygmatyzowaniem? Na podstawie badań można powiedzieć, że dobrze. Część osób uważała, że to nieprawda. Bo przecież statystyki pokazywały, że młodzi nie chorują (teraz to się zmieniło). Część po prostu wypierała takie komunikaty.
Uczniowie odnaleźli się w tej sytuacji, poczuli się potrzebni rodzicom i dziadkom. Nie tylko robili zakupy stawiając je przed drzwiami czy przekazując przez okno. Pomagali w sprawach internetowych, kiedy także ich rodzice zmuszeni byli pracować zdalnie.
- Widzimy tu, że młodzi zmienili strategię, by przetrwać ten trudny czas i jednocześnie nie stracić z pola widzenia bliskich – podkreśla profesor. – Czy to właśnie w rodzinie znaleźli wsparcie?
Z badań wynika, że młodzi szukali wsparcia wśród rówieśników i właśnie od nich je otrzymali, rozmawiając przez internet. Tak mówiło 70 procent respondentów.
- Połowa badanych wymieniała mamę i tatę jako tych, od których otrzymała wsparcie w tych trudnych dniach. 26 procent uczniów wskazało także na rodzeństwo, a przecież nie był to łatwy czas. Często brakowało komputera czy osobnego pokoju do nauki zdalnej, bo wszyscy w tym samym czasie musieli zasiąść przed komputerami – podkreśla prof. Kurzępa. – Zaskakujące było dla mnie wsparcie w praktykach religijnych. Ich inicjatorem w rodzinie był tata. On też sięgał np. do dawnych gier planszowych, organizował wycieczki rowerowe i integrował w ten sposób familię. A dzieciaki szły to! Mamine wsparcie dotyczyło głównie kwestii emocjonalnych. Mama była piorunochronem, po którym spływały emocje dzieci.
Syndrom przepełnionego gniazda
Dr hab. Tatiana Rongińska, prof. UZ, mówi, że badania zachowań w czasie pandemii pokazują nam nowe spojrzenie na potencjał człowieka. Otwierają się przed nami nowe możliwości, o które nigdy byśmy się nie podejrzewali. Pojawiają się nowe możliwości radzenia sobie z trudną sytuacją.
- W psychologii jest taki termin jak syndrom opuszczonego gniazda, gdy dzieci wychodzą z domu i rozpoczynają życie na własną rękę. Tu powiedziałabym, że możemy mówić o syndromie przepełnionego gniazda – podkreśla prof. Rongińska. I dodaje, że w tych trudnych czasach rodzina się scaliła, zdała egzamin. A młody człowiek nauczył się opiekować rodzicami, dziadkami…
Jednak jak zauważa prof. Kurzępa – to wsparcie rodziny często oznaczało, że mamy czy ojcowie zmuszeni byli przejść na pracę zdalną czy też brać urlopy, opiekę nad dziećmi, by towarzyszyć im jeszcze bardziej niż zwykle. Słowem – coś za coś.
Największe zmiany dokonały się w samym uczniu.
Uczniowie po kilku godzinach lekcji nie odchodzili od komputerów. Choć przecież nie było łatwo się skupić nad przekazywanymi treściami. Wszak dom żył. W pokoju obok (albo tym samym) bawiło się młodsze rodzeństwo, w kuchni słychać było, jak buzuje zupa na gazie, a przy tym rodzice też pracowali zdalnie. No i jeszcze te kamerki. Wciąż młodzi czuli się obserwowani… To wywoływało lęk i strach.
Po lekcjach znów młodzi siedzieli z nosem przy ekranie. By odrobić zadania, porozmawiać z rówieśnikami i innymi znajomymi. Pasywnie spędzali czas. Kilogramów przybywało, a tymczasem wciąż w telewizji mówiło się o kulcie mięśni i siły fizycznej. Stąd ratowanie się tabletkami, dietą…
- We wrześniu uczniowie wrócili do szkół z nadwagą i otyłością – mówi nauczyciel – konsultant Magdalena Wieczorek – Wielu uczniów odczuwało zmęczenie. Trudno im było się przyzwyczaić do tego, że rano trzeba wcześniej wstać, umyć się, zjeść śniadanie i pójść do szkoły. Potem siedzieć w ławce i skupić się na lekcjach czy pracować w grupie. W niektórych przypadkach nastąpiło pogorszenie wzroku.
Czy młodzi ludzie to pokolenie stracone?
Czy to był dla młodych ludzi stracony czas? Czy można ich nazwać pokoleniem straconym – jak często jest ono określane przez media? Chodzi o końcówkę pokolenia Z (od 1990 r. do dziś) i pokolenie iGen (12-14 latkowie). Jak zauważa Magdalena Wieczorek to określenie krzywdzące. Owszem młodzi ludzie doświadczyli ważnego przeżycia, ale ono ich samych buduje. I na pewno rozwiną skrzydła. Owszem dużo straciło w rozwoju, ale też zyskało i odkryło w sobie nieznane dotąd pokłady.
- Trzeba tylko teraz młodych ludzi wspierać, wtedy dostaną skrzydeł i będą mogli polecieć jeszcze dalej – podkreśla nauczycielka.
Prof. Rogińska dodaje, że po analizie kolejnych części badań, dotyczących nauczycieli i rodziców, będzie można wyciągnąć następne wnioski i odpowiedzieć na pytanie, co zrobiła z nami pandemia? I działać pozytywnie, bo temu właśnie służy projekt.
ZOBACZ TEŻ
Polacy badają kosmos
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?