Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieoczekiwany finał procesu o zniesławienie. Poszło o wpis w internecie w trakcie kampanii wyborczej

Anna Białęcka
Józef Sławiński dobrze  pamięta,  kto robił  rewizję  w jego mieszkaniu.
Józef Sławiński dobrze pamięta, kto robił rewizję w jego mieszkaniu. Anna Białęcka
Przed sądem miało dojść do procesu o zniesławienie. Nie doszło. Pozywający wycofał się... dla świętego spokoju.

14 listopada 2014 r., w czasie kampanii wyborczej na prezydenta Głogowa, na lokalnym portalu internetowym pojawił się wpis. Dotyczył jednego z byłych działaczy SLD, ówczesnego radnego miejskiego. Dzisiaj nie pełni on już żadnej funkcji w samorządzie, w ostatnich wyborach na radnego na nową kadencję nie zdobył poparcia i przegrał.

Autor wpisu, posługujący się nikiem Kos, poinformował na forum, że radny jest byłym oficerem SB: "Wybierzcie sobie na prezydenta byłego ppor. SB..." i tu padło imię i nazwisko. Samorządowiec poczuł się zniesławiony. Kilka dni później skierował do sądu akt oskarżenia i złożył wniosek o ustalenie autora wpisu. W akcie oskarżenia napisał między innymi, że "wpis sugeruje, iż dopuszczałem się działań przeciwko demokratycznej opozycji".

Na początku marca głogowianin Józef Sławiński otrzymał wezwanie do sądu na rozprawę. - Nie zaprzeczałem oczywiście, że to ja jestem autorem wpisu - powiedział nam głogowianin. - Nie obawiałem się także procesu, ale mimo wszystko byłem zdziwiony, że akurat ten pan zdecydował się na oskarżenie mnie o zniesławienie.

Rozpoczęła się rozprawa przy drzwiach zamkniętych. Adwokat oskarżonego J. Sławińskiego złożył wniosek, by z IPN ściągnąć dokumenty dotyczące byłego radnego. Ale wtedy nastąpił nagły zwrot, były radny wycofał oskarżenie. - Być może przypomniał sobie okoliczności naszego poznania się przed 34 laty - mówi pan Józef. I zapewnia, że wiedział, co pisze na forum nazywając byłego już radnego oficerem SB. - Tak się składa, że przed 34 laty "gościłem" go w swoim domu. To było 18 marca 1982 roku, w mieszkaniu przy ul. Niedziałkowskiego - wspomina. - Działałem wtedy w opozycji, byłem w "Solidarności". Przyszedł po cywilnemu w towarzystwie innego oficera, na przeszukanie. Zostawiłem sobie na pamiątkę protokół z przeszukania z jego podpisem. Skoro uważał, że go zniesławiłem, szkoda, że wycofał się z procesu. Miał okazję, by to udowodnić.

Zapytaliśmy byłego radnego, dlaczego wycofał oskarżenie? - Dla mnie nie ma tematu, nie jestem już osobą publiczną, nie muszę i nie chcę niczego wyjaśniać - usłyszeliśmy. Ale jednak powiedział nam, że gdy zobaczył w sądzie, kto krył się pod pseudonimem Kos, uznał, że nie warto się procesować. - Nie byłem oficerem SB, byłem oficerem milicji. Lustrację przeszedłem. Trzy razy składałem oświadczenie lustracyjne, przecież inaczej nie byłbym radnym miejskim tyle kadnecji. Teraz już dla mnie nie ma tematu, wolę święty spokój.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska