MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chleb od Rzepki

Leszek Kalinowski
Dziś najchętniej zielonogórzanie jedzą  chleb żytni, my też - przyznają Barbara i Waldemar Rzepkowie
Dziś najchętniej zielonogórzanie jedzą chleb żytni, my też - przyznają Barbara i Waldemar Rzepkowie fot. Paweł Janczaruk
Kiedy ojciec zaczynał, było siedem rodzajów pieczywa, dziś jest ponad sto - mówi Waldemar Rzepka, który przejął pałeczkę po słynnym ojcu - Stanisławie Rzepce.

Rzepka to jakby znak, symbol miasta. Bo od lat kupowało się chleb u Rzepki, najpierw Stanisława, potem u trzech jego synów: Marka, Waldemara i Tomasza. A wszystko zaczęło się - jak większość zielonogórskich opowieści - od 1945 roku, kiedy to spłonęło gospodarstwo w Nowym Mieście.

17-letni wówczas Staś wyruszył w drogę - za chlebem. Najpierw powędrował do wuja-piekarza w Bytomiu Odrzańskim. Po dwóch latach znalazł się w Zielonej Górze, gdzie uczył się pod okiem mistrza piekarskiego Czesława Wolickiego.

Potem siedem lat pracował jako kierownik w Społem. Aż przyszedł rok 1957, wtedy to oddał swoje mieszkanie z meblami za zdemolowaną piekarnię na Srebrnej Górze.

Wykształceni bracia

Choć Rzepkowie ciągle o podniebienia zielonogórzan dbają, mieli też chwile zwątpienia. Ciężko było, to Stanisław taksówkarzem w Poznaniu zapragnął zostać. Z planów nic nie wyszło. Chciał, by synom lżej było, więc ciągle mówił: uczcie się chłopaki, byście nie musieli o pierwszej w nocy wstawać. No to się uczyli. Jeden został weterynarzem, drugi pedagogiem a trzeci technikiem dentystycznym. Ale wszyscy zrezygnowali z zawodów i prowadzili swoje piekarnie.

- Uczyłem w SP-3 plastyki, wuefu, techniki. Zarabiałem 4,5 tys. zł, a zmianowy u ojca dostawał 10 tys. zł - przypomina Waldemar Rzepka. - Rachunek był prosty.
Żona, Barbara, poznana na studiach, także jest pedagogiem z wykształcenia.

Pracowała w wojewódzkim domu kultury. Ale kiedy maż zajął się na poważnie pieczeniem chleba, ona postanowiła mu towarzyszyć. I to na tyle skutecznie, że oboje mają kwalifikacje, by szkolić uczniów. A nawet egzaminy przeprowadzać.

Artystyczna dusza pozostała, stąd pan Waldemar często po pędzel sięga, akwarele maluje, fotografuje (jego zdjęcia znalazły się w kalendarzu wędkarskim wydawanym na całą Europę), gra na harmonijce bluesowe kawałki… No i jak trzeba talenty plastyczne na chleb przekłada. Gdy otwierano wystawę prac Salvadora Dali w muzeum - żyrafę z chleba zrobił. A gdy Urszula Dudziak do Zielonej Góry przyjechała, wręczył jej chleb z… mikrofonem.

Sztafeta pokoleń trwa

Srebrna Góra często przewija się w rodzinnych wspomnieniach. Oznaczała sześć worków mąki dziennie, po przeprowadzce na pl. Pocztowy (wcześniej Lenina), która odbyła się w 1979 roku, z sześciu worków zrobiło się 30. Waldemar najpierw prowadził piekarnię wspólnie z ojcem, później przejął ją i razem z żoną zarządza nią do dziś.

- Od razu zrobiliśmy generalny remont. Zamiast jednej poniemieckiej maszyny, pojawiły się trzy nowoczesne, podobnie z piecami - mówi W. Rzepka. - Sami zaprojektowaliśmy też nowy wystrój sklepu. Ojciec był dumny z tych zmian. Rok temu zmarł.

Syn państwa Rzepków, Tomasz, skończył prawo. Chce robić aplikację adwokacką, bo ona nie przeszkodzi mu w prowadzeniu… piekarni. Rodzinny interes będzie trwał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska