Leszek z ulicy Jeleniej przyjechał do Zielonej Góry za kobietą. Jelenia stała się jego adresem z przypadku. I jak twierdzi, w każdej chwili zamieniłby go na inny. Na jakikolwiek.
- Przecież to są typowe slumsy - odpowiada na pytanie dlaczego. - Domy się walą, podwórka i najbliższe otoczenie wyglądają jak dzikie wysypiska śmieci. Po nich uganiają się dzieci i psy. Czasem jak widzę wędrujących tędy gości z innych miast, z zagranicy, widzę ich rozszerzone ze zdumienia oczy.
Byli szczęśliwi
Siedemnaście...? - Teresa Sieniawska zapytana od ilu lat mieszka przy ul. Lisiej przez chwilę się zastanawia. - Tak, siedemnaście. Byliśmy zachwyceni. Prawie centrum miasta i świeżutko wyremontowany dom. Wszędzie blisko i bezpiecznie.
Po remoncie nie zostało ani śladu. Nie widać go także po innych budynkach. Idziemy Lisią w kierunku kilku hurtowni. Zapuszczone budynki przypominają warszawską Pragę z powojennych filmów. Mroczne podwórka, na których wiszą sznury prania. Smutne dzieciaki siedzą na kamiennych progach domów. Co kilka domów szerokie działki miejskie. Zaśmiecone do granic możliwości z betonowymi słupami nie istniejących już dawno ogrodzeń. Przytuleni do słupów siedzą konsumenci tanich trunków.
- To taki koniec świata - śmieje się Zygmunt. Na pytanie o nazwisko odpowiada Zygmunt i... już.. - Przez lata bardziej niż nas bali się chyba tylko chłopaków z Jedności Robotniczej. Tfu, teraz to już tylko ulica Jedności. A to dlatego, że to była taka swojska, zielonogórska ulica. Teraz zaczęli nas tylko Manhattanem nazywać. Że to niby takie... murzyńskie ulice.
Jednak w policyjnych raportach Lisia - Wandy - Zamkowa - Jelenia, podobno ostatni zielonogórski Trójkąt Bermudzki wcale nie prezentuje się źle. Według policjantów tutaj tylko tak źle wygląda. Czasem statystykę nakręci działający przy Zamkowej tzw. ruski bazar.
Jak się wszystkich zna
Jak się jest stąd to jest bezpiecznie, mnie tu znają to i nikt nas nie zaczepia - podkreśla Iwona Gołdyńska i mówi, że nigdy by się stąd nie wyprowadziła. Wszędzie blisko, spokojnie. Teraz rodzina Gołdyńskich czeka na decyzję w sprawie wykupienia domu. Zrobiliby to bez wahania, o ile oczywiście cena będzie rozsądna.
- Bo teraz to ciężko żyć - mówi i pokazuje na sypiące się ściany korytarza.
Nastoletnia Maja najchętniej by stąd uciekła. I jak mówi, nawet by się nie odwróciła i nigdy tutaj nie przyszła. Dlaczego? Wystarczy rozejrzeć się wokół. Bród, smród i ubóstwo... Chciałaby, aby rodzice ją zabrali i się wyprowadzili. Najchętniej w okolice Palmiarni. Bo tam tak ładnie, zielono.
- No ładnie to tutaj rzeczywiście nie jest - kiwa głową Barbara Górska. - To już u nas na ul. Reja jest lepiej. Nie wiem dlaczego miasto o tych ulicach zapomniało.
Tak też najczęściej o sobie mówią mieszkańcy ulic Lisiej, Jeleniej, Zamkowej. Uważają, że miasto o nich zapomniało. Także mieszkają w budynkach miejskich, a wystarczy spojrzeć chociażby na deptak, jak często jest remontowany. A oni.
- Jedni mówią, że mieszkamy w zabytku, ale czy tak się dba o zabytek - zastanawia się Tadeusz Kaźmierczak z ul. Wandy. - Jeszcze inni mówili, że tędy mieli drogę prowadzić i dlatego czekają aż te domy się zawalą. Czyli jak to ma być, chcą żebyśmy sami stąd uciekli?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?