Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To promocja Zielonej Góry, czy tylko kabaret?

Marta Dudka, Paweł Nijaki 68 324 88 43 [email protected]
Mariusz Kapała, Tomasz Gawałkiewicz
Oj działo się, działo... Zielona Góra nie schodziła z ekranu telewizyjnego. Jednak, czy było warto? Czy Kabaretobranie, gala muzyki disco i śmigłowce z gwiazdami wypromowały miasto?

Wow! Bawiłam się jak nigdy w zielonogórskim amfiteatrze - relacjonowała na gorąco pani Janina z Krosna Odrzańskiego, z entuzjazmem, który dało się wyczuć przez telefon. - Wy to wiecie, jak urządzić imprezę. - Krośnianka się dziwi, jak udało nam się wysupłać z miejskiego budżetu tyle pieniędzy na organizację zarówno Kabaretobrania, Disco pod Gwiazdami i międzynarodowych mistrzostw świata śmigłowców. Tyle pieniędzy, czyli właściwie ile? Okazuje się, że miasto wydało na te trzy imprezy niecałe pół miliona złotych. Dużo?

- To nie tak wiele, jak na efekt, który udało nam się uzyskać. Przecież przed telewizorami na disco w ciągu dwóch dni zasiadło ponad dwa miliony widzów. To niezły sukces - komentuje prezydent Janusz Kubicki. I nie tylko pani Janina się dobrze bawiła. Państwo Wojtkowiakowie na Kabaretobranie zaprosili rodzinę aż z Gdańska. Do Zielona Góry przyjechali sprawdzić, czy u nas naprawdę są tacy dobrzy kabareciarze, jak wszyscy mówią. - I są! - chwali pan Ryszard, który się cieszy, że jego goście tak dobrze się bawili. Szwagier opowiadał mu, że warto było przejechać tyle kilometrów, bo zielonogórska scena kabaretowa stoi na bardzo wysokim poziomie. Uśmiał się po pachy!

Nie wszyscy jednak byli tak zadowoleni. Nasz Czytelnik w e-mailu przysłanym do redakcji pisał, że był zażenowany poziomem, który reprezentowali muzycy podczas piątkowej i sobotniej imprezy. - Czy my naprawdę musimy się promować jakimś disco polo z playbacku? Czy miasto nie ma pomysłu na inną formę promocji? - pyta.

No właśnie. Pytanie Czytelnika zadaliśmy kilku osobom, które mają aktywny wpływ na kreowanie wizerunku jednej z dwóch stolic województwa.

Zobacz też: Drugi dzień festiwalu "Disco pod Gwiazdami". Na zielonogórskiej scenie królowali polscy artyści (zdjęcia)

Pięć powodów do dumy?

O ocenę poprosiliśmy Barbarę Marcinów, która działa w ruchu miejskim Obywatele Zielonej Góry i jest specjalistką do spraw marketingu i PR-u. - Z trzech ostatnich eventów najmniejszy potencjał promocyjny widzę w Disco pod Gwiazdami. To, że transmisję w Polsacie obejrzało 2 mln osób nie oznacza, że przełoży się to na rozpoznawalność Zielonej Góry - uważa działaczka społeczna. Według niej jest to impreza obwoźna, czyli w żaden sposób nie wpisuje się w unikatowy charakter miasta. - Każde miasto posiadające amfiteatr może ją zorganizować. Ogólnopolska transmisja, podczas której muzycy udawali, że grają na instrumentach i śpiewali z playbacku nie można nazwać budowaniem marki miasta. Była to zwykła impreza masowa o charakterze rozrywkowym. - Jak zauważa specjalistka, marketing miast opiera się na innych zasadach. Zielona Góra oprócz tradycji winiarskiej, powinna skupić się na walorach krajobrazowych. Podkreślać fakt bycia zielonym miastem i inwestować na przykład w fotowoltaikę, czy odnawialne źródła energii. Dopełniłoby to jej wizerunek miasta jako ogrodu i wpisywałoby się w modne, ekologiczne trendy i tożsamość Zielonej Góry.

W podobnym tonie wypowiada się również Radosław Brodzik ze stowarzyszenia My zielonogórzanie. Nie szczędzi krytycznych słów: - Poza Winobraniem promocja naszego miasta jest zupełnie zaniedbana. Najwięcej pieniędzy z budżetu idzie na sport i promowanie drużyn sportowych. A gdzie wspieranie naszych lokalnych przedsiębiorców i branż? - pyta były radny. To właśnie w promocji widzi największą szansę dla regionu, a co za tym idzie dla Winnego Grodu. W telewizji oglądamy reklamowe spoty, że Warmia i Mazury zapraszają do siebie inwestorów. A my przecież też mamy park naukowo-technologiczny i specjalną strefę ekonomiczną. I jesteśmy ponoć warci zachodu, można być uszczypliwym. Dobrym pomysłem według R. Brodzika byłoby również postawienie ogromnych bilbordów przy zjeździe z autostrady A2 i trasy S3. A może jakiś turysta by do nas zajechał. - A poza tym, ogromnym błędem marketingowym była rezygnacja z festiwalu piosenki rosyjskiej. Pomijając złe skojarzenia, festiwal był czymś, co nas wyróżniało. Kabarety są wszędzie, a Oceana mogła zaśpiewać w każdym innym mieście.

Ile osób, tyle opinii. Radny Jacek Budziński z PiS-u, gdyby został prezydentem w marcowych wyborach, inwestowałby w niszowe imprezy, które przez swój unikatowy charakter wypromowałyby nas w Polsce. A radny na myśli ma na przykład organizację turniejów krajowych w szachach. - Mamy prężnie działającą ligę. Czy ktoś wie o naszych szachistach? - pyta retorycznie. J. Budziński, również jako wielki fan fantastyki, ogromny potencjał widzi w Zielonogórskim Klubie Ad Astra. Kontaktów z mediami i mieszkańcami nie ułatwia, jak zauważa radny, strona internetowa urzędu miasta. - Aby znaleźć cokolwiek na niej, trzeba się porządnie przeklikać. Fajnie, gdyby istniał fanpage na Facebooku o wszystkich imprezach w mieście.

A z czego Zielona Góra jest w Polsce znana? Turyści, których spotykamy na starówce, mówią zgodnie - z wina. Teresa Marciniak, która przyjechała aż z Białegostoku, dotąd nie słyszała o niczym innym charakterystycznym, jak właśnie tradycja winiarska. Jurek z Katowic trafił do nas właściwie przez przypadek. Wracając z żoną ze Szwecji do swoich rodzinnych Katowic, nie chciał pominąć Zielonej Góry na swojej podróżniczej mapie. - Widziałem, że macie szlak bachusików. Wcześniej widziałem krasnoludki we Wrocławiu. Ale wasze bachusiki wydają się sympatyczniejsze.
Natomiast zdaniem zielogórzanki, Urszuli Szulgi, promujemy się na tyle, na ile pozwala nam budżet.
Czy sam prezydent Janusz Kubicki jest zadowolony z tego, jak wyglądamy w oczach reszty kraju? - Nie porównujmy się do największych miast typu Poznań, Wrocław czy Warszawa. Dzięki właśnie takim imprezom jak Kabaretobranie albo słynne Winobranie mówią o nas w Polsce. Promujemy się, jak tylko możemy - zauważa prezydent.

Ale promocja to także, jak zauważył radny J. Budziński, dobrze działająca strona internetowa i obecność w social mediach. Za wzór można postawić Słupsk. Prezydent Robert Biedroń jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych samorządowców w Polsce. Ciągle zapraszają go ogólnopolskie telewizje. Aktywnie udziela się na swoim facebookowym profilu. Zaprasza do siebie znane osoby. Z Joanną Krupą opiekują się bezdomnymi psami, a z Magdą Gessler gotował noworoczny bigos. I podobno w urzędzie wszyscy go uwielbiają.

- Janusz Kubicki także odnosi sukcesy. A największą promocją jest oczywiście codzienna praca prezydenta. Nie zawsze jest widoczna przez ściany urzędu. Codziennie podejmuje setki decyzji, które wpływają na to, jak reszta Polski na nas patrzy - twierdzi doradca prezydenta Sebastian Ciemnoczołowski. Czym się pochwalić może miasto pod rządami Kubickiego? Po pierwsze, basenem i całym kompleksem rekreacyjno-sportowym, w końcu czekaliśmy na niego ponad 20 lat. Nowo wyremontowanymi drogami. A także czymś, czego nikt do tej pory nie dokonał, czyli połączeniem miasta z gminą. - Z tego powodu było o nas głośno w całej Polsce! - mówi S. Ciemnoczołowski i dodaje, że inni samorządowcy dzwonili do niego i pytali, jak on to zrobił.

J. Kubicki także jest obecny w interencie. Prowadzi swój profil na portalu społecznościowym, na którym dzieli się z internautami swoimi przemyśleniami. Dodaje dużo zdjęć. I jak mówi jego doradca, chce być blisko ludzi.

No ale wymieńmy chociaż pięć powodów do dumy? Według radnego Grzegorza Hryniewicza, po pierwsze, Winobranie. A Kabaretobranie wpisało się już w tradycję miasta. Bo Zielona Góra to zagłębie nie tylko żartownisiów,ale wszystkich artystów. Uniwersytet Zielonogórski wykształcił wielu znanych i lubianych muzyków, jak np. Igor Herbut z zespołu Lemon. - Możemy się chwalić też tym, że nasza edukacja jest na najwyższym poziomie. Inni mogą nam zazdrościć wysokiej zdawalności egzaminów. Nie zapominajmy o naszej działalności charytatywnej i organizacjach pozarządowych. No i oczywiście sport jest naszą dumą - mówi G. Hryniewicz. Co by jeszcze poprawił? - Trzeba by nakręcić spot reklamowy o tym, co u nas słychać. Bo przecież w wakacje nie wieje nudą i codziennie coś się dzieje.

A może zamiast tak długo główkować, co o nas mówią, weźmy przykład z Wrocławia. Tam biuro promocji miasta składa się z 14- osobowego zespołu. A trzy dodatkowe obsługują tylko Facebook. Nie mówiąc już o ludziach, którzy są odpowiedzialni za promowanie marki "Wrocław stolicą kultury"...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska