Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieczysław Cichocki. "Harcerzyk" ze stalowym butem

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Mieczysław Cichocki do końca swoich dni mógł liczyć na pamięć ze strony byłych kolegów ze Stali.
Mieczysław Cichocki do końca swoich dni mógł liczyć na pamięć ze strony byłych kolegów ze Stali. archiwum M. Cichockiego
Zaraz po wojnie, jako młody chłopak, Cichocki startował na motocyklu przystosowanym, który sam złożył. Ubrany był w harcerski mundurek.

Gdyby żył, w tym roku skończyłby 86 lat. Niestety, Mieczysław Cichocki, pionier czarnego sportu w Gorzowie, zmarł 18 września 2014 roku. Mimo ciężkiej choroby, z którą żył przez wiele lat, do końca interesował się wydarzeniami z żużlowych aren, a w miarę możliwości aktywnie uczestniczył też w spotkaniach przyjaciół z toru, organizowanych m.in. na minitorze w Stanowicach przez Fundację Bogusława Nowaka. Częstymi gośćmi w Jeninie, gdzie mieszkał, byli Nowak, Ryszard Raczyński, Jerzy Padewski czy Stanisław Szczuciński.

Na celowniku

Cichocki pochodził z Kresów. Urodził się 1 stycznia 1929 roku. Do Gorzowa przyjechał zaraz po wojnie z repatriantami ze Wschodu. Mimo młodego wieku był już żołnierzem Armii Krajowej. - Wielki patriota i miłośnik motoryzacji - przyznał kiedyś Nowak.
Pionier speedway'a w mieście nad Wartą uczył się w Państwowym Gimnazjum i Liceum, w 1948 skończył III klasę gimnazjalną, ale maturę zdał w 1951 w Liceum Handlowo-Administracyjnym (obecnie Zespół Szkół Ekonomicznych). Następnie studiował w Wyższej Szkole Handlowej w Poznaniu, a od 1955 pracował w Zakładach Włókien Chemicznych "Stilon".

Od małego ciągnęło go jednak do motoryzacji. Swoje plany posiadania własnego motocykla urzeczywistnił bardzo szybko, już jako 16-latek.
- W niemieckim Landsbergu nie brakowało takich samych zapaleńców jak ja. W komórkach czy garażach pełno było motocykli, a zwłaszcza części do "dwóch kółek". Tyle tylko, że poszukiwania w tamtym czasie były obłożone ryzykiem - wspominał kilka lat temu pan Mieczysław, który w trakcie jednej z takich eskapad omal nie stracił życia.
- W koszarach przy Chopina urzędowali Rosjanie. Starsi koledzy, a zwłaszcza dorośli, przestrzegali przed poruszaniem się po tamtej okolicy, ale zwyciężyła zwykła ciekawość. Dostałem "cynk", że w jednym z pomieszczeń niedaleko wojskowych zabudowań jest rozbity motocykl. I był! Wyprowadziłem go z garażu, ale zauważyli to żołnierze. O dyskusji nie było mowy, bo zaczęli już mierzyć do mnie z automatów. Trzeba było brać nogi za pas z nowym łupem, co wcale nie było łatwe. Cudem uniknąłem śmierci i najadłem się strachu co niemiara - zdradził Cichocki.

Sport połączył gorzowian

Po wojnie do Gorzowa, czyli dawnego Landsberga przyjechały osoby z wielu stron kraju. Repatrianci ze Wschodu, Poznaniacy, przybysze z centralnej Polski. Różne zwyczaje, mowa. Nowi mieszkańcy szukali jednak rozrywek. Kino czy taneczne zabawy nie zawsze wystarczały na scementowanie środowiska.
Z pomocą przyszedł sport. - Ludzie szukali sposobu na wypełnienie nudy. Mecze piłki nożnej, a także organizowane cyklicznie zawody motocyklowe, jak choćby wyścigi uliczne, przyciągały rzeszę gorzowian. Dzięki temu mogli się poznać, zaprzyjaźnić, tak powstawały pierwsze znajomości - wspominał Cichocki.
Ponieważ posiadał wspomniany wyżej motor (NSU), który sam wyremontował, kwestią czasu było, kiedy wystartuje w zawodach. - Żużlową karierę rozpoczynałem jeszcze na bieżni lekkoatletycznej stadionu przy ulicy Myśliborskiej, obecnym obiekcie piłkarzy Stilonu. Ponieważ nie miałem żadnego kombinezonu lub podobnego uniformu, przyszedłem ubrany w... harcerski mundurek. Stąd pseudonim "Harcerzyk". Nikt wtedy nie patrzył na to w kategorii bezpieczeństwa, liczyły się głównie umiejętności kandydata. Na treningu dobrze mi poszło i mogłem brać udział w zawodach, co było wielkim szczęściem - wspominał pionier ze Stali.

Unia, Gwardia, Stal...

Najpierw jednak reprezentował barwy Unii, potem przeniósł się do Gwardii. - Ta ostatnia była milicyjnym klubem. Początkowo nie narzekaliśmy, ale kiedy pojawiły się pierwsze oznaki kryzysu, przeniosłem się do raczkującej Stali, gdzie jeździłem do 1951 roku. Kolejne cztery lata spędziłem jednak w Unii Leszno. To był wówczas najlepszy klub w Polsce, a mi trafiła się wyjątkowa okazja, by spróbować sił w tej drużynie. Nie żałuję bo w jej barwach, w latach 1953-55, wywalczyłem trzy tytuły Drużynowego Mistrza Polski. Gorzów wciąż jednak był w moim sercu - przyznał kiedyś pan Mieczysław.

Do rodzinnego miasta wrócił w 1956 roku. Był już doświadczonym zawodnikiem, więc bez problemu przyjął na siebie obowiązki jeżdżącego trenera. W tej roli spisał się znakomicie, wprowadzając Stal w sezonie 1961 do pierwszej ligi (wówczas najwyższa klasa rozgrywkowa), po czym zakończył karierę.
- Do klubu zgłaszali się kolejni zapaleńcy, młodzi i ambitni. Jurek Padewski, Edmund Migoś, z Leszna trafił do nas Andrzej Pogorzelski. Trzeba było ustąpić pola następcom - opowiadał weteran.
Zanim jednak to nastąpiło, zdążył zapisać się złotymi zgłoskami w pamięci pierwszych kibiców żużla w Gorzowie. Za jego debiut na torze może uchodzić start w eliminacjach mistrzostw okręgu poznańskiego, które odbyły się w 1947 na bieżni przy ul. Myśliborskiej. Ostatni udany występ miał miejsce 30 kwietnia 1961 roku podczas derbowego meczu w Zielonej Górze - zdobył osiem punktów.

Sukcesy odnosił też jako zawodnik Gwardii. 21 maja 1950 roku zajął drugie miejsce, będąc najlepszym z gorzowian, w pierwszym indywidualnym turnieju, który zorganizowali działacze Stali, o "Puchar Ursusa". W tym samym sezonie, 16 lipca, wywalczył pierwszy "Stalowy But" w turnieju, którego organizatorem także była Stal. 1 października w zdominowanym przez gorzowian "Pucharze Winobrania", który wygrała Gwardia przed Stalą, zajął trzecie miejsce za Tadeuszem Stercelem oraz Stanisławem Frącewiczem. Na kolejny wielki sukces przyszło mu czekać, nie licząc rozgrywek ligowych, aż siedem lat.

30 lat to emerytura

W turnieju "O Nagrodę Zakładów Mechanicznych", który odbył się 2 czerwca 1957 roku, stanął na najniższym stopniu podium, będąc znów najlepszym z gospodarzy. Wyżej uplasowali się od niego tylko żużlowcy Skry Warszawa.
- Trochę tych sukcesów było, ale wówczas inaczej się do tego podchodziło. Owszem, udany start bardzo cieszył, ale zwłaszcza w latach 40. czy 50. frajdę sprawiała sama jazda. Taki sportowy romantyzm. Powoli jednak trzeba było żegnać się z ukochaną dyscypliną, bo latka leciały nieubłaganie. Wówczas zawodnik po trzydziestce to był już emeryt - opowiadał Cichocki podczas mojej wizyty w Jeninie z okazji 80. urodzin.

Nie doczekał się...

Pan Mieczysław mówił wtedy, że chciałby doczekać się zdobycia przez Stal ósmego tytułu DMP. Nie było mu to dane, bo zmarł zaledwie kilka tygodni przed zwycięskim finałem żółto-niebieskich z... Unią Leszno, w której przecież startował. Tuż przed śmiercią zdążył jednak zrobić odlew dłoni na tablicy do Galerii Sław na stadionie im. Edwarda Jancarza. 3 października ubiegłego roku odsłoniła ją wdowa, pani Alicja.
Cichocki został pochowany na cmentarzu komunalnym w Gorzowie. W ostatniej drodze żegnała go najbliższa rodzina oraz przyjaciele. Oczywiście nie zabrakło kolegów z toru i przyjaciół z tym sportem związanych. Klubowy sztandar Stali nieśli byli zawodnicy: jako chorąży Ryszard Dziatkowiak i członkowie pocztu - Jerzy Padewski oraz Ryszard Raczyński. Gdy trumna z ciałem powoli była składana do grobu, motocykl odpalili obecny trener Piotr Paluch i junior Adrian Cyfer. Nad nekropolią rozszedł się charakterystyczny zapach spalonego oleju, wymieszanego z metanolem.

Wraz z wyżej wymienionymi, jednego z pionierów gorzowskiego żużla, żegnali byli klubowi mechanicy Stanisław Maciejewicz i Zbigniew Padewski - brat Jerzego, Jerzy Rembas, Nowak, Bolesław Rzewiński, Szczuciński (przyjaciel drużyny) i Marek Towalski.
Wspomnieniom przyjaciół pana Mieczysława o jego startach i początkach tworzenia czarnego sportu w mieście nad Wartą nie było końca. - Jego nie dało się nie lubić, bo do końca był pogodną osobą. Teraz, gdy dołączył do grona przyjaciół tam na górze, przyjdzie mu organizować żużel na nowych, niebieskich torach - przyznali jego przyjaciele.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska