- Proszę nam pomóc odzyskać majora - zaapelowali w liście do redakcji uczniowie klasy o profilu wojskowym. - My nie chcemy nikogo innego. Major jest dla nas jak ojciec. Doszliśmy do wniosku, że może artykuł w Gazecie coś zmieni.
Młodzież murem stanęła za swoim nauczycielem. - Trzymał rygor i dyscyplinę, ale kiedy trzeba było, to rozmawiał z nami jak najlepszy przyjaciel - opowiadają. - Dzięki niemu jeździliśmy na obozy i poligony. Dopłacał do tego z własnej kieszeni, ale nigdy się nie skarżył. Zaniedbywał rodzinę, żeby być z nami. Byliśmy całym jego życiem.
Wszystko skończyło się przez jeden anonim, który trafił do kuratorium 13 czerwca. - Ten pan Major z obozu nie przychodzi na lekcje, albo nie każe przyjeżdżać. Dzieci do domu wracają pijane - czytamy w donosie. - Na tych obozach też piją. Nie wiem co i gdzie, ale piją.
Po tym liście major Aleksander Gruszczyński postanowił zrzec się posady. - Moim honorowym obowiązkiem po takiej ocenie pracy jest odejść - napisał do swoich podopiecznych.
Po tych słowach w klasie rozpętała się burza.
- Teraz przyjdzie "Pan Nauczyciel" w okularach i z wąsem. Usiądzie za biurkiem i przeczyta nam cały podręcznik wyszukany Bóg wie skąd. Mapa, musztra i zajęcia w lesie nauczyły nas o wiele więcej i zbliżyły do tego zawodu. I chyba pierwszy raz w szkole najważniejsze nie były oceny, a coś innego - napisał na klasowym forum Patryk Aleksanderski.
Wtórują mu koledzy i koleżanki.
- Major potrafił się z nami śmiać, ale zawsze panował nad sytuacją. Nie ma co gadać jak było. Teraz musimy pomyśleć, co będzie - wezwała do działania Weronika Laszczak.
Młodzież nie zamierza składać broni. - Będziemy pisać do dyrektora, do kuratorium i gdzie się tylko da - zapowiada Katarzyna Kawalec. - Będziemy o niego walczyć do końca, bo tak robią żołnierze.
Wytrwałości i walki do końca nauczył ich właśnie major. - Zawsze powtarzał: dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą - dodaje Adrianna Wojtkowiak.
A co z donosem? - To stek bzdur - odpowiada dziewczyna. - Przy każdych zakupach towarzyszyli nam plutonowi, "trzepali" torby, sprawdzali alkomatem. Gdyby złapali kogoś na piciu, od razu wyleciałby z obozu.
Reprezentanci 30-osobowej klasy próbowali wytłumaczyć nam, jak bardzo ważny jest dla niech major. - To wzór do naśladowania, nasz autorytet. Trzymał się zasad jak nikt inny. Nauczył nas poszanowania munduru, pokazał czym jest poświęcenie, przyjaźń, obowiązek - mówi Damian Adamczyk.
Uczniowie są przekonani, że bez majora ta szkoła nie będzie miała sensu. - Cała placówka opiera się na nim. To on stworzył klasę o profilu wojskowym. Bez niego, to byłaby zwyczajna szkoła - mówił Mateusz Koziów.
Część uczniów rozważa nawet odejście z placówki. - Jak go zabraknie, to my też odmaszerujemy - zapowiadają.
Gruszczyńskiego chwali również dyrektor Piotr Skurka. - Spróbuję go zatrzymać - zadeklarował. - Uczył musztry, organizował obozy i poligony pod pseudonimem "Tygrys". Przepracowałem z nim wiele lat i widziałem ile serca w to wkłada. Trudno uwierzyć, że jedno nieodpowiedzialne pismo może spowodować tyle komplikacji.
Dla kuratorium sprawa jest już zamknięta. - Dostaliśmy wyjaśnienie od dyrektora szkoły i na tym koniec. Pan Gruszczyński jest dobrym nauczycielem, nie mamy mu nic do zarzucenia - informuje starszy wizytator Alicja Gadawska.
Mimo wszystko Aleksander Gruszczyński nie zmienia zdania. - Sam ich uczyłem, żeby nie wycofywać się z raz podjętej decyzji. Proszę mi wierzyć, że łatwiej było mi odejść z wojska po 20 latach, niż zostawić szkołę po 13.
Były major wkładał w nauczanie całe swoje serce. Kilkakrotnie był wybierany belfrem roku, odbierał też nagrody od dyrekcji. Oprócz pasji i zaangażowania, ma też świetne przygotowanie. Skończył m.in. pedagogikę, wychowanie do życia w rodzinie, przysposobienie obronne, zarządzanie placówkami oświatowymi, a obecnie studiuje psychopedagogikę. Znajdź pracę, którą lubisz, a zostaniesz w niej do końca życia - to stara prawda, w którą major do niedawna wierzył. - Ja taką znalazłem, tym trudniej było mi się z nią rozstać - tłumaczy.
Dla Gruszczyńskiego na pierwszym miejscu nie były oceny. - Najważniejsze, to wpoić dzieciakom patriotyzm, poczucie obowiązku, no i honor.
O anonimie dowiedział się tuż po obozie w Karłowie. - Dyrektor pokazał mi go i aż mnie ścięło z nóg. Od razu wiedziałem, co trzeba zrobić - wspomina. - Ale moich małych żołnierzy nie zostawię. We wrześniu spotkamy się, żeby zaprezentować musztrę paradną, którą razem ćwiczyliśmy.
Postawa i determinacja uczniów wzruszyła majora. - No dobrze. Jeszcze się zastanowię - obiecał nam. A my odwiedzimy go jeszcze raz we wrześniu. Miejmy nadzieję, że zostanie ze swoimi uczniami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?