Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaś jest już po pierwszej operacji. Cierpi, ale za rok będzie chodził

Anna Białęcka 697 770 043 [email protected]
Jaś swoje drugie urodziny obchodził na Florydzie. Prawie całe spotkanie przepłakał.
Jaś swoje drugie urodziny obchodził na Florydzie. Prawie całe spotkanie przepłakał. Archiwum rodziny Walosów
- Lekarze mówili, że być może jak Jaś podrośnie, to uda się coś zrobić i że najbezpieczniej będzie amputować nóżki - wspomina Magda Walos. - Nie potrafiliśmy w to uwierzyć. Być może? Jak podrośnie? Amputować?

Jest bardzo ciężko, Jaś cierpi i bardzo dużo płacze - powiedziała nam jego mama Magda Walos kilka dni po operacji synka. - Ale wiemy, że musimy to przetrwać. Rozpoczęliśmy trudną drogę, na końcu której nasze dziecko czeka coś wspaniałego - możliwość chodzenia.
Jaś Walos z Głogowa ma dopiero dwa latka. Urodziny obchodził kilka dni temu w Stanach Zjednoczonych, na Florydzie. Poleciał tam 26 lutego razem ze swoimi rodzicami, by w klinice doktora Drora Paleya przejść serię operacji i trudną rehabilitację. To wszystko ma sprawić, że za rok będzie taki jak inne dzieci, że będzie mógł chodzić.

Nie amputujcie nóżek!

- Podczas ciąży nic nie wskazywało na to, że moje dziecko urodzi się chore - opowiada Magda Walos. - Wszystkie wyniki były wręcz książkowe. Nie rozumiałam, co miał na myśli lekarz, mówiąc mi chwilę po porodzie, że mój synek ma zespół wad wrodzonych. Zobaczyłam to następnego dnia - prawa nóżka była zgięta do kąta prostego, pozbawiona stawu kolanowego oraz kości piszczelowej. W lewej nierozwinięta kość piszczelowa przypominała drugie kolano. Stópki końsko-szpotawe, wykrzywione w nienaturalny sposób. Jaś urodził się z wrodzonym obustronnym brakiem kości piszczelowej tibial hemimelia.
Zaledwie dwa dni po porodzie młodzi rodzice razem z dzieckiem pojechali do kliniki w Poznaniu. - Lekarze nie chcieli przewidywać przyszłości, nie potrafili odpowiedzieć na nasze pytanie, czy Jaś kiedykolwiek będzie chodził - relacjonuje kobieta. - Mówili, że być może jak podrośnie, to uda się coś zrobić i że najbezpieczniej będzie amputować nóżki. Nie potrafiliśmy w to wszystko uwierzyć. Być może? Jak podrośnie? To znaczy kiedy? Amputować?

Walosowie od razu zaczęli szukać ratunku w internecie. Trafili na rodziców dziecka, które urodziło się z taką samą wadą, jak ich synek. Od nich dowiedzieli się o klinice doktora Drora Paleya. Z rocznym Jasiem polecieli za ocean na konsultacje. - Po zapoznaniu się z dokumentacją oraz po dokładnych oględzinach usłyszeliśmy wiadomość, która dodała nam skrzydeł: "Nie martwcie się. To wszystko da się naprawić, a Jaś będzie jeszcze biegał" - wspominają z uśmiechem rodzice. - Tuż po tych słowach otrzymaliśmy kosztorys: 1,2 miliona złotych. Pierwsza myśl, jaka się pojawiła, to taka, że do końca życia tak ogromnej kwoty nie uda się nam uzbierać. A kolejna, że to jedyna szansa dla Jasia i nie odpuścimy.

Skąd weźmiemy 1,2 mln zł?

Rok temu, po powrocie do kraju, zaczęli szukać pomocy. Potrzebowali jej, bo zebranie tak ogromnej kwoty graniczyło z cudem. Ale mieli to szczęście, że trafili na wielu dobrych ludzi.
Jedną z pierwszych charytatywnych imprez w Głogowie był koncert "Gramy dla Jasia" w klubie Mayday w grudniu 2013. Później były kolejne, a także aukcje. W miejskim ośrodku koncert zorganizowało Stowarzyszenie Otwarte Drzwi wspólnie ze szkołą muzyczną. Spółka Chrobry przeprowadziła zbiórkę plastikowych nakrętek, która zakończyła się tuż przed wylotem Walosów na Florydę. Ta akcja to był wieki gest solidarności mieszkańców powiatu z rodziną, ponieważ niebywałego wysiłku wymagało zebranie dwóch ton i 40 kilogramów nakrętek. Pomogli w tym między innymi uczniowie szkoły w Kotli i SP-12 w Głogowie. Za tonę nakrętek w skupie dostaje się 800 złotych. Wpłaty na konto fundacji Siepomaga to około 11 tysięcy złotych. Były także huczne 50. urodziny posłanki Ewy Drozd. - Zapowiedziałam swoim gościom, że nie chcę kwiatów - mówiła nam. - Zamiast nich wszyscy wrzucali pieniądze do puszki. Udało się zebrać około 8 tysięcy złotych.

Na Facebooku wciąż organizowane są aukcje, prowadzi je Donata Kopij, przyszywana babcia Jasia. - Wiele rzeczy jest do zaoferowania, ostatnio proponujemy sesje zdjęciowe, maskotki - wylicza głogowianka. - Ponadto rozliczam każdemu chętnemu PIT, tylko za jeden procent podatku dla Jasia.

Ziarnko do ziarnka i... NFZ

Na dwa dni przed wylotem rodziny do USA instruktorzy tańca zorganizowali charytatywny maraton zumby w hali sportowej. Pomysłodawcą i głównym organizatorem był Mateusz Śmikiel. - Wielokrotnie razem z uczestnikami moich zajęć braliśmy udział w charytatywnych imprezach na terenie kraju - opowiadał nam. - Uznałem, że także my możemy być organizatorami takiej imprezy i pomóc choremu dziecku z naszego miasta. Jaś jest tak fajnym chłopcem, że na pewno warto było. Wsparli mnie instruktorzy zumby z Wrocławia, Głogowa i Zielonej Góry. A przede wszystkim dopisali ludzie. Stawiło się 370 osób, które przez kilka godzin tańczyły na parkiecie. Udało się zebrać około 10 tysięcy złotych.
Ziarnko do ziarnka i zebrała się miarka. W sumie było to około 150 tysięcy złotych. Taka kwota pozwalała już rodzicom realnie myśleć o wyjeździe.

- Pani Ewa Drozd pomogła nam także w innej, jakże ważnej sprawie - dodaje Magda Walos. - Złożyliśmy wniosek do Narodowego Funduszu Zdrowia o dofinansowanie operacji. Bardzo szybko otrzymaliśmy odpowiedź, że NFZ pokryje koszty operacji nóżek naszego synka. To była wiadomość jak zbawienie. Na nas spoczywało opłacenie rehabilitacji, musieliśmy także mieć pieniądze na roczny pobyt w Stanach. Ale to już stawało się realne, tym bardziej, że tak bardzo pomagali nam ludzie, znajomi i wielu, wielu zupełnie obcych.

Już po pierwszej operacji

Pierwszą operację Jaś przeszedł 4 marca. - Godziny bardzo nam się dłużyły - nie ukrywa mama. - Ale zapewnienie doktora, że wszystko przebiegło dobrze, zgodnie z planem, wynagrodziło nam to wyczekiwanie.
Chłopczyk ma teraz przymocowane do nóżek metalowe aparaty, których zadaniem jest ich stopniowe wydłużanie i prostowanie. Rodzina zamieszkała w hotelu w West Palm Beach, tuż obok szpitala. Ma zniżkę dla pacjentów kliniki, a także darmowy transport synka na rehabilitację. To dla Walosów znaczące udogodnienie. Gdyby wynajęli mieszkanie, musieliby kupić samochód.
- Wiedzieliśmy przed operacją, że będzie ciężko, ale nie sądziliśmy, że aż tak. Jaś czuje się bardzo źle, płacze i w dzień, i w nocy - mówi nam Magda Walos. - Dni spędzamy w hotelu. Czasami spotykam się z innymi polskimi rodzinami, które są na Florydzie z tego samego powodu co my. Jest sześć takich rodzin. Odwiedzili Jasia z tortem w dniu jego drugich urodzin, 8 marca. Niestety, nasz synek prawie całe spotkanie przepłakał. Wszystko jest teraz bardzo trudne - wzięcie na ręce czy zmiana pampersa. A najtrudniejsze jest to, gdy płacze, patrzy mi prosto w oczy, mówi "noga", a ja nic nie mogę zrobić, nie mogę mu ulżyć w cierpieniu.

Każdy może pomóc

Czy jest szansa, by w najbliższym czasie Jaś przestał tak bardzo cierpieć? - Do końca rozciągania na pewno będzie bolało, bo kość jest nadłamywana i ciągnięta, a to duży ból - wyjaśnia nam mama. - Leki przeciwbólowe, owszem, pomagają, ale na jakieś 15-20 minut. Staram się sobie tłumaczyć, że nagrodą dla nas za cierpienie dziecka, za te całe ciężkie dni i noce, będzie właśnie to, jak Jaś sam pójdzie.
Przed chłopczykiem jeszcze co najmniej dwie operacje, choć wygląda na to, że będą trzy, ze względu na konieczność dodatkowej rekonstrukcji kolana. Dlatego pobyt rodziny w USA może się przedłużyć o dwa lub trzy miesiące.

Aby pomóc w sfinansowaniu rehabilitacji Jasia i pobytu rodziny w USA, można przelać pieniądze na specjalne konto Fundacji Dzieciom "Zdążyć z pomocą", ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa - Bank BPH SA 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615, w tytule: 21660 - Walos Jan. Można także przekazać 1 procent z podatku na tę samą fundację i z takim samym dopiskiem, KRS 0000037904.
Jesteśmy w stałym kontakcie z rodzicami Jasia. Jest to możliwe między innymi dzięki komunikatorom internetowym. Również tą drogą otrzymujemy zdjęcia chłopca. Osoby zainteresowane bieżącymi informacjami o postępach w leczeniu mogą je śledzić na stronie Magdy Walos na Facebooku. - W ciężkich chwilach ciepłe słowa, pozdrowienia i życzenia dla naszego synka, zamieszczane przez internautów, są dla nas ogromną podporą - nie ukrywa mama.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska