MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bronisław Bugiel - fotoreporter z przymusu

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
Bronisław Bugiel urodzony w 1934 r. w Chorzowie. Absolwent katowickiego technikum fotograficznego. W latach 1954 - 1990 r. – fotoreporter „GL”. Ma w dorobku 16 indywidualnych wystaw fotograficznych oraz 10 wystaw współautorskich. Od 1991 roku członek Związku Polskich Artystów fotografików.
Bronisław Bugiel urodzony w 1934 r. w Chorzowie. Absolwent katowickiego technikum fotograficznego. W latach 1954 - 1990 r. – fotoreporter „GL”. Ma w dorobku 16 indywidualnych wystaw fotograficznych oraz 10 wystaw współautorskich. Od 1991 roku członek Związku Polskich Artystów fotografików. Mariusz Kapała
- Skończyłem pracę tuż przed wejściem na łamy naszej Gazety koloru, nie opublikowałem żadnego kolorowego zdjęcia. Nie zdążyłem - mówi Bronisław Bugiel. wieloletni fotoreporter "GL".

- Jak to się zaczęło?
- Pod przymusu.

- Ekonomicznego?
- Biurokratycznego. Był rok 1945. Skończyłem fototechnikum w Katowicach, które były wówczas jeszcze Stalinogrodem. Zacząłem pracować w tej szkole, gdy przyszedł nakaz pracy. Zielona Góra?! Najpierw byłem święcie przekonany, że chodzi o Jelenią Górę. Później zacząłem szukać na mapie. Wyglądało to strasznie. Koniec mapy, koniec świata... Ale z drugiej strony "fotoreporter gazety" brzmiało to zachęcająco. To ciekawsze niż fotografowanie operatywek w jakiejś fabryce.

- Zielona Góra, Lubuskie pana zaskoczyło?
- Na początku in minus. Wysiadłem na niewielkim dworcu, wokół krzaki. W kierunku centrum szedłem aleją Stalina, czyli dzisiejszą Niepodległości. I zastanawiałem się, gdzie to miasto. Redakcja znajdowała się naprzeciwko dzisiejszej siedziby PKO, fotoreporterzy mieli ciemnię na strychu. Jednak, gdy przyjął mnie ówczesny redaktor naczelny, Wiktor Lemiesz, w wielkim gabinecie, za ogromnym biurkiem... To robiło wrażenie.

- Pierwsze zdjęcie do Gazety?
- Wyścig na rowerach wokół ratusza. Niby banał, ale dla mnie była to jakaś premiera.

- Najważniejsze zdjęcie, takie, które pan zapamiętał.
- Wybuch gazu w Karlinie. To był grudzień 1980 roku. Zdobyłem jakąś nagrodę ogólnokrajową, co było ważne dla fotoreportera z prowincji. Później jeszcze drugie miejsce w prestiżowym konkursie Interpressfoto. Za jakimś znanym Hiszpanem. I gdyby nie stan wojenny pojechałbym ją odebrać do Mongolii. Tak naprawdę nigdy jej nie dostałem.

- Lata 50. 60., 70...
- Pamiętam przede wszystkim niesamowity klimat w pracy. Byliśmy paczką przyjaciół, godzinami potrafiliśmy dyskutować, spierać się... I nie mogliśmy się tą dziwną robotą, sobą nacieszyć. Stąd spędzaliśmy zazwyczaj razem nawet czas wolny. Na działkach w Brzezinach, w Łagowie... A czasy nie były łatwe i to nie tylko za sprawą panującego ustroju. Moim pojazdem służbowym długo był rower.

- Ciężki kawałek chleba?
- Ale przecież nie pod przymusem, nikt do pracy nas nie pędził. Pracowaliśmy na akord. Każdy walczył o miejsce na łamach, przekonywał, że jego temat jest wyjątkowy, najważniejszy. Fotoreporter był dziennikarzem pracującym przy pomocy aparatu, a nie fotografem.
- Czego pan żałuje?
- Skończyłem pracę tuż przed wejściem na łamy naszej Gazety koloru, nie opublikowałem żadnego kolorowego zdjęcia. Nie zdążyłem.

- Gdy dziś wertuje pan Gazetę...
- Przede wszystkim nie wertuję, ale czytam. Z jednej strony sadzę, że kiedyś więcej było do czytania. Chociaż były dłuższe teksty i bywały nużące. Z drugiej chętnie czytam wypowiedzi czytelników i internautów. Nawet po kilku dniach przerwy dzięki nim natychmiast wiem co dzieje się w mieście, regionie.

- Czy po latach na emeryturze jest pan jeszcze rozpoznawalny.
- Oj tak, w końcu kilkadziesiąt lat z tym aparatem biegałem. Jednak oczywiście moje nazwisko coś mówi starszym Lubuszanom. Ostatnio w szpitalu dwóch lekarzy zareagowało w klasyczny sposób: Bugiel, Bugiel, czy ten Bugiel...?

- Tęskni pan za tą robotą?
- Wie pan co jest najdziwniejsze...? Gdy rozstawałem się z Gazetą wydawało mi się, że po mnie nic już nie będzie, Gazeta się zawali, przecież nie może istnieć beze mnie. Tymczasem ma się całkiem dobrze. Teraz do wszystkiego podchodzę spokojniej. Dom, sad i wreszcie mam czas na robienie zdjęć, na które mam ochotę. I mogę eksperymentować. Chociażby z tzw. gumą. Jednak oczywiście te lata spędzone z Gazetą tkwią we mnie.

- Dziękuję.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska