Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kandydat to też człowiek

ALICJA BOGIEL ARTUR MATYSZCZYK
Wojtkiem częściej zajmuje się mama niż tata, ale chłopiec woli ostatnio męską solidarność
Wojtkiem częściej zajmuje się mama niż tata, ale chłopiec woli ostatnio męską solidarność fot. Mariusz Kapała
Janusz Kubicki marzy o tym, by przejechać się szybkim samochodem po torze Formuły 1. Jego ryzykanckie pomysły nie zawsze podobają się żonie Agacie.

Rodzinę Kubickich podglądaliśmy przy odbieraniu syna Wojtka z przedszkola. Chłopca ubierał tato. - Teraz syn bardziej ciągnie do męża niż do mnie - przyznaje Agata Kubicka. - Ale mama też jest potrzebna.

Lubi rozpieszczać

obowiązkami. - Ale ja razem z synem zawsze w sobotę i niedzielę robię śniadanie - podkreśla polityk. - Umiem też sprzątać i ugotować obiad. No i sam prasuję sobie koszule.

Żona przyznaje, że prasować nie lubi.

Tato Janusz rozpieszcza Wojtka, podobnie jak mama Agata. Ale tata ma jeszcze obowiązki rodzicielskie - chodzi z synem na spacer i na treningi tenisa. Podawać piłki sześciolatkowi.

Kubicki sam też robi zakupy (tego również żona nie lubi). I na tym chyba kończy się spis czynności domowo - rodzinnych polityka. Więcej czasu J. Kubicki spędza w pracy i oddając się swojej politycznej pasji.

Jak pokonać strach?

Jak mówi, zawsze miał zapędy dyrektorskie. Już w dzieciństwie rządził w swojej paczce. Teraz rządzi w Poliklinice. Mówi o sobie, że jest miękkim szefem. A czy wyrzucił kogoś z pracy? - Nawet ostatnio pożegnałem się z jednym z pracowników, ale zdecydował alkohol - tłumaczy.

Ma swoje zdanie i najlepiej wie o tym żona. - Jak coś wymyśli, to trudno go powstrzymać - mówi pani Agata. Tak było między innymi ze skokiem ze spadochronem, który polityk wykonał kilka tygodni temu. - Zbliża się już do granicy ryzyka... - komentuje żona.

Dla samego J. Kubickiego to było pokonanie strachu - bo ma lęk wysokości. Boi się również psów i dentysty. Ze stomatologiem raz na jakiś czas jednak się widuje, psa na razie nie kupił. - Mamy dwupokojowe mieszkanie, za małe - komentuje polityk.
- Jak Wojtek zechce mieć psa, pewnie mąż kupi - dodaje A. Kubicka. - Podobają się mu dogi.

Politykowi podobają się też szybkie samochody. Jego marzeniem jest przejechać się po torze Formuły 1. Tak 300 kilometrów na godzinę.

Kiedyś była i koszykówka

Wolnego czasu nie ma za wiele. A jak ma, to daje sobie na luz. - Czytam prasę i książki, ale raczej lekkie - mówi. - Chociażby "Kod Leonarda da Vinci".

Kiedyś grał też amatorsko w koszykówkę. - Wrzuciłem 70 punktów w jednym meczu
- chwali się. - A nasz zespół nazywał się Manchester United, to była grupa kolegów ze studiów.

Kandydat Kubicki na treningi już nie chodzi. Jak sport, to raczej w telewizji. Albo piłka z synem. Ale chyba tego czynnego sportu najbardziej mu brakuje, bo mówi o nim z rozrzewnieniem.

No i żonie na pewno taki sport mniej by przeszkadzał. - Bo moja żona nie lubi polityki, ona zabiera mi za dużo czasu - wzdycha Kubicki.

Bożenna Bukiewicz z zawodu jest... konstruktorem maszyn włókienniczych. Mąż też ma umysł ścisły. Dobrze się rozumieją.
(fot. fot. Mariusz Kapała)

- Gdy dowiedziałam się, że moja córka jest chora na autyzm, bardzo to przeżyłam - wspomina Bożenna Bukiewicz. Dziś mówi, że Ania jest dla niej całym życiem.

Z kandydatką PO spotkaliśmy się w minibrowarze Haust. Tuż przed meczem Polska - Belgia. Posłanka przyszła obejrzeć na telebimie występy naszych reprezentantów. Nie pierwszy już raz. - Interesuję się piłką nożną. Staram się oglądać najważniejsze mecze - zarzeka się B. Bukiewicz.

Zawsze musi mieć cel

Komu kibicuje? Po chwili namysłu zwyciężczyni pierwszej tury wyborów odpowiada: - No co tu powiedzieć? Powiem: Wiśle, obrażą się jedni. Powiem: Legii, sprawię przykrość innym...

Dyplomacja to chyba specjalność polityków, bo kandydatka odpowiada w końcu: - Na pewno kibicuję Lechii Zielona Góra, bo to nasi.

Bożenna Bukiewicz to na pewno kobieta żwawa i energiczna. Sama zresztą tego nie kryje. - Lubię, jak ciągle coś się dzieję - przyznaje. - Zawsze muszę mieć przed sobą cel do realizacji.

Jak nie wyżywa się w polityce i pracy, energię traci na sportowo. Pływa, nurkuje, jeździ na nartach, lubi wędrówki po Karkonoszach.

To wszystko nie zawsze odpowiada mężowi kandydatki Mirosławowi Bukiewiczowi. - Przez taką aktywność moja żona rzadko bywa w domu - mówi pan Mirosław. Teraz też tylko na jego głowie jest firma obrotu nieruchomościami, którą wcześniej Bukiewiczowie prowadzili razem.

Rodzina przez pięć lat mieszkała w Stanach Zjednoczonych. I tam podział ról był zupełnie inny. Pani Bożenna cały czas zajmowała się domem, pan Mirosław pracował jako inżynier-konstruktor. Częściowo taki rozkład obowiązków wziął się z konieczności.

W Ameryce dowiedzieli się, że Ania, ich córka, jest dzieckiem autystycznym. - Miała wtedy pięć lat. To był dla nas wielki wstrząs. Ale mąż uświadomił mi, że córka potrzebuje mnie uśmiechniętej i wesołej. I taka się stałam. Zajęłam się domem, działam w stowarzyszeniach - wspomina.

Wrócili z tęsknoty

W USA Bukiewiczowie zarobili i zdobyli doświadczenie. Po powrocie założyli firmę. Pobyt tam przyniósł im jeszcze jedną pozytywną rzecz. - Robię pieczonego indyka, którego wszyscy mi w Polsce zazdroszczą. Nauczyłam się właśnie od Amerykanów, dla których to potrawa narodowa w Dzień Niepodległości. Ja od dziecka lubiłam gotować. I chyba mi to dobrze idzie - chwali się kandydatka PO.

Wrócili do kraju z tęsknoty. On myślał o pozostaniu, ją ciągnęło do ojczyzny. Wrócili też dla córki. - Lekarze stwierdzili, że będzie lepiej, jeśli środowisko wokół dziewczynki będzie jednojęzyczne - mówi pan Mirosław.

Czy nie boi się, że po wyborach będzie tylko mniej znanym mężem sławnej żony? - A czy ja mam jakiś wybór... - śmieje się i rozkłada ręce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska