MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Będzie strajk w szkole

Anna Rimke
Arleta Frydrych, nauczycielka z SP nr 17 twierdzi, że bardzo lubi swoją pracę. - I tylko satysfakcja z efektów trzyma mnie w tym zawodzie, bo z pensji, jaką dostaję, trudno się cieszyć - mówi.
Arleta Frydrych, nauczycielka z SP nr 17 twierdzi, że bardzo lubi swoją pracę. - I tylko satysfakcja z efektów trzyma mnie w tym zawodzie, bo z pensji, jaką dostaję, trudno się cieszyć - mówi. fot. Kazimierz Ligocki
- Nasza praca, to nie tylko kilka godzin w szkole. Drugie tyle poświęcamy na przygotowania do lekcji - mówią nauczyciele.

Polonistka ze szkoły podstawowej wyliczyła, że rocznie musi poprawić 800 zeszytów, 200 ćwiczeń, a do tego prace klasowe i kartkówki. - Ale wszyscy mają wrażenie, że pracujemy 18 godzin tygodniowo i jeszcze narzekamy - mówi rozżalona.

W najbliższy wtorek prawie wszystkie gorzowskie szkoły i przedszkola będą zamknięte. Nauczyciele strajkują, bo chcą wyższych pensji i zachowania prawa do wcześniejszych emerytur, czyli po 30 latach pracy w szkole.

Językowcy dorobią

Nauczyciel dyplomowany i z ponad 20 letnim stażem dostaje na rękę 1. 900 tys. zł za etat. To wynagrodzenie za tzw. pensum - czyli 40 godzin pracy, w tym 18 "przy tablicy" tygodniowo. - I na więcej pieniędzy nie ma szans, bo w tym są już najwyższe dodatki i za staż i za stopień zawodowy - mówi Arleta Frydrych, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 17 przy ul. Warszawskiej.

Oczywiście mogą jeszcze wziąć nadgodziny, dorobić jako egzaminatorzy, czy udzielając korepetycji. - Zarządzenie jest takie, żeby nauczyciel nie miał więcej niż cztery nadgodziny tygodniowo. A i o tyle trudno. Chyba, że jakiś nauczyciel się rozchoruje albo idzie na macierzyńskie - twierdzi polonistka ze Szkoły Podstawowej nr 1 przy ul. Dąbrowskiego (nie chce nazwiska w gazecie).

Ona ma to szczęście i dostała kilka godzin w innej szkole. Dzięki temu do swojej etatowej pensji dokłada jeszcze trochę ponad 300 zł miesięcznie. - I na tym koniec, bo nauczyciele z podstawówek raczej nie dają korepetycji - mówi A. Frydrych, która ma również ma nadgodziny, bo oprócz nauczania początkowego uczy wychowania do życia w rodzinie.

- Nie udzielam korepetycji, bo zwyczajnie nie mam na to czasu - mówi Waldemar Szymczak, polonista z II Liceum Ogólnokształcącego przy ul. Przemysłowej. Poza pracą przy tablicy musi przecież sprawdzać zeszyty, przygotowywać się do zajęć. Na korepetycjach najczęściej dorabiają językowcy.

Nie ma Judymów

- Ale robią to, bo są zmuszeni. Z pensji w szkole nie utrzymają rodzin - kwituje sytuację W. Szymczak. On akurat nie ma nikogo na utrzymaniu. - Ale i tak wielu przyjemności muszę sobie odmówić. Choćby kupowania. Mam wybór: albo w książka, albo nowe buty - przyznaje polonista. Gros pedagogów łapie też okazje i szkoli się, żeby zarabiać przy egzaminach zewnętrznych i maturach. Za weekend spędzony na sprawdzaniu prac można dostać ok. 600 zł.

- Jesteśmy krytykowani za to, że pracujemy tylko 18 godzin tygodniowo. Nikt nie liczy czasu na przygotowania do lekcji, czytanie lektur, sprawdzanie zeszytów - mówi polonistka z SP nr 1. Ma 100 uczniów. Wyliczyła, że w roku poprawia 800 zeszytów, 200 ćwiczeń, a do tego jeszcze prace literackie i kartkówki. Nauczyciele nie wyobrażają sobie, żeby w ramach etatu mieli pracować 25 godzin tygodniowo przy tablicy (to zmiany proponowane przez rząd). Takie samo mają podejście do propozycji zlikwidowania przywileju wcześniejszych emerytur.

- 60-letnia nauczycielka nie będzie miała cierpliwości do maluchów. Przecież to już nie ta energia. No i dochodzi wypalenie zawodowe - argumentują. Jednocześnie sami przyznają, że coraz częściej do zawodu trafiają przypadkowi ludzie. - Bo ilu może być Judymów, którzy będą pracowali za takie pensje? - zastanawia się W. Szymczak.

100 proc. za

W wielu szkołach zaczyna też brakować nauczycieli, głównie od przedmiotów zawodowych, matematyków, fizyków, a najczęściej językowców. - Oni dostają lepiej płatne posady w innych zawodach - tłumaczy Iwona Buchmiet, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 1, która przyznaje, że sztuką jest teraz znaleźć anglistę na etat.

Wtorkowy strajk nauczycieli organizuje Związek Nauczycielstwa Polskiego. - Ale u nas, inaczej niż w wielu innych miastach, udało się zawiązać współpracę i robimy to razem z Solidarnością. W wielu szkołach referendum strajkowe przeprowadzały dziewczyny z obu związków - mówi Barbara Zajbert, przewodnicząca gorzowskiego ZNP.

Z referendum przeprowadzonym wśród nauczycieli wyszło, że tylko dziewięć placówek nie weźmie udziału w proteście. Były szkoły, w których 100 proc. opowiedziało się za strajkiem. Gabriela Gronowska, szefowa Solidarności nauczycieli w Gorzowie tłumaczy: - Może to też dzięki temu, że organizując protest wspólnie, daliśmy sygnał ludziom, że właśnie w jedności siła. A postulaty mamy przecież takie same.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska