Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moim zdaniem: Maruda i malkontent

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Andrzej Flügel Archiwum GL
Kiedy byłem dzieciakiem mój ojciec częściej prowadził mnie na mecze piłkarskie niż na stadion żużlowy. Z tego drugiego zapamiętałem straszliwy huk i to, że wszyscy wstawali kiedy wywrócił się zawodnik, zasłaniając mi kompletnie widoczność.

Może dlatego zostałem wiernym fanem futbolu i o ile nie jestem chory, albo gdzieś nie wyjechałem, nie było chyba soboty bym nie obejrzał jakiegoś meczu na żywo. Nawet jeśli nie robię relacji do gazety znajdę sobie coś w okolicy i popatrzę. Odwrotnie z żużlem. Wprawdzie widziałem wiele spotkań, zaliczyłem kilka finałowych turniejów mistrzostw świata, włącznie z tym ostatnim w starej, znacznie lepszej niż obecna formule, w Pocking, ale robiłem to tylko wtedy kiedy musiałem pisać relację.

Wiem, że może jestem wyjątkiem, ale jeśli mam taką możliwość zawsze wybiorę piłkę albo koszykówkę. Zawsze straszne wrażenie robią na mnie wypadki. To mnie dołuje. Znam jednak takich, którzy z lubością potrafią oglądać wszystkie słynne karambole, które teraz, w dobie internetu są niemal pod ręką. Ja jednak jak coś takiego, mimo wszystko widzę, myślę sobie: co ludzi pcha żeby uprawiać tak ekstremalnie niebezpieczny sport w którym, jeden błąd może przekreślić plany i odwrócić wszystko o 180 stopni? To co zdarzyło się na zielonogórskim stadionie jest straszne. Wiem, że to truizmy, ale może Darcy'emu Wardowi się uda, jakoś uwolni się od tego co mu wieszczą? Może akurat on da radę? Wypada tylko wierzyć, bo nic innego nie pozostało. O tych, którzy gwizdali i wołali "koniec kariery" nic nie powiem. Sami się wypisali ze społeczności kibiców.

Niedługo czeka naszych piłkarzy mecz z Niemcami. To będzie prawdziwy sprawdzian. Chciałbym, żeby na przekór wszystkim malkontentom Polacy pokazali klasę. Nawet nie chodzi o remis czy zwycięstwo, ale o to żeby powalczyli i zmusili Niemców do najwyższego wysiłku. To jest możliwe i trzeba w to wierzyć.
Już widzę miny niektórych, a szczególnie jednego mojego kolegi, który zawsze narzeka i czepia się futbolu. Jak mieliśmy przaśne stadiony domagał się żeby były takie same jak w Europie i wieszczył, że to nie wyjdzie w naszym kraju przez 20 lat. Udało się i już są piękne obiekty. Skoro tak, to mój malkontent z kolei kwili, że poziom jest nie taki jak na Zachodzie. Jak mu wymieniam fajne, szybkie mecze, mówi, że to wyjątki, które potwierdzają regułę. Jak wygraliśmy wreszcie z Niemcami to pytał czemu tak późno? Kiedy pokonaliśmy Gruzję na wyjeździe 4:0, to miał pretensje, że nie strzeliliśmy sześć albo siedem bramek, bo były okazje. Kiedy w eliminacjach mistrzostw świata w Brazylii byliśmy daleko w grupie dopytywał się czemu nie jesteśmy pierwsi. Jak w obecnych eliminacjach mistrzostw Europy liderujemy, to marudzi, że mamy małą przewagę nad rywalami, a mogłaby być większa i dodaje, że długo na pierwszym miejscu nie będziemy... Co z takim robić? Ciekaw jestem co powie jak, na przykład zremisujemy we Frankfurcie z aktualnym mistrzem świata? Już wiem. Zapyta swoim zwyczajem: - A czemu nie wygraliśmy?

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska