Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co nagle, to po diable, czyli CEPiK młóci jak cepem. Przygoda pewnego motocyklisty

Dariusz Chajewski
To była rutynowa kontrola drogowa. Bohater naszej opowieści, pan Grzegorz, zmierzał na rajd motocyklistów w Zielonej Górze, gdy panowie policjanci mu zamachali. Stanął. Stróż porządku poprosił o dokumenty. „A to prawo jazdy to pan sobie sam na drukarce zrobił?” - rzucił, zerkając na wynik wyszukiwania w CEPIK-u.

Dla niezorientowanych to system informatyczny, który obejmuje centralną ewidencję kierowców (CEK) oraz centralną ewidencję pojazdów (CEP). Jednak dokumentu naszego bohatera tam nie było. Policjant jeszcze bąknął coś o ordynarnym fałszerstwie czy jakoś tak. Pokwitowania nie zostawił, gdyż jak można było wystawić zaświadczenie o zabraniu dokumentu, który przecież nie istnieje? Nieszczęsny motocyklista wezwał znajomych, aby odprowadzili jego maszynę i pokornie wrócił do swojego Wieruszowa, gdzie w poniedziałkowy ranek pomaszerował do miejscowego wydziału komunikacji. Tam urzędniczka nie tylko zapewniła, że wszystkie formalności związane z wpisaniem do rzeczonego rejestru zostały spełnione, ale też wystawiła stosowne zaświadczenie. Na marne, gdyż okazało się, że policjant wysłał już do prokuratury doniesienie o podejrzeniu popełnienia przez pana Grzegorza przestępstwa podrobienia urzędowego dokumentu. Krótko mówiąc: co najmniej miesiąc czekania. I - cytując pana Grzegorza - w jego przypadku oznacza to dojeżdżanie do pracy rowerem. Wprawdzie to cztery kilometry, ale zawsze... A gdyby był zawodowym kierowcą? A gdyby jechał z rodziną na drugim końcu Polski?

ZOBACZ: O CO CHODZI W CEPiK

Przeczytałem, ile dobrego CEPiK miał uczynić, być lekiem na całe zło. Miał wystartować w 2016 roku, później 2017, a ostatecznie w tym roku. Bezpieczeństwo, ułatwienie życia Kowalskiemu i usprawnienie działań policji. Dopiero później minister cyfryzacji przyznała, że podjęła decyzję o starcie systemu, który nie był gotowy. Już nawet NIK uznała, że cała operacja przeprowadzona została... nieroztropnie. I tak pan Grzegorz za niedoskonałości programu doskonałego zapłacił dwukrotnie - raz jako podatnik, drugi jako ofiara błędów i wypaczeń.

Przygoda motocyklisty nie jest wyjątkiem, a jeśli nawet, to tylko potwierdzającym regułę. Sami urzędnicy wydziałów komunikacji mówią teatralnym już szeptem, że problemów jest coraz więcej i docieranie systemu przejawia cechy zatarcia. A ja tak patrzę na kilka śpiesznie wprowadzanych przepisów, rozwiązań, które politycy witali jak cudowny lek na rozmaite sfery życia. A później okazuje się, że realizacja rozmaitych zobowiązań nie zawsze działa według zasady „i słowo stało się ciałem”. I nowalijki, zamiast nam życie poprawiać, wymagają nieustannych poprawek. A - cytując Ferdynanda Kiepskiego - to nie są tanie rzeczy. I jeszcze jedno. Czy zdając sobie sprawę z prozy życia, stróże porządku nie powinni na drodze domniemywać niewinności, zwłaszcza że już wiedzą, że winny może być CEPiK?

Na pytanie, czy centralny rejestr działa, usłyszeliśmy, że tak, ale jest na etapie... stabilizacji. Tymczasem zgodnie z szumnymi zapowiedziami już wkrótce nie będziemy musieli wozić z sobą dokumentów, gdyż wszystko będzie można sprawdzić w CEPiK-u. Oj, ale się będzie działo...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska