Na spotkanie w świetlicy wiejskiej w Drożkowie z inwestorami i przedstawicielami urzędu gminy przyszła ponad setka mieszkańców. Dali upust emocjom. Mówili głośno o obawach, przekrzykując się wzajemnie. - Zagrożenie jest bardzo duże, my chcemy żyć w zdrowym środowisku, a nie pod wiatrakami. Wystarczy przeczytać w internecie, że są szkodliwe dla człowieka i natury - denerwował się młody człowiek.
Drożkowianie twierdzili, że o planowanych inwestycjach dowiedzieli się przypadkowo. Są przerażeni, że między Drożkowem, Lubanicami, Surową i Grabikiem ma stanąć 28 wiatrowych turbin elektrycznych. W ciągu jednego dnia zebrali prawie 200 podpisów pod protestem przeciw tych inwestycji. - Zostaliśmy oszukani - mówił Krzysztof Kurczab, który wielokrotnie zabierał głos podczas dyskusji. - Nikt z nami nie rozmawiał, stawiają nas przed faktem dokonanym. Dlaczego nikt się nie liczy z ludźmi? Niemcy odchodzą od wiatraków i zakładają panele słoneczne, a my będziemy inwestować w to, co jest przestarzałe!
- Wiele razy podróżowałam do Niemiec, ale tam wiatraki są daleko od terenów zamieszkałych. Stoją tylko przy autostradach. A my będziemy je mieli koło domów. Mamy liczne ograniczenia konserwatorskie przy stawianiu i remontach domów, żeby nie zmienić charakteru wsi. A wiatraki nie zmienią krajobrazu? - pytała jedna z kobiet.
Na zebraniu obecni były Agnieszka Nogas i Barbara Klisowska z urzędu gminy, Mieczysław Kurałowicz z biura projektowego oraz dwóch przedstawicieli inwestorów. Próbowali przedstawić argumenty w obronie turbin wiatrowych, jednak obecni nie chcieli ich przyjąć do wiadomości.
Wiatraki ma postawić pięciu inwestorów. Na dwie turbiny w pobliżu Lubanic są już pozwolenia na budowę. W sprawie pozostałych są uchwalone plany zagospodarowania przestrzennego. W trakcie przygotowania jest decyzja środowiskowa. - Mieszkańcy Drożkowa niepotrzebnie ulegają emocjom - mówi wójt Wiesław Polit. - Zagrożenia nie będzie. Owszem, możemy nie wydać decyzji środowiskowej, ale za wiatraki gmina miałaby rocznie prawie cztery miliony złotych podatku. To jest poważna kwota. Przydałaby się na remont dróg i inne inwestycje, których wykonania domagają się mieszkańcy. Ale tego jakby nie rozumieli i protestują.
- Nie było żadnych konsultacji - oburza się sołtys Katarzyna Bagińska. - Nikt z gminy się nie zwrócił do mnie, żeby zorganizować zebranie. Tylko po cichu załatwiano sprawę, o czym dowiedzieliśmy się przypadkowo.
- Ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym nie przewiduje konsultacji społecznych w tej sprawie - mówi Edyta Ciecierska, kierowniczka wydziału ochrony środowiska urzędu gminy. - Mamy natomiast obowiązek podać informację do publicznej wiadomości o przystąpieniu do sporządzenia studium i o możliwości składania uwag. Nikt nie zgłosił własnego zdania w tej sprawie.
- Plany były ogłoszone tylko w jednej z gazet, ale kto ją czyta tu na wsi? Będziemy walczyć, będziemy przykuwać się do turbin na znak protestu, nie ma innego wyjścia! - powiedział nam K. Kurczab.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oddano hołd ofiarom Zbrodni Katyńskiej. Złożono wieniec na grobie Kazimierza Sabbata
- Szef MSZ: Albo Rosja zostanie pokonana, albo będzie stała u naszych granic
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody