Nie tak to miało wyglądać. Marzyłeś o tym, by usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego na PGE Narodowym. Po raz kolejny nie udało ci się awansować do finału w Warszawie. To jakaś klątwa tego stadionu?
- Wszystko było OK, tylko popełniłem fatalny błąd w półfinale i tyle, nie ma co komentować. To był tzw. jeździecki błąd, źle wjechałem w łuk. Fakt, że były tam potężne dziury, ale to nie tłumaczy tego, co się stało. Pociągnęło mnie, całe szczęście, że się nie wywróciłem, bo mogło być znacznie gorzej.
Nie tylko ty miałeś problemy na tym feralnym drugim łuku, prawda?
- Tak, była tam bardzo głęboka koleina. Po równaniu, gdy została zasypana, nie było jej widać. Można było ją przejechać, ale nie spodziewałem, że w nią trafię. Myślałem, że jestem za nią.
Jechałeś drugi w półfinale, ale zaciekle walczyłeś o pierwsze miejsce z Maksem Fricke.
- Byłem za szybki na prostej i zbyt szybko dołączałem do Maksa. Pomyślałem sobie przed wejściem w drugi łuk: Pojadę szerzej, ale pilnuję drugiego miejsca. No i właśnie, po co szerzej?
Tor się mocno zmieniał? Dokonywałeś wielu korekt?
- Tak, nawierzchnia mocno się zmieniała, i mocno pracowaliśmy w parkingu.
Coś byś zmienił w półfinale?
- Na półfinał miałem wszystko OK, łącznie wyborem pola startowego. Po prostu popełniłem błąd.
Duża irytacja, bo chciałeś bardzo…
- Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Jedziemy dalej, sezon jest długi. A sam turniej? Piękny, super atmosfera, pod tym względem wszystko było fajnie.
Polub nas na fb
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?