(drez)
Aktualizacja:
Opel ruszył do ucieczki. Policjanci włączyli koguta i pognali za nim. Dawali znaki, by się zatrzymał. - Kierowca dalej uciekał, zajeżdżał drogę i próbował zepchnąć radiowóz do rowu - opowiada Andrzej Węglarz, rzecznik strzeleckiej policji. Wtedy jeden z policjantów sześć razy strzelił w powietrze. - Kierowca realnie zagrażał zdrowiu i życiu swoich pasażerów i policjantów - tłumaczy rzecznik.
W lasach nieopodal Zagórza i Radowa, kierowane przez Władysława R. auto uderzyło w skarpę. Kierowca wysiadł i zaczął biec do lasu! W samochodzie została jego żona i 14-letnia córka. Jeden z policjantów ruszył w pościg i po kilkuset metrach dogonił zbiega.
W tym czasie na miejsce zdarzenia przyjechał syn zatrzymanego i jego trzej koledzy. Grozili policjantom i próbowali odbić Władysława R. Patrol wezwał pomoc. Dopiero kolejni policjanci zdołali uspokoić osiłków. Gdy mundurowi odprowadzali do radiowozu syna pijanego kierowcy, ten uderzył jednego z funkcjonariuszy. Dziś cała czwórka usłyszy zarzuty. Jednemu za czynną napaść na policjanta grozi 10 lat więzienia. Pozostali odpowiedzą za groźby wobec policjantów.
Z ustaleń policji wynika, że Władysław R. prowadził po pijanemu. Nie zbadano go jednak alkomatem, tylko pobrano mu krew. Mężczyźnie grożą trzy lata więzienia i grzywna.
Czytaj treści premium w Gazecie Lubuskiej Plus
Nielimitowany dostęp do wszystkich treści, bez inwazyjnych reklam.