Co sobie załatwiam pisząc wiersze? Hmm, oprócz piątki z polskiego, oczywiście? - zastanawia się licealistka z Zielonej Góry, Marta Wytrykowska. - Piszę, kiedy mam doła albo jestem zła. Dzięki temu nie wyżywam się na najbliższych. Czasem opisuję samą siebie. Innym razem zapominam o sobie i piszę o tym, jaka chciałabym być.
Marta jest jedną z 12 autorek z Klubu Szufladera, których utwory znalazły się w wydanym czwartym zeszycie poetyckim - Sztambuchu. Klub pod okiem poetki, Ewy Andrzejewskiej, działa przy Wojewódzkim Domu Kultury Dom Harcerza w Zielonej Górze.
- Gdyby nie on wielu z nas nie przetrwałoby twórczych kryzysów - przyznaje Halszka Moczulska. - Mamy do siebie zaufanie, możemy się od siebie uczyć.
Pisane zieloną kredką
Młode poetki zdają sobie sprawę, że są szczęściarami. Bo mają możliwość bycia razem i słuchania rad swej opiekunki. A co z tymi twórcami, którzy mieszkają w małych miejscowościach? To z myślą o nich Szufladerki wymyśliły konkurs ,,Kawałek wiersza zieloną kredką pisany''. Gazeta Lubuska od początku tych poetyckich zmagań im towarzyszy (patronat medialny i udział w jury). Wiosną znów przyjedzie młodzież z różnych lubuskich miejscowości, by wziąć udział w poetyckiej uczcie. Teraz wiersze tegorocznych laureatów także znalazły się w Sztambuchu.
Zamiast uderzyć w twarz
Kamila Gądor przyznaje, że nie ma dla niej znaczenia, czym pisze: ołówkiem, piórem, długopisem, na maszynie czy komputerze. Najważniejsze, że przelewanie myśli na papier pozwala jej otworzyć się na świat. W książkach, zbiorkach poezji, które czyta po dwa, trzy jednocześnie, odnajduje to, co sama czuje.
- Pisanie to mój sposób na oswajanie samej siebie - dodaje Agnieszka Der. - Z pozoru jestem spokojna. Ale wiem, że kiedy ogarnia mnie wściekłość, byłabym zdolna uderzyć kogoś w twarz. Wtedy jednak szybko sięgam po kartkę i pióro. Pomaga.
- Piszę, by wyrzucić z siebie to, co skrywam gdzieś głęboko - mówi Ewa Chołubowska. - Kiedy umarła moja babcia, dzięki wierszom rozmawiałam z nią. I łatwiej zniosłam rozłąkę z tak bliską mi osobą.
Kasia Kuligowska wyraża siebie nie tylko piórem, ale i pędzlem. Kiedy? Trudno przewidzieć. Po prostu przychodzi taki moment i instynkt podpowiada, które narzędzie chwycić, by uspokoić skołataną duszę.
Boją się mnie
Radość nie służy pisaniu. Czy zatem lepiej być szczęśliwą dziewczyną czy sfrustrowaną, zdolną autorką wierszy?
- Odpowiem słowami zielonogórskiej poetki, Anny Szczęsnej: Jak się odnaleźć, kiedy się błądzenia kocha - cytuje Martyna Cicha.
Paulina Szatarska dodaje, że szczęście można wykrzyczeć na ulicy. Bo szczęście to chwila. Wiersz dłużej powstaje. A poza tym jak człowiek jest smutny, woli być sam, by nie skrzywdzić kogoś innego.
- Wchodzę w dorosłość, a mnie ciągle towarzyszy huśtawka nastrojów - przyznaje Paulina. - Ona jest w moich wierszach.
W utworach Moniki Wielgus jest granica między światem domowym, ciepłym i bezpiecznym, a tym na zewnątrz.
- W domu rzeczywiście czuję się dobrze. Gdy tylko wyjdę z niego, ogarnia mnie strach - zdradza Monika. - Ale ludzi się nie boję. To raczej oni mnie się boją. Tak przynajmniej mówią.
Cisza jako odpowiedź
Poezja to nie tylko psychoterapia. Czasem potrafi bardzo doskwierać.
- Miałam długi moment braku weny. To straszne kiedy coś chce się wyrazić i nijak się nie da - opowiada Ania Krobska. - Ja wtedy biegnę do przyjaciółki i ona musi trawić moje niepoukładane myśli. Po takiej przerwie jednak powstają jeszcze lepsze wiersze.
Dla kogo piszą?
- Ja dla samej siebie i... ludzi, którzy zechcą to przeczytać - twierdzi Monika Bachorska.
- Najbardziej cieszą mnie takie opinie: ładne, nic nie rozumiem - dodaje Agata Adaszyńska. - Lubię, kiedy odpowiedzią na moje wiersze jest cisza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?