Dokładnie tak było z obecnym podziałem administracyjnym Polski. Tej reformy nie było na wyborczych sztandarach Akcji Wyborczej Solidarność we wrześniu 1997 roku, a mimo tego, już w marcu 1998 roku, zaledwie pięć miesięcy od pierwszego posiedzenia Sejmu, rząd premiera Jerzego Buzka skierował do niego projekt ustawy przewidujący podział kraju na 12 województw. Już w czerwcu 1998 r., ustawa w tej formie została przegłosowana. Gdyby nie zastrzeżenia Senatu i ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, Lubuskiego by nie było.
Był straszny opór ze strony przedstawicieli obecnych województw zachodniopomorskiego, dolnośląskiego i Wielkopolski. Nie chcieli Lubuskiego, bo ono psuło im wizję wielkich regionów, a my chcieliśmy mieć swój, mały, ale własny – mówi Elżbieta Płonka, ówczesna senator RP z województwa gorzowskiego. – Chciano nas rozparcelować – dodaje.
Gdyby nie poprawki Senatu, w tym aktywność samej Płonki, a także późniejsze weto prezydenta, Polska nie byłaby podzielona dziś na 16 województw z Lubuskim, a jedynie na 12, bez województwa lubuskiego.
Nie ma uzasadnienia dla Lubuskiego?
We wrześniu br. w Warszawie odbyło się III Forum Miasteczek Polskich, spotkanie na którym kilkuset samorządowców oraz ekspertów, dyskutowało na temat najważniejszych spraw dla kraju, ze szczególnym uwzględnieniem samorządów. Jednym z prelegentów był dr Łukasz Zaborowski, ekspert ds. rozwoju regionalnego w Instytucie Sobieskiego. Przedstawił on raport pt. "Korekta układu województw - ku równowadze rozwoju", a w nim rewolucyjną tezę, że „nie ma żadnych obiektywnych zasad, na podstawie których dałoby się uzasadnić obecny układ województw w Polsce”.
Na 96 stronach, autor raportu zaproponował kilka opcji ewentualnych zmian podziału administracyjnego kraju. Ta najbardziej skrajna, przewiduje ograniczenie liczby województw do 12 (IV wariant „makroregionalny”), w miejsce dzisiejszych 16. W innej, proponuje, aby liczba województw została zwiększona do 22 (III wariant „równoważący”). Dwa pozostałe warianty, I - „minimalny”, a także II – „umiarkowany”, przewidują pozostawienie obecnej liczby województw. Raport podkreśla jednak, że dla wariantów I-III, dolnym progiem wielkości jest milion mieszkańców. Przypomnijmy, Lubuskie ma obecnie tylko 979 tys.
Zwrócił na to uwagę w swoim opracowaniu dr Zaborowski, wskazując przy tym, że niektóre obecne stolice województw stały się nimi, nie z powodu potencjału, lecz w wyniku "zakulisowych targów politycznych".
Obok czterech jednostek przekraczających 3 miliony mieszkańców (małopolskie, mazowieckie, śląskie, wielkopolskie) mamy dwa (lubuskie i opolskie) o liczbie ludności poniżej miliona – zwrócił uwagę.
Z raportu wieje grozą dla Lubuskiego, ponieważ podważa on dobór miast wojewódzkich, określając go mianem „nieracjonalnego”.
Gorzów do Szczecina, Zielona Góra do Wrocławia
- Obok niebudzących wątpliwości ośrodków metropolitalnych uprzywilejowanym statusem obdarzono kilka miast drugiego rzędu. Jednocześnie kilka innych, zupełnie im podobnych, pominięto – czytamy w raporcie Instytutu Sobieskiego.
Właśnie ten fakt, postrzegany jako rażąca niesprawiedliwość, jest głównym zarzewiem krytyki obecnego układu – doprecyzowuje w nim autor.
Gorzów i Zieloną Górę wymienia w dokumencie jako małe miasta, które utrzymały status, chociaż dużo większe od nich np. Częstochowa i Radom, go utraciły.
Z powyższego, twórca raportu wyciąga wnioski, że reforma na podstawie której powstało m.in. Lubuskie, miała charakter „uznaniowości” w stosunku do niektórych miast, także w tych regionach, gdzie zastosowano model z dwoma stolicami. Autor określi je mianem „dodatkowych”.
Przywilej ten otrzymały tylko dwa „dodatkowe” województwa. Z nich lubuskie jest jednym z dwóch najmniejszych ludnościowo(…). Dlaczego „drugimi” miastami wojewódzkimi nie zostały Częstochowa, Kalisz, Koszalin, Radom i Tarnów? – pyta prowokacyjnie dr Zaborowski.
W ocenie eksperta, obecny podział administracyjny na województwa należy zmienić. Nie kryje też tego, że najbliższa jest mu opcja 12 województw.
Proponowana korekta układu województw ma zasadnicze cele. Pierwszym z nich jest jego uporządkowanie tj. usuniecie rażących błędów, niekonsekwencji reformy z roku 1999. Drugim celem jest zwiększenie policentryczności kraju(…). Wzmocnienia wymagają ośrodki metropolitalne, tak by w skali kraju stanowiły większą przeciwwagę dla Warszawy – napisał.
Ta teza koresponduje z jednym z wariantów opracowania, gdzie Lubuskie miałoby zniknąć z mapy. Gorzów zostałby przyłączony do województwa zachodniopomorskiego, a Zielona Góra współtworzyłaby jeden organizm administracyjny z Dolnym Śląskiem.
Samorządowcy biją na alarm
I tu pojawiają się lubuscy samorządowcy, którzy biją na alarm, zanim będzie za późno. Służy temu m.in. spotkanie pn. „Nowa Umowa Paradyska”, które w czwartkowe południe odbędzie się w pocysterskim zespole klasztornym w Gościkowie-Paradyżu. Prezydenci Gorzowa, Zielonej Góry oraz Nowej Soli, ale również burmistrz Gubina i kilku starostów, zaprosili tam wszystkich innych samorządowców, aby rozmawiać o przyszłości województwa.
Chodzi o to, aby rozmawiać o przyszłości województwa i mieć zgodnie wypracowaną propozycję na kolejne lata, również na wypadek pomysłów o zmianie kształtu administracyjnego kraju - mówi prezydent Gorzowa, Jacek Wójcicki. – W tej propozycji nie może chodzić tylko o wolę polityków, ale głównie o świadomość mieszkańców. Czy opowiadają się za kontynuacją województwa i w jakim kształcie? To dobry moment, aby o tym wszystkim rozmawiać i osiągnąć konsensus – dodaje.
Z kolei prezydent Zielonej Góry, Janusz Kubicki, nawiązuje do miejsca, jakim jest klasztor w Paradyżu, a także faktu podpisania tam 25 lat temu umowy paradyskiej, dzięki której powstało Lubuskie.
Od tamtego czasu upłynęło ćwierć wieku i to jest najlepszy moment na to, aby się spotkać i zastanowić, co się udało, a co wymaga poprawy i przyśpieszenia. Jako samorządowcy wiemy najlepiej, z praktyki i osobistych doświadczeń, co należy zrobić - wyjaśnia.
Politycy uspakajają i uciszają
Tymczasem lubuscy politycy, głownie z Platformy Obywatelskiej, w chęci spotykania się i rozmowy o przyszłości województwa lubuskiego przez samorządowców, widzą tylko politykę. Obawiają się, że przedsięwzięcie przybierze formę oficjalną, a współpraca prezydentów, burmistrzów, wójtów i starostów, a także wielu radnych różnych szczebli, stanie się alternatywą dla partii w kwietniowych wyborach.
Twierdzą, że nie ma zagrożenia dla istnienia Lubuskiego i nie ma też potrzeby rozmawiania o tym.
Chodzi o wywołanie fermentu – uważa lider PO, Waldemar Sługocki. – O podziale administracyjnym kraju decyduje polski parlament: Sejm i Senat. Dla bieżącej polityki ktoś chce grać na niskich pobudkach i siać niepokój oraz nieporozumienie. Żadna z partii politycznych nie myśli, nie myślała i nie zamierza w przyszłości wprowadzać korekty administracyjnej Polski – uspokajał na konferencji prasowej.
Podobnie poseł Krystyna Sibińska, ona również nie dostrzega dla Lubuskiego zagrożeń, a w inicjatywie samorządowców widzi tylko politykę i konkurencję dla PO. –
W zamiarze żadnego ugrupowań w programie wyborczym, ale też teraz koalicji sejmowej, nie ma planu zmian administracyjnych kraju – zapewniła.
Prof. Majchrowski: Warto rozmawiać
Tyle tylko, że tuż po wyborach w 1997 roku, gdy władzę w kraju przejęła AWS i Unia Wolności, też nikt jeszcze oficjalnie nie mówił o żadnych zmianach, choć w przestrzeni publicznej pojawiały się różne opracowania. Kilkanaście tygodni później były już projektem ustawy.
Zawsze istnieje możliwość zmiany administracyjnej kraju, ponieważ jest to oparte o ustawę, a ustawę uchwala Sejm większością głosów. Gdyby ktoś chciał taką reformę przeprowadzić i miał większość, to może to zrobić – uważa prof. Jan Majchrowski, były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji oraz pełnomocnik ds. tworzenia województwa lubuskiego.
Zwraca też uwagę na pewną powtarzalność zmian administracyjnych w Polsce.
To się dzieje w naszym kraju co 20-25 lat – mówi Majchrowski. Rzeczywiście, od II wojny światowej reform było już sześć, a ostatnie trzy , odbywały się co 20-25 lat: 1957 i 1975 i w 1999 r. – Jeśli przyjąć, że tak bije rytm zmian administracyjnych, to nie dziwota, że ktoś się chce wziąć za taką reformę i analizuje sprawę – dodaje.
Czy samorządowcy mają prawo rozmawiać i dyskutować o przyszłości Lubuskiego?
Ależ oczywiście, że mają prawo, bo jakiekolwiek ewentualne zmiany, nigdy nie powinny być podejmowane arbitralnie i bez szerokich konsultacji z samorządami. Oczywiście, decyzje podejmuje parlament i politycy, ale to nie oznacza tego, że samorządowcy nie mogą rozmawiać – puentuje prof. Majchrowski.
Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?