Rodzinę Kubickich podglądaliśmy przy odbieraniu syna Wojtka z przedszkola. Chłopca ubierał tato. - Teraz syn bardziej ciągnie do męża niż do mnie - przyznaje Agata Kubicka. - Ale mama też jest potrzebna.
Lubi rozpieszczać
obowiązkami. - Ale ja razem z synem zawsze w sobotę i niedzielę robię śniadanie - podkreśla polityk. - Umiem też sprzątać i ugotować obiad. No i sam prasuję sobie koszule.
Żona przyznaje, że prasować nie lubi.
Tato Janusz rozpieszcza Wojtka, podobnie jak mama Agata. Ale tata ma jeszcze obowiązki rodzicielskie - chodzi z synem na spacer i na treningi tenisa. Podawać piłki sześciolatkowi.
Kubicki sam też robi zakupy (tego również żona nie lubi). I na tym chyba kończy się spis czynności domowo - rodzinnych polityka. Więcej czasu J. Kubicki spędza w pracy i oddając się swojej politycznej pasji.
Jak pokonać strach?
Jak mówi, zawsze miał zapędy dyrektorskie. Już w dzieciństwie rządził w swojej paczce. Teraz rządzi w Poliklinice. Mówi o sobie, że jest miękkim szefem. A czy wyrzucił kogoś z pracy? - Nawet ostatnio pożegnałem się z jednym z pracowników, ale zdecydował alkohol - tłumaczy.
Ma swoje zdanie i najlepiej wie o tym żona. - Jak coś wymyśli, to trudno go powstrzymać - mówi pani Agata. Tak było między innymi ze skokiem ze spadochronem, który polityk wykonał kilka tygodni temu. - Zbliża się już do granicy ryzyka... - komentuje żona.
Dla samego J. Kubickiego to było pokonanie strachu - bo ma lęk wysokości. Boi się również psów i dentysty. Ze stomatologiem raz na jakiś czas jednak się widuje, psa na razie nie kupił. - Mamy dwupokojowe mieszkanie, za małe - komentuje polityk.
- Jak Wojtek zechce mieć psa, pewnie mąż kupi - dodaje A. Kubicka. - Podobają się mu dogi.
Politykowi podobają się też szybkie samochody. Jego marzeniem jest przejechać się po torze Formuły 1. Tak 300 kilometrów na godzinę.
Kiedyś była i koszykówka
Wolnego czasu nie ma za wiele. A jak ma, to daje sobie na luz. - Czytam prasę i książki, ale raczej lekkie - mówi. - Chociażby "Kod Leonarda da Vinci".
Kiedyś grał też amatorsko w koszykówkę. - Wrzuciłem 70 punktów w jednym meczu
- chwali się. - A nasz zespół nazywał się Manchester United, to była grupa kolegów ze studiów.
Kandydat Kubicki na treningi już nie chodzi. Jak sport, to raczej w telewizji. Albo piłka z synem. Ale chyba tego czynnego sportu najbardziej mu brakuje, bo mówi o nim z rozrzewnieniem.
No i żonie na pewno taki sport mniej by przeszkadzał. - Bo moja żona nie lubi polityki, ona zabiera mi za dużo czasu - wzdycha Kubicki.
Bożenna Bukiewicz z zawodu jest... konstruktorem maszyn włókienniczych. Mąż też ma umysł ścisły. Dobrze się rozumieją.
(fot. fot. Mariusz Kapała)
- Gdy dowiedziałam się, że moja córka jest chora na autyzm, bardzo to przeżyłam - wspomina Bożenna Bukiewicz. Dziś mówi, że Ania jest dla niej całym życiem.
Z kandydatką PO spotkaliśmy się w minibrowarze Haust. Tuż przed meczem Polska - Belgia. Posłanka przyszła obejrzeć na telebimie występy naszych reprezentantów. Nie pierwszy już raz. - Interesuję się piłką nożną. Staram się oglądać najważniejsze mecze - zarzeka się B. Bukiewicz.
Zawsze musi mieć cel
Komu kibicuje? Po chwili namysłu zwyciężczyni pierwszej tury wyborów odpowiada: - No co tu powiedzieć? Powiem: Wiśle, obrażą się jedni. Powiem: Legii, sprawię przykrość innym...
Dyplomacja to chyba specjalność polityków, bo kandydatka odpowiada w końcu: - Na pewno kibicuję Lechii Zielona Góra, bo to nasi.
Bożenna Bukiewicz to na pewno kobieta żwawa i energiczna. Sama zresztą tego nie kryje. - Lubię, jak ciągle coś się dzieję - przyznaje. - Zawsze muszę mieć przed sobą cel do realizacji.
Jak nie wyżywa się w polityce i pracy, energię traci na sportowo. Pływa, nurkuje, jeździ na nartach, lubi wędrówki po Karkonoszach.
To wszystko nie zawsze odpowiada mężowi kandydatki Mirosławowi Bukiewiczowi. - Przez taką aktywność moja żona rzadko bywa w domu - mówi pan Mirosław. Teraz też tylko na jego głowie jest firma obrotu nieruchomościami, którą wcześniej Bukiewiczowie prowadzili razem.
Rodzina przez pięć lat mieszkała w Stanach Zjednoczonych. I tam podział ról był zupełnie inny. Pani Bożenna cały czas zajmowała się domem, pan Mirosław pracował jako inżynier-konstruktor. Częściowo taki rozkład obowiązków wziął się z konieczności.
W Ameryce dowiedzieli się, że Ania, ich córka, jest dzieckiem autystycznym. - Miała wtedy pięć lat. To był dla nas wielki wstrząs. Ale mąż uświadomił mi, że córka potrzebuje mnie uśmiechniętej i wesołej. I taka się stałam. Zajęłam się domem, działam w stowarzyszeniach - wspomina.
Wrócili z tęsknoty
W USA Bukiewiczowie zarobili i zdobyli doświadczenie. Po powrocie założyli firmę. Pobyt tam przyniósł im jeszcze jedną pozytywną rzecz. - Robię pieczonego indyka, którego wszyscy mi w Polsce zazdroszczą. Nauczyłam się właśnie od Amerykanów, dla których to potrawa narodowa w Dzień Niepodległości. Ja od dziecka lubiłam gotować. I chyba mi to dobrze idzie - chwali się kandydatka PO.
Wrócili do kraju z tęsknoty. On myślał o pozostaniu, ją ciągnęło do ojczyzny. Wrócili też dla córki. - Lekarze stwierdzili, że będzie lepiej, jeśli środowisko wokół dziewczynki będzie jednojęzyczne - mówi pan Mirosław.
Czy nie boi się, że po wyborach będzie tylko mniej znanym mężem sławnej żony? - A czy ja mam jakiś wybór... - śmieje się i rozkłada ręce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?