Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bracia z Łysej Góry

Robert Gorbat
Rodzina Piekarskich w komplecie (od lewej): mama Renata, Marcin, Grzegorz i ojciec Zbigniew. Synowie w każdej wolnej chwili pomagają rodzicom w prowadzeniu sklepu.
Rodzina Piekarskich w komplecie (od lewej): mama Renata, Marcin, Grzegorz i ojciec Zbigniew. Synowie w każdej wolnej chwili pomagają rodzicom w prowadzeniu sklepu. fot. Kazimierz Ligocki
Marcin i Grzegorz Piekarscy z UKS Nowiny Wielkie postawili sobie ambitny cel. Zamierzają być pierwszym w Lubuskiem braterskim saneczkarskim duetem, który wystartuje w igrzyskach olimpijskich.

Przed świętami zastaliśmy braci w prowadzonym przez ich rodziców sklepie spożywczym w Witnicy. Zawsze starają się pomóc, choć przez ostatnie pół roku byli w domu dwa tygodnie.

Grzegorz za Krzysztofa

Krzysztof Lipiński, poprzedni partner Marcina Piekarskiego w reprezentacyjnej dwójce, postawił sprawę jasno jeszcze przed rozpoczęciem minionego sezonu: - Zrobię wszystko, byśmy wystartowali w igrzyskach w Turynie, a potem skoncentruję się na innych życiowych planach.

Osiem miesięcy temu trener Marek Skowroński stanął przed zadaniem wyboru nowego partnera dla Marcina. Kryniczanie Łukasz Firlej i Karol Siedlarz szybko odpadli, bo obydwaj mierzą po 180 cm. W lodowej rynnie mieli problemy albo ze zbyt długimi nogami, albo z zwisającymi poza sanki barkami. Wybór padł niespodziewanie na brata Marcina, 20-letniego Grzegorza.

- Grzesiek ma takie same parametry fizyczne jak Krzysztof, czyli 173 cm wzrostu i 74 kg wagi - argumentuje Marcin. - Do tej pory uprawiał saneczkarstwo amatorsko. Jak wszyscy w Nowinach Wielkich zaczynał na naszej Łysej Górze, najdalej wyjeżdżał do Czech. Teraz cały świat stanął przed nim otworem.

Zaczął od wywrotek

W lutym br. Grzegorz zadebiutował na lodowym torze w łotewskiej Siguldzie. Podczas szóstego przejazdu w jedynce wywrócił się i złamał sanki, które potem skleili mu niemieccy serwisanci.

- Schemat naszych treningów jest zawsze taki sam - opowiada trzy lata starszy od brata Marcin. - Grzesiek najpierw poznaje tor w jedynce, ruszając z niższego, tak zwanego kobiecego startu. Jak zjedzie siedem, osiem razy i nauczy się wszystkich wiraży na pamięć, to potem jeszcze przechodzimy wspólnie wzdłuż toru i wszystko sobie powtarzamy. Na koniec siadamy na dwójkę i zjeżdżamy z samej góry.

Bracia zaliczyli razem 150 zjazdów. Zaczęli we wrześniu w Lillehammer, potem odwiedzili ,,rynny'' w Koenigsee, Altenbergu, Oberhofie, Siguldzie i Igls.
- W Norwegii najpierw dwa razy leżałem w jedynce, bo pomyliły mi się zakręty - przyznaje Grzegorz. - Po kilku dniach treningów zrobiliśmy w dwójce czas 48,900. Pobiliśmy o 0,7 sekundy rekordowy przejazd Marcina z Krzyśkiem i zjechaliśmy tylko o pół sekundy wolniej od najlepszych dwójek świata.

Celują w ,,szesnastkę''

Pierwszy poważny start zaliczyli w połowie grudnia podczas zawodów o Puchar Świata w Calgary. Zajęli 18. miejsce w dwójce i szóste drużynowo.

- Okazało się, że jesteśmy nie tylko braćmi, ale i urodzonymi partnerami - przekonuje Marcin. - Trzeba nam tylko lepszego sprzętu. Wciąż jeździmy na tych samych sankach, na których startowałem z Krzyśkiem w Turynie. Od kilku miesięcy trenujemy z niemiecką kadrą więc widzimy, jakie cuda techniki stosują. Mają na przykład pneumatyczne siodełka i niespełna milimetrowe, gumowe amortyzatory płóz. My o takich udogodnieniach możemy tylko pomarzyć.

Od stycznia braci czeka seria poważnych zawodów: Puchar Świata w Koenigsee, Altenbergu, Winterbergu, Siguldzie i Oberhofie, mistrzostwa świata w Igls i na koniec Polski w Krynicy.

- Chcemy się uplasować na 15.- 16. miejscu w Pucharze Świata. Na podobny wynik liczymy w Igls - mówią zgodnie.

Na horyzoncie Vancouver

- Marzymy o co najmniej dziesiątej lokacie w igrzyskach w Vancouver - wyznaje Marcin. - Konkurencja staje się w saneczkarstwie coraz silniejsza, ale nie zamierzam się poddać. Jeżdżę w Pucharze Świata już szósty rok, więc wytrwam i te trzy najbliższe sezony.

Sport jest dla braci wielkim hobby, ale na pewno nie sposobem na dostatnie życie. Marcin ostatnie olimpijskie stypendium otrzymał za maj. Teraz jego pracodawcą i najpoważniejszym sponsorem jest Krzysztof Kuchnio, właściciel pracowni plastycznej ,,Dinozaury'' w Nowinach Wielkich. I Marcin, i Grzegorz (na co dzień uczeń drugiej klasy Technikum Budowlanego w Gorzowie Wlkp.) dostają miesięcznie po 110 zł stypendium z gminy Witnica.

- Jesteśmy dumni z naszych synów - zapewnia Zbigniew Piekarski. - Kiedy trenują na Zachodzie, to nie stać ich na chodzenie po restauracjach. Żona przygotowuje więc furę prowiantu, który pakują do samochodu, a potem sami przyrządzają sobie z niego posiłki. Jak pojadą na igrzyska, to zapomnimy o wszystkich trudnościach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska