Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moim zdaniem: Trzeba mieć klasę

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Andrzej Flügel Archiwum GL
I co mam powiedzieć po czymś takim jak mecz Legii z Ajaksem? W czwartkowy wieczór jeszcze pracowałem. Postanowiłem więc, że pierwszą połowę obejrzę w redakcji, w przerwie pojadę do domu. Drugą połowę zobaczę w ulubionym fotelu, by delektować się tym jak zespół, któremu kibicuję pół wieku, awansuje do kolejnej rundy.

W 12 minucie meczu, kiedy Holendrzy strzelili drugiego gola wściekłem się straszliwie. Uznałem, że nie będę się dalej denerwować i pojechałem do domu. Kiedy jechałem pomyślałem sobie, o naiwny: może jest już 1:2? Potem remis i jeszcze coś da się uratować? W domu włączyłem telewizor i dostałem w czoło, bo Ajax strzelił trzecią bramkę. Nie potrafię zrozumieć jak w najważniejszym meczu sezonu można było zagrać tak dramatycznie źle w obronie? Prezes wiejskiego klubu, który zadzwonił do mnie po ostatnim gwizdku powiedział, że gdyby jego obrońcy w klasie B biegli za napastnikiem jak defensorzy Legii za Milikiem, kiedy strzelił bramkę, to wywaliłby ich z drużyny na zbity pysk. Nie muszę mówić, że kilku moich kolegów tradycyjnie, by mi dokuczyć, wyraziło radość z porażki, a jeden nawet w trakcie meczu wysłał SMS-a: "Jak tam Legia?". Jestem uodporniony, przez lata przestałem się na złośliwców wściekać. Wiem swoje. Jestem fanem Legii i nic tego nie zmieni. Nawet blamaż z Ajaksem.

Zadzwonił do mnie Czytelnik. Pogadaliśmy bardzo sympatycznie (pozdrowienia!). Zapytał mnie co sądzę o tym że Mariusz Wlazły zrezygnował ze stypendium za zdobycie mistrzostwa świata, po tym jak skończył reprezentacyjną karierę. Zaskoczył mnie, bo gdzieś mi ta wiadomość umknęła i nic o tym nie wiedziałem. Oczywiście zaraz poszperałem w sieci. Uważam, że aby podjąć taką decyzję trzeba mieć wielką klasę. Mało jest ludzi, którzy rezygnują dobrowolnie z tego co im się należy. Pewnie, że dla zawodnika tej klasy osiem tysięcy miesięcznie to nie są wielkie pieniądze. Liczy się jednak gest. A żeby coś takiego zrobić trzeba mieć klasę. Taką jak Mariusz Wlazły.

Byłem w sobotni wieczór w pięknej, szczecińskiej hali na meczu koszykarzy Stelmetu z King Wilkami Morskimi Szczecin. Spokojnie sobie oglądałem myśląc, że w tytule trzeba dać coś o profesorze i uczniu, dużym i małym, a może wspomnieć o zespołach dwóch prędkości. A tu nagle: bach! Profesor zapomniał co ma wykładać uczniowi, prędkości się wyrównały, a mały wziął szczudła i próbuje też być duży. Na szczęście dobrze się to wszystko skończyło.

A propos Stelmetu. O tym że w klubie są poślizgi finansowe wiadomo nie od dziś. Szefostwo od zawsze je bagatelizuje, a prezes mówi, że koszykarzom nie brakuje na chleb. OK, jednak jak słychać, temat nabrzmiewa i wisi nad klubem niczym lawina nad grupą narciarzy. Zawodnicy naciskani przed dziennikarzy wykręcają się jak mogą mówiąc oficjalnie mniej więcej tak: "Rzeczywiście nie tak się umawialiśmy, są zaległości, ale dogadaliśmy się. Pracujemy i wierzymy, że będzie dobrze". Jednak jeśli brać pod uwagę to co mówią nieoficjalnie wyłania się obraz w ciemnych barwach. Chyba trzeba się już bać i myśleć czy to nie będzie miało znaczenia kiedy trzeba się będzie bić o najwyższe laury. Oby nie...

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska