Wówczas miejscowość nazywała się Scheuno, Forst-Scheuno - wspominała Helena Kowalska, która do dzisiejszego Brożka przyjechała w 1946 roku. Wtedy tutaj, czyli w Scheuno i Berge Polaków niemal nie było, jak już pojawiali się, to głównie szabrownicy.
Później pani Helena pracowała w Zasiekach przy rozbiórce Berge. Dziwne to było zajęcie, gdyż prawobrzeżna część Forst nie była niemal zniszczona. Ulice z kamienicami rozchodzące się gwiaździście od placu przy moście prowadzącym na drugi, dziś niemiecki brzeg Nysy. Obok fontanna z figurką tkacza na szczycie. Tylko w niektórych kamienicach wybito okna. Jednak ktoś uznał, że to miasto nie ma przyszłości. I pani Helena wraz z innymi Polakami, z młotkiem w dłoni, wykreślała miasto z mapy.
- Pamiętam bal, który urządzono nam z okazji wywiezienia tysięcznego wagonu cegieł, które jechały na odbudowę stolicy - wspomina pani Helena. - Czasem myślę sobie, że ta nasza warszawska starówka to w dużej mierze nasze Berge.
Z Maciejem Mametem z Archiwum Państwowego w Zielonej Górze siadamy nad pożółkłymi dokumentami z przełomu lat 40. i 50. minionego wieku. Oto wykaz materiałów znajdujących się w 1946 roku w "rozbiórkowych" magazynach w Gubinie - cegły, końcówki rur, klapy ściekowe, skrzydła okienne, drewno konstrukcyjne... Przy każdej pozycji cena. Rury ściekowe to wydatek 300 zł, kocioł do pralni kolejne 300 zł, ale winda osobowa to już 500.000 zł. Można było sobie kupić kawałek Gubina i chętnych nie brakowało.
Jednak najbardziej przejmująca jest właśnie historia Berge...
Więcej przeczytasz w sobotnio-niedzielnym (7-8 marca) papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?