Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wysiedlenia do Strasburga

(beb)
Rok 1945. Niemcy uciekają przed Armią Czerwoną z ówczesnych Prus Wschodnich
Rok 1945. Niemcy uciekają przed Armią Czerwoną z ówczesnych Prus Wschodnich fot. East News
Powiernictwo Pruskie złożyło w Europejskim Trybunale Praw Człowieka pozwy o odszkodowania lub zwrot majątków tym, którzy musieli uciekać lub zostali wysiedleni z Polski po II wojnie światowej.

fakt

fakt

O pozwach poinformował w piątek w Berlinie wiceprzewodniczący zarządu Pruskiego Powiernictwa Gerwald Stanko. Zapowiedział, że z indywidualnymi roszczeniami wobec Polski wystąpi od 40 do 50 osób. Na razie zrobiło to 22 Niemców.

Treść pozwów zostanie ujawniona dzisiaj. Szef Powiernictwa, pochodzący z Wrocławia, Rudi Pawelka straszył nimi od dwóch lat. Znawca stosunków polsko-niemieckich dr Krzysztof Wojciechowski, szef słubickiego Collegium Polonicum pozwów się nie boi.

- Zakwestionowanie stosunku własności na 1,3 terytorium Polski oznaczałoby destabilizację europejskiego porządku i pokoju - mówi ,, GL''. - Obawiam się jednak o nastrój histerii, której możemy ulec w związku z tą sprawą.

Zdaniem pełnomocniczki niemieckiego rządu ds. współpracy z Polską prof. Gesine Schwan, która kieruje Europejskim Uniwersytetem Viadrina we Frankfurcie nad Odrą, ważne jest teraz, żeby ,, Niemcy wysłały wyraźny sygnał przeciw Powiernictwu Pruskiemu, a także, aby strona polska nie dała się tej organizacji wytrącić z równowagi''.

Na razie kanclerz Niemiec Angela Merkel oświadczyła, że ,,rząd sprzeciwia się podejmowanym przez Powiernictwo próbom restytuowania własności na drodze sądowej''. Wyjaśniła jednak, że nie może powstrzymać pozwów. Przeciwna im jest też przewodnicząca Związku Wypędzonych (BdV) Erika Steinbach.

Szefowa polskiej dyplomacji Anna Fotyga jest pełna obaw, że sprawa pozwów może negatywnie wpłynąć na dialog polsko-niemiecki. W oświadczeniu dla prasy napisała o próbie odwrócenia moralnej odpowiedzialności za skutki II wojny światowej. Przypomniała, że przesiedlenia ludności niemieckiej były wynikiem decyzji Rządów Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i ZSRR.

Wietrzą interes

ANDRZEJ STACH Urodzony w 1954 roku we Wrocławiu. Publicysta, eseista i dziennikarz, zajmujący się najnowszą historią, polityka i kulturą Niemiec. Komentator stosunków polsko - niemieckich. Wieloletni współpracownik paryskiej ,,Kultury’’ i kilku rozgłośni radiowych, m.in. Deutsche Welle i Deutschlandfunk.

Rozmowa z ANDRZEJEM STACHEM, berlińskim publicystą zajmującym się sprawami polsko - niemieckimi

- Sprawa pozwów wywołała w Polsce ogromne zaniepokojenie. Czy słusznie?
- Nie. Po pierwsze pojawiły się w niektórych mediach dezinformacje, że Niemcy żądają odszkodowań. Można było odnieść wrażenie, że rząd niemiecki za tym stoi, a tymczasem kanclerz Angela Merkel odcina się od wszelkich roszczeń. Powiernictwo reprezentuje małą grupę ludzi, która oprócz tego, że ma określone poglądy polityczne, wietrzy w tym interes finansowy. Są wśród nich prawnicy, którzy liczą na klientów i wysokie honoraria. Zwlekali z tymi pozwami, bo nie wiedzieli jak do tego podejść. 22 lat mieszkam w Niemczech, miałem wiele kontaktów z wypędzonymi lub ich potomkami i bez wyjątku wszyscy mówili, że nie popierają Powiernictwa i nie podoba się im rola uzurpatora, jaką odgrywa rzekomo w ich imieniu.

- Jak do tych pozwów może odnieść się trybunał w Strasburgu?
- Skoro rząd niemiecki wyraźnie mówi, że nie będzie ich popierał, jest to wskazówka dla Strasburga. Bo jeśli rząd zgadza się z obecnym status quo, to utrudnia tym samym działalność Powiernictwa. Bardzo wymowny jest też fakt, że w organizacji wypędzonych są tysiące ludzi, a tylko garstka składa pozwy. Rozmawiałem o tym z prawnikami niemieckimi i ich zdaniem nie ma szans na wygranie tych spraw.

- Jedni mówią, że pozwy znów popsują stosunki polsko - niemieckie, inni - że ten wrzód wzajemnych pretensji musi pęknąć i przeszłość trzeba w końcu wyjaśnić.
- Jedno w tej sprawie jest pozytywne. Wyrok trybunału odbierze argumenty zarówno najbardziej radykalnym działaczom Powiernictwa jak też propagandystom w Polsce, którzy straszą Niemcami. Te pozwy są jednak niepotrzebne, bo negatywnie wpływają na atmosferę w stosunkach obu krajów.

- A jakie one są obecnie?
- Bardziej skomplikowane niż 5-7 lat temu, choć paradoksalnie nic takiego się nie stało. Brak świadomości polskiej wrażliwości czy też nadwrażliwości tu w Niemczech doprowadził jednak do tego, że padło wiele niepotrzebnych słów z obu stron.

- A Centrum Przeciw Wypędzeniom? Polakom wciąż trudno pogodzić się z tym, że z Niemców robi się ofiary wojny.
- Nie należy mieszać tych dwóch wątków, bo Powiernictwo ma roszczenia finansowe, a sprawa Centrum odnosi się do problematyki historycznej, moralnej i etycznej. W Niemczech wiele osób zadaje sobie pytanie, czy ci, którzy nie byli bezpośrednio zaangażowani w rozkazy Hitlera powinni byli zostać ukarani przez wypędzenia? Czy było to w stu procentach sprawiedliwe? Czy Niemcy nie mają prawa wspominać o swoich ofiarach i ziemiach ojczystych? Im chodzi o to, żeby dostrzec ludzkie cierpienie i pozwolić wypędzonym publicznie o tym mówić. W Polsce od razu słychać głosy o wypaczaniu historii. Ja takiego wrażenia nie mam. Ale oczywiście konieczne jest stałe pokazywanie przyczyn takiego biegu historii i ogromu ofiar, jakie poniosły najpierw inne kraje i narody jak np. Polska czy Czechosłowacja.

- Jak niemiecka prasa zareagowała na pozwy?
- Neutralnie. Ale podkreśla, że to znów obciąży wzajemne relacje. Jest też zdziwiona niektórymi nadmiernymi reakcjami w Polsce w minionym okresie i wywoływaniem atmosfery antyniemieckiej. Przeciętnego Niemca pozwy nie interesują, natomiast w Polsce demonizuje się niekiedy całą sprawę.

- Dziękuję

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska