Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odpady z Niemiec są trujące? Mieszkańcy boją się o zdrowie

Dariusz Chajewski, (aha) 68 324 88 79 [email protected]
- Będziemy walczyli, nie odpuścimy - mówi mieszkający kilkadziesiąt metrów od hałd Henryk Warchał.
- Będziemy walczyli, nie odpuścimy - mówi mieszkający kilkadziesiąt metrów od hałd Henryk Warchał. Aleksandra Hudyma
Z Niemiec do Tuplic zielonogórska firma przywiozła około 37 tys. ton pocynkowego żużla. Jej właściciel twierdzi, że to cenny surowiec. Ludzie mieszkający w okolicy boją się, że to trucizna

W Tuplicach zorganizowano komitet do walki z hałdami, które pojawiły się na składowisku przy ul. Przemysłowej. Inicjatorzy tej walki mówią krótko - to trucizna. Zatem nic dziwnego, że zbierają podpisy pod petycją. - Chcemy wysłać ją do pani Kopacz, a nawet do Angeli Merkel, niech widzi, co jej rodacy nam sprezentowali - mówi Henryk Warchał, który mieszka tuż za płotem dawnej cegielni, gdzie składowane są odpady. - Mam tu sad, drzewa owocowe, orzechy, aronie, ja nie wiem, czy w ogóle możemy teraz jeść te owoce, czy to nie jest już trujące. Mam taką chrypę, odkasłuję ciągle, podobne objawy mają też inni. Nie odpuścimy tak lekko.

Jak to się stało, że odpady wylądowały w Tuplicach? Oto starostwo powiatowe, na podstawie decyzji urzędu gminy w Tuplicach, zadecydowało, że może powstać zakład, który będzie zbierał i przetwarzał tego rodzaju odpady. Uznano, że nie jest nawet potrzebna decyzja środowiskowa. I tak zielonogórska firma zaczęła sprowadzać zza Nysy pocynkowy żużel, a w Tuplicach powstał zakład mający zbierać i przetwarzać to "dobro". Zresztą zdaniem właściciela firmy, cudzysłów nie jest potrzebny, gdyż z odpadów można odzyskiwać metale, a pozostałą część wykorzystać po przetworzeniu jako materiał budowlany. W Niemczech służy do budowy wałów, dróg, nasypów...

- Jak się to wszystko zaczęło, to ludzie się cieszyli, że ktoś w końcu daje pracę, że cegielnia nie stoi opuszczona. Potem jak wyszło, co oni tam zwożą... no masakra - opowiada mieszkaniec Tuplic. - Dziennie to tu po kilkanaście tirów nawet zwozili, całe hałdy, a myśmy o niczym nie wiedzieli. Najgorsze, że oni mieli pozwolenie na składowanie in blanco, mogli zwozić tutaj wszystko.

- Mnie tknęło, jak jeden z kierowców zapytał, dlaczego my masek nie nosimy - mówi H. Warchał. - Maski? A po co? zapytałem. "No jak, przecież tam Niemcy to przy tym tylko w maskach chodzą". Nogi się pode mną ugięły. Dookoła mamy piękne lasy, w środku stawy, jakby ktoś chciał agroturystykę uprawiać to nie ma szans. Woda, drzewa wszystko już czerwone od pyłu. Jak tak można, zwozić ludziom na wieś takie coś, kto im pozwolił na trucie Tuplic? Monitowałem w urzędach, miesiącami czekałem na odpowiedź, wydzwaniałem, nikt nie widział problemu, według nich to nic takiego. Opieszałość urzędników nie zna granic. Nie wiem, jak my się tego pozbędziemy, ale nie podarujemy...

Szefowa wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska Małgorzata Szablowska wertuje dokumenty. Włączyła się w momencie, gdy monity zaczęli słać mieszkańcy i nowe władze tuplickiego samorządu. Podczas pierwszej kontroli wyglądało imponująco, stała instalacja do przetwarzania. Gdy inspektorzy kilka miesięcy później przyjechali po raz wtóry, instalacji już nie było, zostało sito. Później już kontrola goniła kontrolę. - Dowiedzieliśmy się, że część odpadów wyjechała do przetwórni, gdzie miano sprawdzić, na ile możliwe jest odzyskiwanie z tego materiału cennych metali - tłumaczy Szablowska. Szybko okazało się, że materiał ten wrócił, a nawet zaczął dalszą wędrówkę i pojawił się na działce w Przylepie.

- Domysły i pomówienia - denerwuje się właściciel firmy sprowadzającej żużel z niemieckiej huty. - Materiał ten znajduje się na tzw. zielonej liście, nie jest także opatrzony gwiazdką określającą odpad niebezpieczny. Tę kampanię prowadzi mężczyzna, który przy hałdach pracował, został zwolniony oraz konkurencyjna firma. Proszę zwrócić uwagę, że przez tyle miesięcy nikomu to nie przeszkadzało.

Jego zdaniem odpad trafił na przygotowany teren, a całą operację poprzedziło przygotowanie pełnej dokumentacji. Żużel zostanie przesiany na specjalnych sitach, po czym straci cechy odpadu i stanie się produktem, materiałem budowlanym. I nie rozumie wszelkich zastrzeżeń, skoro specjalistyczne laboratoria orzekły, że wszystko jest o.k. Pył. To nie pył, ale kurz... Jednocześnie właściciel zapewnia, że ma przygotowane już pozwy i odpowiedzialnością za całe zamieszanie obciąża urzędników, którzy jego zdaniem łamią prawo.

- To bzdura z majątkiem, który zbijamy - kończy. - Mamy zamiar zarabiać na przetworzeniu. Tymczasem WIOŚ stwierdził, że obie decyzje starostwa są nieważne, wygasły pozwolenia na zbieranie odpadów. Kolejne będą możliwe dopiero po uzyskaniu decyzji środowiskowej.

- Zwróciliśmy się do głównego inspektora ochrony środowiska z prośbą, aby wystąpił do Niemców o weryfikację kodów, pod jakimi te odpady są wytwarzane i ewidencjonowane. W załączeniu prześlemy wyniki naszych badań. Mamy nadzieję, że okaże się, że Niemcy będą musieli te odpady ponownie przyjąć. Wiemy już, że sąsiedzi podeszli do tego poważnie.

Już wiadomo, że na hałdach w Tuplicach najprawdopodobniej zetrą się prawnicy. Do 17 lipca właściciel terenu w Tuplicach ma czas na podpisanie dokumentów. WIOŚ wyda dwa zarządzenia. Pierwsze o konieczności przykrycia hałd plandekami. Druga to karna decyzja administracyjna, konsekwencja utwardzania terenu odpadem, a nie kruszywem.
Prawnicy będą się spierali, czy to jeszcze odpad, czy już kruszywo budowlane. Czy to pył, czy też kurz...

Wszystkie informacje o Przystanku Woodstock 2015:**Przystanek Woodstock 2015 - program, koncerty, goście **

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska