Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aż trudno w to uwierzyć. Radio Zachód ma już 65 lat!

Natalia Dyjas
65-lecie Radia Zachód.
65-lecie Radia Zachód. Jacek Katos
O pracy w Radiu Zachód, dawniej i dziś, wiernych słuchaczach i ważnych audycjach rozmawiamy z Grażyną Walkowiak, dziennikarką, laureatką wielu nagród.

Radio Zachód jest obecnie z słuchaczem 24 godziny na dobę. Jakie były jego początki?
Zaczynaliśmy od piętnastu minut dziennie na antenie. Kiedy przyszłam do pracy w 1981, było to już półtora godziny.

Jak przygotowywało się więc materiały, by wiadomości z całego regionu skondensować w tak krótkim czasie?
Myślę, że wtedy pracowaliśmy na… wielkim luzie. Obok naszego radia przy ul. Kukułczej znajdowała się „Filipinka”, jedna z kultowych dla dziennikarzy radiowych restauracji. Mieliśmy tam spotkania redakcyjne. Dobrze się pracowało, bo mogliśmy się spotykać (a ludzie się wtedy chętniej spotykali niż teraz), wspólnie omawialiśmy różnego rodzaju rozmowy, materiały, a najczęściej widzieliśmy się towarzysko. „Filipinka” została w naszej pamięci, sercach, na wielu fotografiach, ale przede wszystkim w pamięci dziennikarzy, których tutaj już nie ma, bo albo odeszli w sposób naturalny, albo wyjechali, albo są na emeryturach. Półtorej godziny programu. Jak to wyglądało? Pracowała spikerka, która zapowiadała program, łączyliśmy się też z Warszawą, był reportaż i wiadomości, również te rolnicze, bardzo wtedy ważne. Trzeba też dodać, że jako dziennikarze byliśmy bardzo mobilni. Jeździliśmy po całym regionie, po fatalnych drogach, roburami, fiatami. Wiadomości pisało się na maszynie, schodziło na dół, a zastępca redaktora albo redaktor naczelny je zatwierdzał. Czytali je zaś nie dziennikarze, tylko spikerzy.

Zmieniały się czasy, zmieniało się radio. Jak wyglądało to na przestrzeni lat?
Różnie to bywało. Radio powstało w 1953 roku. Wiadomo, jaka była to epoka. Przede wszystkim każdy nagrany materiał musiał być „puszczony” przez cenzurę. Chodziło o to, by nie powiedzieć, że gdzieś jest wojsko. Chociaż wszyscy widzieli czołgi i było wiadomo, że formacje wojskowe bywały.

Co sprawiło, że Radio Zachód przetrwało 65 lat? Jaka jest recepta Waszej rozgłośni?
Ludzkie sprawy i informacje na bieżąco. Kiedyś trudno zdobywane, dziś dostępne w zasięgu ręki, dzięki mediom społecznościowym. Jednak one, mimo wszystko, utrudniają bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem. Jestem dziennikarką, która jest blisko ludzi. Uwielbiam kontakt bezpośredni na antenie. Dlatego jestem na antenie na żywo. Bo to jest ciągły sprawdzian - ja i słuchacze. Ciągle to lubię… Zawsze mi mówiono, że dziennikarz nie powinien być emocjonalny na antenie. Ale ja zawsze taka byłam i tych emocji też broniłam. Tą receptą Radia Zachód, w końcu największej rozgłośni radia publicznego na naszym terenie, są właśnie przede wszystkim ludzie radia, ludzkie sprawy, szybka informacja i technologia. Ale siłą radia jest reportaż. Może nie ten piękny, literacki, za który zdobywamy nagrody. Ale ten reportaż, który ogarnia ludzką krzywdę - bezradność, niezaradność, wykluczenie, krzywdę, poniewieranie przez drugiego człowieka, mającego władze przecież tylko na chwilę. I ja walczę o szacunek i godność dla moich bohaterów. Nie zawsze mi się to udaje. A poza tym - nie ukrywajmy - zmieniały się rządy, władza, zmieniali się dziennikarze. Ale problemy słuchaczy zostają i będą zawsze.

Jak chociażby w audycji „W Twojej Sprawie”…
Tak. Prowadzę ją już 18 rok. Myślę, że stała się wizytówką radia. Nie przychodzą do nas ci bogaci, zasobni. Oni sobie zawsze poradzą. Przychodzą ci, którym doskwiera życie. Po każdym reportażu w studiu, na żywo zasiadają ze sobą ci, którzy zostali skrzywdzeni i ci, którzy często krzywdzili. W audycji gośćmi byli: sędziowie, prokuratorzy, adwokaci. Tych spraw było bardzo dużo. Ale nie jestem prawnikiem, potrzebowałam takiej pomocy i nieco się wyedukowałam prawnie. Każda audycja była i jest dla mnie ważna. Jeździłam na reportaże i czasem z niemocy płakałam po spotkaniach w samochodzie… Już piętnaście tysięcy razy chciałam to rzucić (śmiech). Ale przychodzi człowiek i prosi o pomoc. Można z nim siąść i płakać, ale to nic nie daje. Ważne, żeby nie zostawić go samego. Być z nim. Z wieloma bohaterami jestem do końca życia. Czasem odprowadzam ich w ostatnią drogę. To bardzo smutne. Ale też i wiele radości ta moja praca przyniosła, bo bohaterowie o mnie pamiętają. Po latach mogę powiedzieć, że mam ogromną satysfakcję, że jednak ta audycja przyniosła uśmiech potrzebującym dzieciom, ludziom z niepełnosprawnościami, zwierzętom, które potrzebowały pomocy. Czasami była to walka o drogi, o upadające zakłady… Każda sprawa jest trudna i obciążająca psychicznie. Trzeba umieć sobie z tym poradzić. Myślę, że taki jest sens dziennikarstwa.

Ale teraz w mediach liczy się news, szybkość, bycie pierwszym z daną informacją…
Samo przejście technologiczne w radiu jest nieprawdopodobnym skokiem. To takie salto mortale! Zaczynaliśmy od montażu na amerykańskich montażówkach. A pewnego dnia, to była jak rzeź niewiniątek, przychodzę do pracy - nie ma montażówki, jest komputer. Teraz szybkość jest zniewalająca. Sam magnetofon mogę zmieścić w dłoni, a kiedyś miałam taki, który ważył osiem kilogramów. Szybkość dostępu do informacji, szybkość montażu - takie jest współczesne radio. Nasza rozgłośnia się też odmładza, przychodzą nowi dziennikarze, mamy drony, nadajemy techniką cyfrową. Wszystko, o czym tylko można zamarzyć.

Mimo tego przejścia technologicznego radio dalej pozostaje trudnym medium.
Oczywiście. Nie dość, że trzeba pojechać, nagrać, to jeszcze pokazać człowieka tak, żeby wzbudził zainteresowanie słuchacza. I w ciągu kilkunastu minut przedstawić obiektywnie całą sprawę, z nadzieją, że coś dzięki reportażowi uda się zmienić. Nie oszukiwać, mówić prawdę. I w tym wszystkim jesteś sam. Nie ma za tobą sztabu ludzi… Radio daje też pewną intymność, jest głos, przestrzeń, dźwięk, wyobraźnia. A w dźwięku jest wszystko: radość, złość, wściekłość, nienawiść, emocje. I człowiek, który jest taki, jaki jest - prawdziwy. Nawet cisza w każdym przypadku jest znaczącą odpowiedzią.

Czego by Pani życzyła Radiu Zachód z okazji 65-lecia jego istnienia?
Dobrych dziennikarzy, kierujących się uczciwością i rzetelnością. W tym zawodzie najważniejsza jest prawda. Jeśli czegoś nie jesteś pewien, to idź do jednej, drugiej, czwartej, dziesiątej osoby. I wtedy wyrobisz sobie opinię o sprawie. Tego uczył mnie mój radiowy mistrz, Andrzej Waligórski. I tego od lat się trzymam. I najważniejsze! Życzę młodym dziennikarzom, żeby lubili swoją pracę. Bo jeśli nie czują tego powera, emocji, ognia to nic z tego nie będzie.

Zobacz też wideo: Kasia Kapusta prowadzi poranek w Radiu Katowice, Dziennik Zachodni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska