Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego w Krzeszycach padły krowy? Przeciwko gospodarzowi toczą się postępowania

Sandra Soczewa 95 722 57 72 [email protected]
Drastyczny obrazek z akcji strażaków. Tak wyglądała jedna z ratowanych krów.
Drastyczny obrazek z akcji strażaków. Tak wyglądała jedna z ratowanych krów. Straż Pożarna
- On już kiedyś zagłodził kozy. Krowy podobno też. Sami jego zwierzętom dajemy wodę. To utonięcie nie było przypadkowe - mówi mieszkaniec wsi.

W piątek w gospodarstwie przy ul. Osiedle w Krzeszycach znaleziono cztery padłe krowy w rowie i cielaka na łące, który miał odcięte kończyny. Jedna krowa zdechła 1 marca. Kolejne 4 i 6 marca (jedna podczas porodu).

- Zgodnie z ustawą o ochronie praw zwierząt złożyłem wniosek do wójta o tymczasowe odebranie zwierząt. Sprawę zgłosiłem też policji - mówi powiatowy lekarz weterynarii Andrzej Gembka. Inspektorzy weterynarii za przyczynę zdarzenia wskazali źle zabezpieczony teren. - Gospodarstwo znajduje się w pobliżu rowu i terenu błotnistego, co jest zagrożeniem dla zwierząt - dodaje Gembka. - Zaniedbania gospodarza podlegają ustawie o ochronie praw zwierząt. Postępowanie jest w toku - informuje rzeczniczka policji w Sulęcinie Alina Słonik.

Przeciwko gospodarzowi toczą się dwa postępowania: śledcze i administracyjne. O całkowitym odebraniu zwierząt może zadecydować tylko sąd. Ale o tymczasowym może już wójt, który po przeanalizowaniu sytuacji, nie zamierza "pochopnie" podejmować takiej decyzji. - Mój pracownik regularnie dogląda gospodarstwo i ma kontakt z właścicielem, który zaczął się należycie opiekować zwierzętami - mówi wójt Stanisław Peczkajtis. Powodów decyzji jest kilka. Gospodarz zaczął doglądać zwierząt, ich odebranie mogłoby pozbawić go dochodów (a nikt chętnie nie przyjąłby jego bydła). Poza tym we wsi chodzą słuchy, że zwierzęta i tak mu odbiorą bo już kilka sztuk... zagłodził.

- Zajmijcie się tą sprawą, bo tak nie może być! - powiedział nam w piątek 6 marca przez telefon mieszkaniec Krzeszyc. Ale na miejscu nikt nie chciał powiedzieć, że gospodarz głodzi zwierzęta. Ale wszyscy wiedzieli, gdzie do takiej tragedii mogło dojść. - Tylko on jest taki dziwny i o bydło nie dba - powiedział rolnik z Osiedla. - Pewnie dlatego, że to gospodarstwo ma w spadku. A sam mieszka w Przemysławiu - dodał.

Zapytaliśmy więc powiatowego lekarza weterynarii wprost: czy krowy zdechły, bo były zbyt słabe, a gospodarz je głodził? - Zwierzęta nie były zagłodzone. Pasza i siano były w odpowiedniej ilości - stwierdził Gembka.

- To jest nieprawda! Krowy są silne. One by wyszły z bagna, ale nie miały siły - mówi mieszkaniec Przemysławia, który o sprawie słyszał. - Przecież już kiedyś tak było, że ktoś pasł krowy i zajrzał do jego obory, a tam zdechłe bydło na łańcuchach - mówi rolnik z Krzeszyc. Z relacji mieszkańców obu wsi, wychodzi, że dokarmiają jego bydło. Ale nikt nie mówi o tym głośno, a żadne instytucje o sprawie nie wiedzą. Zdania ludzi są podzielone i o gospodarzu krążą różne legendy.

Chcieliśmy z nim na ten temat porozmawiać. Odwiedziliśmy jego niewielki dom w Przemysławiu. Zapukaliśmy do drzwi. Otworzył. Kiedy zapytaliśmy, dlaczego zdechło jego bydło, z impetem trzasnął drzwiami, wykrzykując tylko "do widzenia". - On jest taki dziwny. Nerwus trochę. Po prostu sobie z tym wszystkim nie radzi... - komentuje jeden z mieszkańców wsi.

Kiedy zapytaliśmy dlaczego zdechło jego bydło, z impetem trzasnął drzwiami

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska