MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czują się oszukane

Beata Bielecka
Rodziny pacjentów nie chcą likwidacji zakładu opiekuńczo-leczniczego w szpitalu. Po ich protestach dyrekcja lecznicy odwołała się od decyzji Narodowego Funduszu Zdrowia.

Ale to nie koniec sprawy. Dziś starosta i dyrektor szpitala spotkają się z szefową NFZ

O sprawie pisaliśmy kilka razy. Szpital przegrał w NFZ konkurs na prowadzenie zakładu. Po naszej publikacji sprawą zajął się powiat. Szpital miał się odwołać od decyzji funduszu i jeszcze raz powalczyć o kontrakt.

- Dyrektor szpitala obiecał nam, że wraz z odwołaniem się od decyzji o likwidacji złoży w NFZ nową ofertę, ale tego nie zrobił - mówi Ewa Polewska. Kobieta wspólnie z kilkoma rodzinami zaangażowała się w ratowanie zakładu opiekuńczo - leczniczego. Leży tam, w bardzo ciężkim stanie, jej mąż. Słubiczanka nie może pogodzić się z tym, że od nowego roku miałby zostać przeniesiony do szpitala w Kostrzynie nad Odrą. Dla niej i dla innych rodzin oznaczałoby to brak możliwości codziennego kontaktu z bliskimi.

Taka jest procedura

Dyrektor lecznicy Andrzej Śrutwa tłumaczy, że nie mógł złożyć nowej oferty, bo konkurs został już rozstrzygnięty. - Procedura jest taka, że możemy złożyć tylko odwołanie od decyzji i zrobiliśmy to - mówi. Dodaje jednak, że nawet gdyby przepisy na to pozwalały, nowej oferty i tak by nie złożył, bo musi być ona adekwatna do tego, czym dysponuje szpital.

A. Śrutwa już wcześniej przyznał, że zakład opiekuńczy nie wpisuje się w jego plany, bo ze względu na przygraniczne położenie miasta, chce on rozbudować oddział ratunkowy i uruchomić urazowo - ortopedyczny.

- Nasza oferta dotycząca zakładu opiekuńczego nie była jednak złośliwa - przekonywał. - Przedstawiliśmy tylko rzeczywisty stan i okazało się, że nie możemy spełnić wymogów stawianych przez fundusz. Nie mamy pielęgniarek ze specjalnością opieki długoterminowej, psychologa, terapeuty, bo przychody z tego zakładu nie pokryłyby kosztów ich zatrudnienia. To byłoby możliwe, gdybyśmy mieli więcej łóżek, a na to nie pozwalają nam warunki lokalowe. Brakuje też sprzętu rehabilitacyjnego i jadalni - tłumaczył.

Małe szanse

Są więc małe szanse na to, żeby NFZ w Warszawie (tam trafił wniosek) uwzględnił odwołanie. Odpowiedzi jeszcze nie ma, ale rodziny spodziewają się, że będzie negatywna. Dlatego nie dają za wygraną.

O sprawie powiadomiły m.in. rzecznika praw pacjenta i starostwo powiatowe, któremu podlega szpital. W efekcie dziś starosta Aleksander Kozłowski wspólnie z dyrektorem Śrutwą jadą do Zielonej Góry na spotkanie z szefową lubuskiego oddziału NFZ Heleną Hatką.

- Temat nie wygasł. Będziemy jeszcze o tym rozmawiać - mówi starosta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska