Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Próbka krwi obok kanapek, łyse opony w radiowozie. Ta drogówka to komedia?

Dariusz Chajewski, (habe) 68 324 88 79 [email protected]
Jak wygląda codzienna praca funkcjonariuszy drogówki?
Jak wygląda codzienna praca funkcjonariuszy drogówki? Piotr Jędzura
Film "Drogówka" pokazywał ciemne strony pracy policjantów w białych czapkach. Ten anonimowy list jest jak scenariusz jego drugiej części. - To nieprawda - denerwują się pytani funkcjonariusze.

- Cóż, bywa dziwnie, ale to taka robota - mówi znajomy policjant, gdy pokazujemy mu anonim, który przyszedł do redakcji, a kończył się dramatycznym apelem "Pomóżcie!". - Wszyscy wiemy, kto ten list napisał. Czy mają rację? Jak to młodzi, trochę marudzą, a trochę się mszczą za codzienne nieporozumienia.

Czytając list podpisany "policjanci ruchu drogowego KMP Zielona Góra" mamy wrażenie, że zielonogórska drogówka to biuro dziwnych kroków. Bardzo dziwnych. Oto do służby planowane są niesprawne technicznie radiowozy. Na jednej z tzw. kontrolek nieoznakowanego wozu znajduje się napis "podczas służby zaleca się jazdę tylko z prędkością patrolową. Zabrania się prowadzenia pościgów". Po czym radiowóz ten jest typowany do służby na drodze ekspresowej, jako nieoznakowany pojazd do ścigania piratów drogowych. Zabawne? A krew pobrana do badań od uczestnika wypadku leżąca przez ponad tydzień w lodówce, w której policjanci przechowują posiłki. A dwaj policjanci ranni, ponieważ z powodu łysych opon radiowóz wypadł na łuku drogi i uderzył w drzewa?

Czy w zielonogórskiej policji naprawdę jest tak zabawnie?

Przykłady podane w liście można mnożyć. Tak jak uznanie potrącenia policjanta podczas służby jako wypadek losowy, czy kierowanie policjantów, których etaty "funduje" miasto zamiast na patrole to do papierkowej roboty... Do tego cała kolekcja zarzutów zahaczających o mobbing. Kto jest winny? W roli głównej naczelnik zielonogórskiej drogówki. Czy w zielonogórskiej policji naprawdę jest tak zabawnie? Małgorzata Stanisławska z zespołu prasowego zielonogórskiej policji nie widzi w tym nic zabawnego i mówi o przekłamaniach.

W wydziale ruchu drogowego są dwa radiowozy nieoznakowane. Polecenie, aby służba pełniona była z prędkością patrolową rzeczywiście było, ale wynikało z zalecenia przekazanego przez serwis Forda. Ponieważ silnik jest już dosyć wyeksploatowany, podczas dynamicznej jazdy może dojść do usterki. Diagnoza nie dotyczyła żadnych elementów układu jezdnego czy zawieszenia mających wpływ na bezpieczeństwo policjantów. Auto było sprawne i przeszło badania techniczne na stacji obsługi pojazdów. W tym czasie samochód ten był kierowany wyłącznie do służby w mieście.

Zresztą każdy policjant pobierający służbowy samochód ma obowiązek przed rozpoczęciem służby wykonać tzw. obsługę codzienną pojazdu i w ramach tego sprawdzić stan techniczny. Jeśli okaże się, że pojazd nie jest sprawny, ma obowiązek zgłosić to osobie odprawiającej do służby. Jeśli tego nie zrobi, jest to traktowane jako niedopełnienie obowiązków służbowych przez policjanta. W przypadku, o którym mowa, po zdarzeniu auto zostało skierowane na stację diagnostyczną. Uprawniony diagnosta nie stwierdził żadnych usterek pojazdu, ani niesprawnych hamulców, ani niewłaściwych opon. To tak a propos wypadku.

W sprawie "napięcia" na linii komendant drogówki - grupa policjantów, prowadzone jest postępowanie przez Komendę Wojewódzką Policji

A wypadek policjanta? Jak dowiadujemy się z pisma, zdarzenie, o którym mowa, miało miejsce w lipcu 2014 roku i było wynikiem niezachowania należytej ostrożności przez funkcjonariusza podczas kontroli stanu trzeźwości kierujących. Kierujący pojazdem po skończonej kontroli, odjeżdżając dotknął policjanta lusterkiem nie powodując żadnych obrażeń. Zdarzenie to było przedmiotem prowadzonego postępowania wypadkowego. Policjant aktualnie pełni służbę.

Co do krwi nie stwierdzono naruszenia przepisów, a policjanci pełniący służbę finansowaną przez urząd miasta wykonują czynności wyłącznie w służbie zewnętrznej, czyli zadania patrolowe. Zresztą w sprawie "napięcia" na linii komendant drogówki - grupa policjantów, prowadzone jest postępowanie przez Komendę Wojewódzką Policji, które wyjaśni, czy były jakiekolwiek nieprawidłowości. Ze wstępnych ustaleń wynika, że uwagi kierowane przez funkcjonariuszy pod adresem przełożonego nie potwierdziły się...

Podjeżdżam do dwóch policjantów. Chwilę rozmawiamy. Nie, laurek obecnemu szefowi nie mają zamiaru wypisywać. Wymagający, robiący wiele dla statystyk. - Ale z tego co wiem, bywają gorsi, zgodnie z zasadą szanuj szefa swojego, bo możesz mieć gorszego - tłumaczy jeden z nich. I słyszymy, że naczelnik nadepnął na odcisk czterem funkcjonariuszom. Poszło m.in. o wspomniany wypadek.

- Bałagan? - dodaje drugi. - Jak dla mnie jest lepiej. Ja autorom tego listu braw nie biję. No, z łysymi oponami to prawda i z tym, że strach jechać w pościgu. Bo nie daj Boże auto zarysujesz.
- Najgorsze, że mamy sporo problemów w pracy, chociażby pogoń za statystyką, a z tego listu wynika, że nasza praca to jakiś kabaret - to znów pierwszy z policjantów.

Listem zaskoczeni są policyjni związkowcy. Jak mówi ich lider Sławomir Kostiuszko, żadnej skargi związek nie otrzymał. - Może dlatego, że u nas taka skarga nie mogłaby być anonimem - dodaje.
Komenda wojewódzka zajmuje się bardziej niż wątkiem krwi i radiowozu rzekomym mobbingiem. Jak mówi rzecznik prasowy Sławomir Konieczny, kontrola trwa, ale jej dotychczasowe wyniki nie potwierdzają sugestii autorów anonimowego listu do mediów.

Przeczytaj też: Mandat zapłacimy kartą. Drogówka ma dostać terminale płatnicze (wideo)

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska