Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Zróbmy coś głupiego - rzucił David. Więc zrobili. Wsiedli do "auta Jasia Fasoli" i jadą z Londynu do Mongolii (zdjęcia, wideo)

Paweł Kozłowski, 68 324 88 80 [email protected]
Od lewej: Mirek Sawicz, David Stubbs i Nigel Wood przy swoim 24-letnim Reliant Robinem.
Od lewej: Mirek Sawicz, David Stubbs i Nigel Wood przy swoim 24-letnim Reliant Robinem. Paweł Kozłowski
Reliant Robin to w Anglii kultowe autko na trzech kołach. Znane jest z odcinków Jasia Fasoli, a także z tego, że w Top Gearze non stop wywracał je nieobliczalny Jeremy Clarkson. Trójka przyjaciół postanowiła, że tym samochodem pokona trasę liczącą ponad 23 tys. km. Wśród śmiałków jest pochodzący z Lubrzy Mirek Sawicz.

[galeria_glowna]
Mirek Sawicz obecnie mieszka w angielskim miasteczku koło Liverpoolu - Ellesmere Port. Pracuje w firmie IT z Davidem Stubbsem. To właśnie z nim oraz z jego bratem - Nigelem Woodem postanowił wyruszyć w rajd Mongol Rally. Wystartowali w niedzielę z Londynu i chcą w 6 tygodni dojechać do stolicy Mongolii, a następnie na południe Syberii i wrócić do Europy autostradą transsyberyjską. We wtorek 21 lipca przejeżdżali przez Lubuskie.

- Rajd Mongol Rally. Brzmi strasznie egzotycznie. Skąd pomysł na tę wyprawę?
Mirek Sawicz: - David obudził się dwa lata temu jednego ranka i postanowił, że chce zrobić coś głupiego. W internecie zaczął szukać różnych dziwnych wyzwań i trafił właśnie na to. Porozmawiał ze mną, Nigelem i zdecydowaliśmy, że zrobimy to. Wyprawę planowaliśmy już na zeszły roku, ale wtedy sytuacje osobiste nie pozwoliły nam na wyjazd. A teraz odłożyliśmy trochę pieniążków, wzięliśmy wolne z pracy i jedziemy.

- Co to za cudo, którym jedziecie?
- To Reliant Robin. Silnik 850 ccm. 24 lata temu, jak był nowy, miał 40 koni mechanicznych. Są trzy zasady rajdu: samochód musi być śmiesznie mały, pojemność silnika do 1 litra i jedziemy bez żadnego wsparcia technicznego. A więc jesteśmy skazani na siebie i na pomoc ludzi, których spotkamy po drodze. Samochód pali około 4,5 litra na 100 km, więc bardzo mało. To wesołe autko, trochę chwiejne, bo na trzech kółkach, ale jest super.

- A cel podróży?
- Miasto Ułan Ude na południu Syberii. Musimy też przejechać przez stolicę Mongolii Ułan Bator. Tak sugerują organizatorzy, bo to ładne miasto. Rok temu właśnie tam była meta. Teraz jest przeniesiona, by zaoszczędzić pieniądze. W Mongolii jest ogromny podatek importowy na auta i dużo ludzi zostawiało samochody na mecie. Dlatego końcówka rajdu została przeniesiona do Rosji.

- Jak długo będzie trwała wyprawa?
- Mamy 6 tygodni wolnego z pracy. Chcemy dojechać do mety w 4,5 tygodnia. Wyliczyliśmy, że potrzebujemy osiem dni, by wrócić, więc mamy 10 dni zapasu, gdyby coś się działo po drodze. W jedną stronę to około 14,5 tys. km. Z powrotem trasa jest szybsza i krótsza, wychodzi około 9 tys. km.

- Przez jakie kraje przejedziecie?
- Każda drużyna sama dobiera sobie trasę. My wybraliśmy przejazd przez Europę. Z Polski pojedziemy przez Czechy, Słowację i Węgry. W Rumunii będzie oficjalna impreza. Potem w Bułgarii odwiedzimy mamę Davida i Nigela. A stamtąd przed nami Turcja, Gruzja, przez chwilę Rosja, potem będziemy gubić się w Kazachstanie, wracamy do Rosji i tak w końcu powinniśmy dotrzeć do Mongolii.

- Wrócicie Reliantem Robinem?
- Taką mamy nadzieję. Jeśli uda się tam dojechać, chcemy wrócić autostradą transsyberyjską przez Litwę, Łotwę i Polskę.

- Ile będzie was kosztować wyprawa?
- Rejestracja w rajdzie to 500 funtów. Auto kosztowało 750 funtów. Sami rozebraliśmy samochód, wymieniliśmy dużo części i złożyliśmy, choć żaden z nas nie jest mechanikiem i posługiwaliśmy się tylko instrukcjami z książek. To kosztowało nas około 2 tys. funtów. Nie mamy pojęcia ile wydamy na paliwo czy inne naprawy. Wiza do Rosji dla mnie kosztowała 200 funtów, a dla Davida i Martina po 400.

Co wiemy o rajdzie Mongol Rally?

Mongol Rally to rajd o długości 10000 mil przez góry, pustynie i stepy Europy i Azji, który odbywa się każdego lata. Początek rajdu jest w Londynie, a celem jest stolica Mongolii - Ułan Bator. Założeniem rajdu jest przygoda dla uczestników, a nie typowy wyścig. W przypadku awarii pojazdu nie można go porzucić.

W rajdzie obowiązują trzy zasady:
- możesz jechać tylko śmiesznie małym pojazdem o pojemności silnika mniejszej niż 1,2 litra;
- możesz polegać tylko na sobie;
- powinieneś zebrać minimum 1.000 funtów brytyjskich.

Ludzie robią się coraz bardziej leniwi dlatego celem rajdu jest porzucenie drogi asfaltowej, udogodnień montowanych w pojazdach, takich jak ABS czy klimatyzacja.

W Mongol Rally konieczne jest uruchomienie szarych komórek każdego z uczestników i wsparcie ludzi spotkanych na drodze w przypadku problemów. Podczas przejazdu zbierane są środki finansowe na cele charytatywne. Każdy zespół zbiera środki na wybraną fundację. Drużyna Mirka - Cross Border Smugglers - będzie zbierać pieniądze na pomoc ofiarom azbestu. Wybrali ten cel, bo ich przyjaciel zmarł na raka z powodu trującego azbestu.

W tegorocznej edycji rajdu bierze udział 241 załóg. W historii Mongol Rally najszybciej ten odcinek udało się pokonać w 10 dni, najdłużej w... 3 lata.

KLIKAJĄC TUTAJ możecie śledzić wyprawę Mirka, Davida i Nigela.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska