Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chory z martwą stopą zostawiony sam sobie. Przeczytaj tragiczną historię 60-letniego gorzowianina

Tatiana Mikułko 95 722 57 72 [email protected]
- Jestem zdruzgotana. Nie dość, że musiałam zapłacić za lek podawany mężowi w szpitalu, to jeszcze nie chcą go zoperować - pożaliła nam się żona chorego na martwicę stopy mężczyzny.

Walczymy o pieniądze dla szpitali

Walczymy o pieniądze dla szpitali

Dyrektorzy szpitali alarmują, że jeśli nie dostaną większych pieniędzy na leczenie, kolejki do lekarzy specjalistów jeszcze bardziej się wydłużą. Jeśli teraz na operację endoprotezy czeka się trzy miesiące, w przyszłym roku pacjenci poczekają dwa razy dłużej.
Nie godzimy się na to! Razem z Wami rozpoczynamy walkę o większe pieniądze dla lubuskich szpitali. Zachęcamy, byście do nas przychodzili, dzwonili, pisali maile i listy. Chcemy Wasze historie opublikować w "GL" , a także przekazać pani minister zdrowia. Oto kontakt z nami: 95 722 57 72, [email protected]

Historia 60-letniego gorzowianina (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) jest tragiczna. Leży w domu i cierpi. Lewą stopę ma do połowy czarną, na prawej martwica objęła duży paluch. Na dowód jego żona przyniosła nam do redakcji zdjęcia.

- Tu, na prawej stopie, widać żywe mięso. Przecież to w każdej chwili może odpaść. Nie mówiąc o tym, jaki ból musi znosić mąż - mówiła bliska płaczu.

Mężczyzna cierpi nie tylko z powodu martwicy. Ma przewlekłe niedokrwienie obu kończyn, cukrzycę, niewydolność nerek, jest po udarze mózgu. Systematycznie przewożony jest do szpitala na dializy. To właśnie od lekarza nefrologa dostał skierowanie na oddział chirurgii w gorzowskim szpitalu. - Chodziło o to, by amputować nogę. Ordynator zaproponował leczenie, które miało zahamować martwicę i pomóc mężowi. Musiałam jednak zapłacić za lek podawany w szpitalu. Kosztowało mnie to 1.850 zł. Pomógł syn, bo my nie mamy takich pieniędzy - wspomina kobieta. I dodaje, że namiary na mężczyznę, który przywiózł jej lekarstwo do domu, dostała od ordynatora gorzowskiej chirurgii. Na dowód ma fakturę zakupu ampułek.

Mąż gorzowianki został przyjęty do szpitala 27 października, a wypisany 10 listopada. - Lek nie pomógł. Ordynator kazał umawiać się na zabieg. Jeździłam do szpitala co tydzień, ale lekarz albo nie miał dla mnie czasu, albo mnie zbywał. Na koniec powiedział, że nie zrobi zabiegu, bo nie będzie go w szpitalu przez dwa miesiące. Spytałam, co mam robić z cierpiącym mężem, bo nie mam już sił. Odpowiedział, że jeśli sobie nie radzę, to mam go oddać do zakładu opiekuńczego. To mnie dobiło - mówi kobieta.
Zapytaliśmy chirurga z 20-letnim stażem, czym grozi zwlekanie z amputacją. - Nawet zagrożeniem życia, bo może dojść do zatrucia organizmu toksynami z martwej stopy - powiedział nam.

Od Kamila Jakubowskiego, zastępcy dyrektora gorzowskiego szpitala, dowiedzieliśmy się, że wspomniany ordynator już nie pracuje na chirurgii. - Zwolnił się, bo dostał pracę w innym mieście - usłyszeliśmy wczoraj. Opowiedzieliśmy dyrektorowi historię gorzowianina. - Trudno mi to komentować, bo nie znam dokumentacji medycznej. Zapraszam tą panią do siebie. Zastanowimy się, co robić - powiedział Jakubowski. Czy płacenie przez chorych za leki podawane w szpitalu to praktyka gorzowskiej lecznicy? - Czasami się zdarza. Być może było to tzw. leczenie niestandardowe, czyli inne niż powszechnie stosuje się w konkretnych przypadkach. Sprawdzę to - zapewnił nas dyrektor.

Według Sylwii Malcher-Nowak, rzeczniczki lubuskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Zielonej Górze, w tym przypadku doszło do złamania prawa. - Pacjent powinien mieć zagwarantowany lek w ramach leczenia szpitalnego - powiedziała nam rzeczniczka. Powołuje się na znowelizowaną ustawę z 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych.

Ustaliliśmy też, że lekarstwo, które kupiła gorzowianka jest w spisie leków dopuszczonych do sprzedaży w aptekach. Jest przepisywane na receptę i nie jest refundowane przez NFZ. - Jeśli lekarz uznał, że lek pomoże choremu, powinien za niego zapłacić szpital - mówi S. Malcher-Nowak.
Gorzowianka pójdzie jutro na spotkanie z dyrektorem Jakubowskim. Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska