MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bolesław Kostkiewicz: - Poszarżowałbym ja jeszcze poszarżował

Danuta Kuleszyńska 0 68 324 88 43 dkuleszyń[email protected]
Bronisław Kostkiewicz. Urodził się 25 lipca 1908 r. we Lwowie. W latach 20. studiował rolnictwo na Politechnice Lwowskiej, skończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Kawalerii, trafił do 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich. W bitwie nad Bzurą został odznaczony Krzyżem Walecznych, trafił do obozu jenieckiego w Braunschweigu. Po wojnie osiadł w Złotym Potoku, koło Świebodzina, gdzie był nadleśniczym. Za działalność dla Lasów Państwowych został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a w zeszłym roku medalem Pro Memoria. W wolnych chwilach czyta książki.
Bronisław Kostkiewicz. Urodził się 25 lipca 1908 r. we Lwowie. W latach 20. studiował rolnictwo na Politechnice Lwowskiej, skończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Kawalerii, trafił do 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich. W bitwie nad Bzurą został odznaczony Krzyżem Walecznych, trafił do obozu jenieckiego w Braunschweigu. Po wojnie osiadł w Złotym Potoku, koło Świebodzina, gdzie był nadleśniczym. Za działalność dla Lasów Państwowych został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a w zeszłym roku medalem Pro Memoria. W wolnych chwilach czyta książki. fot. Bartłomiej Kudowicz
Rozmowa z Bolesławem Kostkiewiczem, który niedawno skończył 100 lat.

- Widzę, że zdrowie i kondycja Panu dopisują?
- Niedawno rodzina zaciągnęła mnie do lekarza, żeby wszystkie badania porobić, no bo już wiek taki, że człowiek może na różne choróbska zapaść. Wyszło, że jestem zdrowy jak koń. Żadnych pastylków nie zażywam, wolę kieliszek wódki wypić.

- Dużo pan tej wódki pije?
- Teraz już nie, bo swoje w życiu wypiłem. Ale jak się jakaś okazja nadarzy... Ostatnio ze trzy setki wychyliłem na swoje urodziny.

- A papierosy?
- Rzuciłem jednego dnia, po 70 latach palenia. A kopciłem tylko najtańsze: "Sporty", a ostatnio "Popularne", bo innymi się nie napaliłem. Gdy szedłem do lasu, a pracowałem do wieczora, to nigdy jedzenia nie brałem, ale papierosa obowiązkowo.

- Jak to: pił pan, kopcił jak smok i sto lat przeżył... Może jakiś pakt z Panem Bogiem pan zawarł?
- (śmiech) Bóg omija moje żądania. Wie pani, czasami czuję na karku te sto lat. Na to nie ma rady, starość przychodzi i koniec. Choć muszę przyznać, że ostatniego dzika ze dwa lata temu ustrzeliłem. Ale poznikały gdzieś te wszystkie odyńce i widzę je tylko w telewizorze. Tydzień temu siedziałem na ambonie pod Jędrzychowem ze trzy godziny. I nic. Żaden skurczybyk nie wyszedł.

- To Pan jeszcze na polowania jeździ?!
- A co w tym dziwnego. Całe życie polowałem. Co weekend z synem pakujemy się w samochód i do lasu. Szukamy dzików i jeśli jakieś ślady na polu są, to się na ambonę wdrapujemy i czekamy. Kiedyś mogłem tak siedzieć z 11 godzin! A wie pani, że mój syn już emeryt? Drugi też. I śmiać mi się chce, że oni tacy starzy! Ja także emeryt... I do tego stary grat... (śmiech).

- Niejeden młodzieniaszek mógłby Panu pozazdrościć.
- A muszę pani powiedzieć, że jeszcze dwa lata temu na koniu siedziałem, u kuzyna w Jaszkowie. Ma piękną stadninę, ze 200 koni! Och, poszarżowałbym ja jeszcze, poszarżował...To rozkosz jedyna, rycerska przyczyna, rycerski to stan. To rycerz to pan...Taka była pieśń partyzancka z okresu rozbiorów...

- Przeżył Pan dwie światowe wojny, dowodził szwadronem w bitwie nad Bzurą, siedział w obozie jenieckim... Często śmierć zaglądała Panu w oczy?
- I tak, i nie. Bo z jednej strony ryzykowałem życie, ale z drugiej nieszczęścia jakoś mnie omijały. Najbardziej bałem się w nocy na zwiadzie: żeby nie zabłądzić, żeby nie ostrzelać polskiego oddziału...Ale śmierci się nie boję, jestem na jej odwiedziny przygotowany. I bardzo mnie ciekawi, co tam z drugiej strony jest...Być może w tej ostatniej godzinie ogarnie mnie jakieś przerażenie...Nie wiem...Ale wiem, że śmierć jest ważnym wydarzeniem w życiu człowieka. I jedynym pewnym...

- Żałuje pan czegokolwiek ze swojego życia?
- Że byłem leniem śmierdzącym. No niech się pani tak nie dziwi! W szkole oszukiwałem profesora i to ordynarnie. Pokazuję mu rysunek, a on na to: z pana panie Kostkiewicz to leń śmierdzący, żeby tak za pięć złoty rysunek kupować! I miał świętą rację, bo ja proszę pani te rysunki u kolegi kupowałem, bo mnie się nie chciało robić. I do dziś mam wyrzuty sumienia. Tak się często zastanawiam, co ja życiu dałem od siebie, za te wszystkie dobre chwile, za szczęście...I myślę, że jednak za mało dałem...

- A gdyby Pan się urodził po raz drugi to...
- ... to też poszedłbym do lasu. Bo las to moja miłość największa, poza świętej pamięci żoną oczywiście. W lesie człowiek ma dużą swobodę działania, nikt niczego nie narzuca...Taka piękna wolność...

- I o tej wolności Pan teraz marzy?
- Skąd! Ja marzę o tym, żeby wreszcie odyńce wyszły na pole...

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska