Chory rezonans

W kwietniu br. miną cztery lata od sprezentowania Szpitalowi Wojewódzkiemu w Gorzowie Wlkp. przy ul. Dekerta przez resort zdrowia rezonansu magnetycznego za ok. 3 mln zł. To bardzo skomplikowany i delikatny aparat. Jego producentem jest firma z Izraela, która pozbyła się branży medycznej na rzecz koncernu General Electric. Nie zmienia to faktu, że rezonans od początku jest felerny.
- Odnotowaliśmy już 40 awarii, średnio 11 w roku - mówi zastępca dyrektora szpitala ds. technicznych. Stanisław Szostak. - Wyjątkowo pechowy był miniony rok, kiedy to aparat nieczynny był przez 187 dni.
Faktycznej wady rezonansu, powodującej występowanie z różnym natężeniem kaszy na ekranie, do dziś nie ustalono. Zmagania szpitala z tym wyjątkowo złośliwym przypadkiem wyglądają tak, że gdy już na ekranie nic nie widać, dyrekcja wzywa serwis z polskiego przedstawicielstwa GE. Przyjeżdża on po tygodniu ze sprowadzonym z magazynu w Paryżu podzespołem, który według zdalnej ekspertyzy jest powodem śnieżenia ekranu. Takich operacji odbyło się już kilka, ale jak dotąd ani jedna wymiana podzespołu nie uzdrowiła rezonansu.
Każdy postój wydłuża coraz bardziej kolejkę chorych. Gdy aparat niby jest sprawny, mimo ziarnistości obrazu przyjmuje się ok. 20 pacjentów dziennie.
- Wszystkie nagłe przypadki przyjmowane są od razu - mówi kierownik zakładu radiologii dr Tomasz Tereszczyk. - Ale terminy planowe są regulowane w zależności od rodzaju schorzenia i wymogów leczenia.
Dyrektor Szostak mówi, że wielokrotnie prosił serwis o przyjazdy w soboty i niedziele, aby nie przerywać badań, ale zawsze słyszy, że firma w weekendy nie pracuje. Najbliższa wizyta serwisantów spodziewana jest w środę. Kilka dni później przyjechać ma ze Słowacji główny inżynier GE na Europę Wschodnią. Może on wreszcie stwierdzi, co naprawdę dolega gorzowskiemu rezonansowi?