Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowe szkiełko: Twardo i odwrotnie

Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz Archiwum ,,GL"
Ruszyli. Majowe ligowe ściganie rozpoczęte. To taka druga inauguracja sezonu. Przerwa była długa, a to co wcześniej - rwane i bez kalendarzowej płynności - przypominało raczej nieśmiałe, nie zawsze udane próby wejścia w startowy rytm.

Czy kwiecień, czy maj w rytm wejść nie mogą mistrzowie Polski. Stal po dwóch meczach w delegacji - przegranych z rywalami z dolnej połówki tabeli - miała i powinna u siebie odbić się od ligowego dnia. Poprzeczka była zawieszona wysoko, ale mistrz na własnym torze to i ze wzmocnioną Unią poradzić sobie powinien. Nie poradził sobie. Przegrał z kretesem i nadal dzierży czerwoną latarnię.

Trochę to zaskakujące, bo przecież Stal utrzymała ubiegłoroczny stan posiadania. Gorzowianie w tym samym składzie - skuteczni i bezwzględni dla rywali przed kilkoma miesiącami - teraz przegrywają wszystko co przegrać można. Poza Bartoszem Zmarzlikiem cieniują, bez wyjątku, wszyscy. Juniorski rodzynek cieszy, ale zarazem zaciemnia obraz Stali. Jaką bowiem postawić diagnozę, jeśli Zmarzlik może, a inni nie potrafią lub nie mogą, bo chyba nadal im się chce. W to nie wątpię, więc piernik w niedzielę będzie zjedzony i to niezależnie czy na twardo czy na przyczepnie, a czerwona latarnia zaświeci w innym mieście.

Póki co w lidze wiele spraw idzie w odwrotnym kierunku. Mistrz na dnie, a we Wrocławiu - wprawdzie nadal jeżdżą w lewo - ale jakby inaczej. Dotychczasowy drugi łuk jest pierwszym, a pierwszy drugim. I bądź tu mądry, więc są już pierwsze "ofiary". Wrocławianie w inauguracyjnym meczu na odwróconym stadionie mocno zakręcili beniaminkiem z Grudziądza. GKM po zwycięstwie nad Stalą został sprowadzony na ziemię. Na Olimpijskim czekają na zielonogórzan. Pierwszy wyjazdowy test Falubazu dopiero w drugiej połowie maja. Późno, ale lepiej późno niż w Tarnowie. Twierdza Wrocław wygląda jednak solidnie.

Solidnie może wyglądać reprezentacja Rosji, która awansowała do polskiego półfinału Drużynowego Pucharu Świata. Biało-czerwoni od kilku tygodni mówią o detronizacji Duńczyków, a tymczasem - historia ma to do siebie, że lubi się powtarzać - w Gnieźnie nie będzie mowy o spacerze. Emil Sajfutdinow wrócił, niedaleko są bracia Łagutowie i jeśli wystartują, zwycięzcami twardego półfinału wcale nie muszą być Polacy. To tak ku przestrodze. Artiom i Grigorij już zdobyli medal dla Rosji. Nieoficjalne mistrzostwo par zgarnęli Duńczycy, nasi co raz to w innym zestawieniu na miejscu drugim. Jakiś czas temu klaskałem pełen podziwu dla polskich promotorów, którzy postanowili reaktywować rywalizację duetów.

Dziś moja euforia jest jakby mniejsza , by nie powiedzieć zerowa. Nastąpił przerost formy nad treścią. Trzy turnieje, zbierane punkty i zawodnicy z łapanki. Koniec końców pojawiła się nawet reprezentacja Wielkiej Brytanii z Australijczykiem w składzie. To jasny sygnał, że kierunek nie ten, bo prestiż został gdzieś w Toruniu i to jakieś dwa lata temu. Jednodniowy finał to było coś innego, oryginalnego i przede wszystkim ekskluzywnego. Takie pary pozostaną nieoficjalne. Niestety.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska