Pamiętam jego ligowy debiut. Było to w Szczecinie w meczu Pogoni z Legią. Kontuzji doznał bramkarz Legii Bułgar Radostin Stanew i między słupkami stanął młodziutki Boruc. Początek miał świetny. Potem grał coraz lepiej.
Fajnie gadał w wywiadach. Widać było, że wie czego chce. Byłem pod jego wrażeniem dopóki nie stał się bohaterem tabloidów, porzucił żonę z małym dzieckiem, robił idiotyczne manifestacje wyznaniowe wobec wrażych kibiców. Od kiedy futbol przestał być dla niego najważniejszy, zaczął robić fatalne kiksy. Owszem, przeplatają się z kapitalnymi interwencjami, ale tych pierwszych ostatnio jest - niestety - coraz więcej.
Znów dwóch sędziów powleczono do Wrocławia. Niedługo nie będzie miał kto gwizdać w ekstraklasie. Szybko awansowanym drugoligowcom drży gwizdek w dłoniach, stare wygi mają paragrafy, a Fryzjer czeka na wyrok. Jakich czasów dożyliśmy! Kiedyś wszystko było prostsze. Punkty załatwiało się telefonicznie, stawki były ustalone, wyniki obstalowane.
Kto miał wygrać, ten wygrywał. Jeśli sędzia podyktował karnego z kapelusza, tak jak ostatnio podczas meczu Lechia - Nielba, od razy było jasne: wziął i zgodnie z umową uczciwie wykonuje zadanie obstalowane przez rywali. Teraz, jeśli widział sytuację z bliska i zaordynował ,,wapno" na przekór wszystkim, zaczynamy szukać motywów. Analizujemy jak mógł tego nie widzieć i dlaczego tak gwizdnął? Gadamy i dalej nic nie wiemy.
Kiedyś nikt nie miał wątpliwości. Komu to przeszkadzało?
A propos Lechii. Ostatnio przypomniał mi Czytelnik, że w bodaj 2004 roku ogłosiłem w tym miejscu pewien zakład. Otóż Giulio Piantini, sponsor i wieloletni dobroczyńca Lechii, po umowie podpisanej z Górnikiem ogłosił, że w 2010 zielonogórzanie zagrają w ekstraklasie. Ja twierdziłem, że nie ma na to szans. Założyliśmy się, że jeśli tak się stanie, to ja zrobię rundkę dookoła zielonogórskiego ratusza z nim na plecach.
Jeśli Lechia nie znajdzie się w najwyższej lidze, on będzie taszczył mnie. Nie ukrywam, że gdyby w ,,Zielonce" miałaby być piłkarska ekstraklasa, to mógłbym zrobić nie jedną, ale pięć rund dookoła ratusza i to z kimś znacznie cięższym od Giulia. Niestety, jak się wydaje, to on będzie taszczyć mnie i ostrzegam, że od 2004 roku kilka kilogramów mi przybyło...
Piłka, piłką, a tu już zaczyna się brym, brym. Będzie się działo! Życzę zawodnikom ostrej, ale fair, jazdy. Kibicom pilnego wypełniania programów (spikerzy pamiętajcie o czasach!), emocji i dobrze podpieczonego słonecznika. Deszcze omijajcie nasze stadiony! Niech natomiast leje wtedy, gdy są kłopoty kadrowe i przełożenie meczu jest nam na rękę. Niech naszych omijają kontuzje i awarie. Rywalowi czasem może coś w maszynie strzelić, szczególnie kiedy jest na prowadzeniu. Co jeszcze? Lubuskim drużynom życzę dobrych wyników, lokalnym szowinistom zaprzestania ,,jechanki", a prezesom, niczym wodzom indiańskim, wspólnego wypalenia cygara, skoro nie można fajki pokoju.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?