Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Finał Ligi Mistrzów. Barcelona pokonuje Juventus i sięga po najcenniejsze trofeum Europy!

(m. korn), źródło: TVP 1, Tomasz Biliński (AIP), Foto Olimpik/x-news
Barcelona wygrywając w finale Ligi Mistrzów z Juventusem po raz piąty zdobyła najcenniejszy puchar Europy.
Barcelona wygrywając w finale Ligi Mistrzów z Juventusem po raz piąty zdobyła najcenniejszy puchar Europy. Foto Olimpik/x-news
W sobotę 6 czerwca w zwieńczającym sezon 2014/2015 finale Ligi Mistrzów spotkało się doświadczenie Barcelony z nieprzewidywalnością Juventusu.

Barcelona pokonała Juventus w finale Ligi Mistrzów 3:1. Katalończykom na ogranie mistrzów Włoch wystarczyło regulaminowe 90. minut. Piłkarze "Starej Damy" niejednokrotnie mieli szansę odwrócić losy tego spotkania raz po raz atakując bramkę podopiecznych Luisa Enrique. Niestety w licznych atakach brakowało skuteczności i elementu precyzyjnego wykończenia akcji.

Luis Enrique zrobił wielkie oczy. O mało nie spadły mu trampki. Wprawdzie przed meczem mówił, że Juventus lubi utrzymywać się przy piłce i grać na połowie rywala, ale po jego wielkich jak pięć euro oczach było widać, że nie spodziewał się, że nastąpi to tak szybko. Ledwo spotkanie się rozpoczęło, a gracze napastnicy i pomocnicy "Starej Damy" stali linią tuż przed polem karnym Barcelony. Jej piłkarze nie tylko się zdziwili, ale i pogubili. Jordiemu Albie odskoczyła piłka, Gerrard Pique niecelnie podał, a Marc-Andre ter Stegen kopnął do... Claudia Marchisia.

Ale tak szybko jak Juve zaskoczyło rywala pressingiem, tak jeszcze szybciej rywal zaskoczył zespół z Turynu. Niby powolne rozgrywanie akcji. Z lewego skrzydła na prawe, z prawego na lewe, znów to samo, po czym przyspieszenie Neymara, podanie do Andresa Iniesty, a ten wystawił piłkę Ivanovi Rakiticiowi. 1:0. Giorgio Chiellini pewnie huknął pięścią w udo. On miał tam stać, ale kontuzji odniesionej w środę nie dało się wyleczyć. Zamiast niego grał Andrea Barzagli. Też w ostatnim czasie leczący uraz. Do treningów wrócił w tygodniu poprzedzającym finał w Berlinie.

W czwartej minucie, gdy padł gol, zapomniał się, wybiegł z linii i nie zdążył wrócić. Zresztą za Iniestą pewnie mało kto byłby w stanie. 31-letni Hiszpan to wciąż klasa światowa. Dzięki asyście został pierwszym graczem w historii Ligi Mistrzów, który zaliczył ostatnie podania w trzech finałach Champions League. Barzagli do końca pierwszej połowy już się nie mylił.

Mimo to i tak kilka razy nie był w stanie porazić sobie z akcja przeciwników. Zwłaszcza, gdy Lionel Messi zaczął podawać jak... Xavi. Albo po prostu w swoim stylu, choć robi to rzadko. Najpierw na kilkadziesiąt metrów nad wszystkimi przerzucił piłkę do Neymara, by za chwilę zrobić to samo w kierunku Rakiticia.

Gianluigi Buffon krzyczał, pobudzał zespół, ale nie przyniosło to skutku. Akcje Juventusu przed przerwą było mało. Wprawdzie oddali pięć strzałów, ale tylko jeden celny. Zwykle sprzed pola karnego sił próbował Marchisio, ale albo niecelnie, albo wprost w ter Stegena. A Barcelona robiła swoje. Gdy jej posiadanie piłki wzrosło do 70 proc., można było spokojnie podziwiać zachód słońca nad Stadionem Olimpijskim. Na boisku działo się niewiele. Uwagę przed przerwą przykuło trio Messi, Luis Suarez i Neymar. Dwukrotnie kończył akcje ten drugi, ale Buffon nie bez powodu nazywany jest Supermanem.

Gdyby ktoś miał jednak wątpliwości, 36-letni bramkarz pokazał to na początku drugiej połowy. Bo ta zaczęła się jak pierwsza, ale z tą różnicą, że to trio MSN kilka razy groźnie strzelało na włoską bramkę. Głównie Messi, któremu do znudzenia bili pokłony fani Barcelony. Argentyńczyk gola jednak nie strzelił i nie przeszedł do historii jako pierwszy, który zdobyłby trzy bramki w trzech finałach Ligi Mistrzów. Choć miał na to szanse, to rozczarował kibiców, którzy kilka razy musieli usuwać ze smartfona nieudane próby Argentyńczyka.

Strzelali za to inni. Najpierw. Alvaro Morata. Nim wychowanek Realu Madryt doprowadził do wyrównania, akcję efektowną piętką rozpoczął Marchisio. A włoscy tifosi mogli z dumą odpalić race. Ta bramka była potrzebna, jak zmiany w FIFA. Mecz nabrał tempa, a piłkarze Juve uwierzyli w siebie, albo taki był plan, by uśpić kataloński zespół.

W 68. Messi przebiegł z Barzaglim na plecach dobre kilkanaście metrów. Strzelił, Buffon odbił, ale dobił Suarez., a Luis Enrique skakał jak Jose Mourinho za najlepszych lat na Old Trafford. Chwilę później sędzia nie uznał bramki gola Neymara, bo Brazylijczyk po uderzeniu piłki głową nabił ją na swoją rękę.

Wielka chwila nadeszła w 77. min. Iniestę wówczas zastąpił Xavi i to ten, który zamienia Barcelonę na Katar przejął od kolegi opaskę kapitana, a po meczu wzniósł puchar mistrzów. Wprawdzie jeszcze w ostatniej minucie bliski wyrównania był Carlos Tevez, ale zamiast tego Neymar po kontrze wbił gwóźdź do trumny mistrzom Włoch.

To trzeci sukces hiszpańskiego klubu w tym sezonie. Wcześniej wygrał ligę hiszpańską i zdobył Puchar Króla. Ligowe rozgrywki i krajowy puchar zdobyła też "Stara Dama".

Dla Barcelony to piąty tiumf w Lidze Mistrzów, licząc zdobyte trofea, gdy rozgrywki nazywały się Pucharem Europy. Trofeum trafi zatem na stałe na Camp Nou. Dla obu drużyn był to ósmy finał. Juventus przegrał po raz szósty i po raz czwarty z rzędy uczestnicząc w finale.

Bramki:
- Rakitić 4,
- Morata 55,
- Suarez 68,
- Neymar 90

Wyjściowe jedenastki:
Juventus: Buffon - Lichtsteiner, Barzagli, Bonucci, Evra - Marchisio, Pirlo, Vidal (79 Pereyra), Pogba - Tevez, Morata (85 Llorente). Trener: Massimiliano Allegri
FC Barcelona: Ter Stegen - Alves, Pique, Mascherano, Alba - Rakitić (90 Mathieu), Busquets, Iniesta (77 Xavi) - Messi, Suarez (90 Pedro), Neymar. Trener: Luis Enrique

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska