Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy sami naprawili most i trafili za to na... policję

red.
Roman Wilczyński od ośmiu lat jest sołtysem w Kijach
Roman Wilczyński od ośmiu lat jest sołtysem w Kijach Mariusz Kapała
- Brak słów, to ręce opadają - kręci głową sołtys wsi Kije. - Zgłaszają na policję za to, że zrobiliśmy robotę za nich? Śmiechu warte i tyle!

Kije to mała wieś w gminie Sulechów. Właśnie tutaj trzy tygodnie temu sołtys Roman Wilczyński zauważył, że coś złego dzieje się z drewnianym mostem. Mężczyzna przedarł się przez chaszcze i zajrzał pod spód. To, co zobaczył, zmroziło krew w żyłach. Okazało się, że pękła główna belka podtrzymująca całość. Konstrukcja w każdej chwili groziła zawaleniem.

Sołtys natychmiast powiadomił powiat zielonogórski, który zarządza obiektem. Starosta po wizji lokalnej i przejrzeniu dokumentacji zdjęciowej wydał w trybie natychmiastowym decyzję o zamknięciu obiektu. Zaczęło się nerwowe odliczanie. Część wioski bowiem została odcięta od świata. W tym dwóch przedsiębiorców, którzy po drugiej stronie mają kilkudziesięciohektarowe pola wymagające codziennej opieki. Na spotkaniu zainteresowanych stron starosta przedstawił plan remontu mostu za 30 tys. zł. Co spotkało się z dezaprobatą lokalnej społeczności. Mieszkańcy zaproponowali, że sami wyremontują przeprawę dużo taniej. Poprosili więc o interwencję burmistrza, żeby przejął most od starosty. Na spotkaniu w urzędzie gminy usłyszeli, że mogą działać. Bez namysłu więc postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Zakasali rękawy i wzięli się do roboty.

Przeczytaj też:Oto majątki naszych posłów i senatorów. Zobacz, ile mają na koncie i co w garażu

Każdy robił co mógł. Jeden pożyczył ciężki sprzęt, drugi nawiózł ziemię, trzeci harował jak wół, a czwarty załatwił potężną rurę przepustową.. Efekt? Drewniany most rozebrano, a przejazd przez rzeczkę zasilającą pobliskie pola był gotowy po tygodniu. Wydawało się, że wszyscy powinni być zadowoleni. Okazuje się jednak, że dopiero teraz zaczną się... problemy. Jak się dowiedzieliśmy w piątek powiatowy zarząd dróg zgłosił efekt pracy mieszkańców policji.

- Wpłynęło do nas zawiadomienie o samowoli budowlanej - potwierdza rzecznik zielonogórskiej policji Małgorzata Stanisławska. - Przesłuchamy przedstawiciela zgłaszającego. Sprawdzimy, czy doszło do popełnienia czynu zabronionego. Wszystkie dokumenty, które zbierzemy, wyślemy celem sprawdzenia do prokuratury.
Dlaczego powiatowy zarząd dróg zgłosił sprawę policji, skoro starosta porozumiał się z burmistrzem? Próbowaliśmy to ustalić. Jednak od czwartku starosta i szefowa PZD nie odbierają telefonów, nie odpowiadają na smsy. Mieszkańcy natomiast są zszokowani. - Brak słów - kręci głową Wilczyński, który od "GL dowiedział się o zawiadomieniu policji. - Zgłaszają, że zrobiliśmy robotę za nich? To o czym my tu w ogóle rozmawiamy. Ręce opadają.

Dziwi się także burmistrz Ignacy Odważny. - Sam jestem inżynierem budownictwa. Byłem w piątek, widziałem robotę mieszkańców. I będę bronił ich inicjatywy. Oni walczyli o swoje. O życie, zdrowie, przecież zostali odcięci od świata. A gdyby tak komuś z mieszkańców coś się stało? Nie mogli czekać kilka tygodni. Na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie.

Zobacz też: Potężne maszyny na niebie nad Zieloną Górą (zdjęcia)

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska