Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dying Light. Polskie zombie opanowały świat

(pij)
Dzięki temu, co daje nam twórca praktycznie nie odczuwamy braku zawartości portfela, który poświęciliśmy na zakup produkcji Techlandu.
Dzięki temu, co daje nam twórca praktycznie nie odczuwamy braku zawartości portfela, który poświęciliśmy na zakup produkcji Techlandu.
Jeszcze nie tak dawno nikt nie wierzył, że typowy amerykański produkt w postaci zombie tak doskonale wykorzystają Polacy. Tymczasem Dying Lihgt od Techlandu to dziś najbardziej znana gra z motywem zombie na świecie.

Kiedy Techland wydawał Dead Island pojawiało się mnóstwo pytań, czy amerykański klimat zombie zostanie dobrze wykorzystany w grze, czy uda się sprawnie importować zachodnią tradycję horroru i w końcu, czy w tej tematyce może wydarzyć się jeszcze coś nowego. Nie jest bowiem tak, że zombie w grze oznacza samograj. Ileż po drodze różnych projektów przecież padło.

Okazało się, że Dead Island nie tylko zaskoczył, ale również zaciekawił sposobem rozgrywki, światem, zadaniami, gafiką, pomysłem i oczywiście grywalnością. Powstał jakościowo całkiem nowy klimat z momentami przerażenia. Grając miałem uczucie bezsilności wchodząc gdzieś w nieznane, gdzie rządzi horda zombie. W Dying Lihgt znowu mamy coś nowego. Nie odtworzono po prostu Dead Island w nowej historii, ale stworzono nową grę z całkiem innowacyjnymi rozwiązaniami. Co ciekawsze świat to kupił. Kupił doskonałą oprawę audiowizualną, bo Harran rzeczywiście wygląda efektownie. Spoglądając na dość tropikalne miasto z okien wieżowców ma się wrażenie jego nieskończoności.

Harran, to miasto, które każdy z nas z pewnością ominąłby wielokilometrowym łukiem. Trafiamy do tego piekielnego i tajemniczego miejsca z misją, i znikomą wiedzą o sobie samym. Historia zaczyna kręcić w wieżowcu, który opanowali ludzie. Coś jakby dobrze ułożona partyzantka w mieście, w którym rządzą zombie, ale nie tylko. Na każdym kroku staramy się zgłębić wiedzę o mieście oraz jego mieszkańcach. Niemal od pierwszych minut gry, ogarnia nas nastrój rodem z horroru. Już samo przejście korytarzami wieżowca czy skorzystanie z windy powoduje uczucie growego lęku.

Już po chwili rozgrywki dowiadujemy się też, że walka jest podobna do tej z Dead Island. Nie jest to oczywiście żaden minus. Dzięki ulepszonemu sterowaniu unicestwianie zombie idzie znacznie lepiej. Niemal natychmiast zostajemy wtajemniczenie w całkiem nowy element rozgrywki czyli "tryb nocny", w którym nic już nie jest tak samo. Nocą gracz staje się bezradnym celem. Ciemność wyzwala w zombie wszystkie śmiertelne instynkty, przy których walka z nimi jest niemal bezskuteczna. Potwory te się nie tylko szybkie, ale również wytrzymałe, odporne na ciosy, bezwzględne, mordercze, uparte i mają tylko jeden cel - zabić. Niekiedy pozostaje tylko ucieczka.

W grze mamy nową jakość. Boimy się nocy. Nawet dzienne wyjścia powodują to, że zastanawiamy się czy zdążymy przed zmrokiem schronić się w bezpiecznym miejscu. W międzyczasie do naszej podświadomości dociera kolejny atut - ucieczka, która staje się naszym jedynym bezpiecznym wyjściem awaryjnym. Muszę przyznać, że samo bieganie nie jest trudne, ale już dodatkowe elementy wymagają opanowania. Z czasem uczymy się wykonywać i poznawać coraz to zaawansowane tajniki parkouru. Zaczynamy spokojnie, uczymy się chwytać krawędzi, podciągać, chodzić po cienkich belkach na ogromnych wysokościach. Tylko to da nam szansę przetrwania nocy w Harran.

Oprócz biegania walczymy i to dużo. Zombie likwidujemy ogromną masą rodzajów broni. Tutaj wyraźny ukłon w kierunku Dead Island. Mamy do wykorzystania noże, rzucamy improwizowanymi grantami czy też stosujemy znane nam z Dead Island pułapki. Temu wszystkiemu towarzyszą schematy ulepszenia naszej broni, która z czasem staje się bardziej śmiercionośna. Co ciekawe sama broń w grze również się zużywa. Wypada nam kalkulować, czy jest sens narażać się na utratę zdrowia, czy lepiej po prostu sprawnie obiec zombie nawet w dzień bez uszczerbku na zdrowiu.

W wersji na PS4 Dying Light wykorzystuje możliwości konsoli. Produkcja jest grywalna. To zabawa na wiele godzin również w trybie sieciowym. Techland zabiera nas w pełną niespodzianek przygodę do zabójczego Harran. Dzięki temu, co daje nam twórca praktycznie nie odczuwamy braku zawartości portfela, który poświęciliśmy na zakup produkcji Techlandu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska